niedziela, 16 czerwca 2019

Rozdział 16

*WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM!*


   — Przepraszam za Dawida. — Usłyszałam po jakimś czasie z ust Moniki. 
   Stała przede mną ze skruszoną miną i zaczesywała z nerwów kosmyki włosów za ucho. Od „akcji” na boisku minęło niewiele czasu. 
   — Wiedziałaś? — spytałam krótko. 
   Chciałam się dowiedzieć. Dowiedzieć czy mogła mnie ostrzec. Jednak czy byłoby wtedy inaczej? Zabrałabym Łukasza albo powstrzymała Dawida? Nie było to nic innego jak „gdybanie”, ale to zmieniłoby postać rzeczy. Diametralnie. Przynajmniej dla mnie. 
   — Nie. Przysięgam. — Jej głos wydawał się szczery. 
   — Okej — odpowiedziałam zdawkowo i poprawiłam ramiączko od plecaka. — Muszę iść do łazienki. 
   Mimo, że ta sytuacja nie była winą Moniki i w pewnym stopniu jej wierzyłam, to czułam się przy niej skrępowana i chciałam jak najszybciej odejść. Sama do końca nie wiedziałam skąd się to brało. Może bolał mnie fakt, że mimo wszystko nadal była z Dawidem? 
   — Między nami jest okej? — spytała w momencie, gdy ją wyminęłam. 
   Prychnęłam pod nosem. Jeśli cokolwiek mogło być okej. 
   — Tak. 
   Nie brzmiałam przekonująco, a przynajmniej takie miałam wrażenie. 


Miłosz 
Czy coś się stało między wami? Od dwóch tygodni prawie nie wychodzi z pokoju. 


Zosia 
Nic ci nie powiedział? 


Miłosz 
Z nikim nie rozmawiał. Martwiłem się już w zeszłym tygodniu, ale teraz to przesada. 


Zosia 
Spróbuj z nim pogadać. 


Miłosz 
Myślisz, że nie próbowałem? 



Zosia 
Potrzebuje czasu. 


Miłosz 
Kontaktujecie się w ogóle? 


Zosia 
Jest moim przyjacielem. 


Miłosz 
Czyli tak? 


   Westchnęłam głośno. Nie, Miłosz. Nie kontaktujemy się. Głupie pytanie. 
   Codziennie wymieniałam z Łukaszem krótkie wiadomości i dobrze wiedziałam, że nie było najlepiej. Bał się chodzić do szkoły, a raczej tego co mógł w niej zastać. Na dobrą sprawę nie dziwiłam mu się. Znałam to uczucie, gdy ludzie buntowali się przeciwko tobie. Mimo wszystko u mnie wyglądało to inaczej, więc nie wiedziałam jak postąpiłabym w jego sytuacji. 
   Uważałam jednak, że uciekanie nic nie da, mogło tylko pogorszyć sytuację, ale każdy radzi sobie na własny sposób. Chciałam nawet do niego pójść, po prostu pobyć razem, ale przekonał mnie, żebym nie przychodziła. Uszanowałam to, jednak nie przypuszczałam, że postanowi nie przychodzić do szkoły tyle czasu. 


Zosia 
Tęsknię. 


   Czas stał się dla mnie czymś niezrozumiałym. Potrafiłam przesiedzieć całą lekcję, wpatrując się w okno i nie zauważyć kiedy minęła. Z drugiej strony czekając na wiadomość od Miłosza mogłam odczuwać każdą sekundę jakby trwała godziny. 
   Nie rozróżniałam już dni. Nawet urodziny Izabeli przemknęły niedostrzeżone. Przekazałam jej prezent i… Nie wiedziałam czy w ogóle jakoś je uczciłyśmy, a Łukasza z pewnością nie było na spotkaniu. Prawdopodobnie bał się, że Iza nie chciała go znać. Sama nie potrafiłam tego stwierdzić. Wszyscy zachowywaliśmy się inaczej. Nie rozpoznawałam nawet samej siebie. Panowało też między nami dziwne napięcie i czułam, że oddalaliśmy się od siebie bardziej niż kiedykolwiek. 
   Przez ten okres zaczęłam częściej pisać z Miłoszem. Czułam się wtedy lepiej. Dawał mi odczuć, że kogoś interesowałam. Czasem zwyczajnie wymienialiśmy zdania na jakieś niezobowiązujące tematy lub życzyliśmy sobie miłego dnia. Nic więcej. 
   Owszem, z Łukaszem i Izą miałam kontakt, ale to wyglądało już inaczej niż kiedyś. Czegoś mi brakowało. Jeszcze ta atmosfera, tworząca się wśród nas, nie dawała mi swobody. 


Miłosz 
Za Łukaszem? 


Zosia 
Za nim też. 


Miłosz 
Och. 


Zosia 
To źle? 


Miłosz 
Nie. Tylko… Nie spodziewałem się, że można za mną tęsknić. 


Zosia 
Możemy się spotkać? 


Miłosz 
Jestem zawalony pracą, akurat mam przerwę. Przepraszam, ale chyba się nie uda. 


Zosia 
W porządku. Rozumiem. 


   Nie odpisał. Zaczynałam być coraz bardziej otwarta i nie wiedziałam czy to dobrze, czy źle. Chyba naprawdę coś do niego czułam. Coś silnego, co wciskało mi żołądek w kręgosłup. 



   Od godziny siedziałam w kuchni przyklejona do ekranu swojej komórki. Tata oglądał coś w salonie, a mama malowała sobie paznokcie tuż obok mnie. Musiała zauważyć moje zniecierpliwienie, bo zagadała krótko. 
   — Co tam u ciebie, Zosiu? 
   Odkaszlnęłam głośno, bo czułam jakbym dostała nagłej chrypki. 
   Wspomniałam jej jedynie, że Łukasz nie chodzi do szkoły przez nieciekawą sytuację w szkole, a z Izą jakoś nie bardzo nam się układa. 
   — Ostatnio różnie — przyznałam szczerze. 
   Przejechała lakierem po paznokciu i przyjrzała się mu. Wybrała pudrowy róż, który naprawdę świetnie zgrywał się z jej karnacją. 
   — Nie chodzi czasami o tego chłopaka? 
   Spojrzałam na nią z lekko uniesiona brwią i odłożyłam telefon na stół. Założyłam nogę na nogę, przybierając poważniejszą pozę. 
   — Aż tak widać? 
   — Haha, tylko zgadywałam. — Puściła mi oczko. 
  Zachichotałam. Mama wiedziała jak rozładować emocje. 
   — Nadal zastanawiam się czy powiedzieć mu o tym co czuję. 
   Usłyszałam jej ciche westchnienie. Zakręciła lakier i posłała mi czułe spojrzenie. 
   — Poradziłaś się może Izie? Widzę, że jakoś nasza ostatnia rozmowa nie bardzo przekonała cię do czegokolwiek. 
   — Nie o to chodzi mamo. Bardzo cenię twoje zdanie i opinie — zapewniłam. — A Izie nawet nie próbowałam nic mówić. 
   Spuściłam głowę. Izabela była moją przyjaciółką, więc dlaczego czułam blokadę przed powiedzeniem jej o Miłoszu? Bałam się jak zareaguje? 
   Obawa była silna jeszcze zanim nasze stosunki osłabły, a co dopiero gdy wszystko zaczęło się psuć. 
   Nagle do mojej głowy wparowała krępująca myśl. Co jeśli Łukasz myślał w ten sam sposób w swojej sprawie? 
   — Zbladłaś, wszystko okej? 
   — Tak, ja tylko… — zacięłam się. — Dziękuję mamo, muszę iść. 
   — Tylko wróć przed dwunastą! 
   — Jasne! — rzuciłam praktycznie biegnąc do przedpokoju. 
   Zgarnęłam kurtkę i założyłam buty. 
   Nie rozumiałam tego gwałtownego przypływu pewności siebie, ale byłam przekonana, że musiałam to wykorzystać, inaczej mogłabym już nigdy nie powiedzieć tego co powinnam już dawno. 




   Droga, choć długa, minęła szybko. Zdecydowanie za szybko. Czułam w klatce każde uderzenie serca, a ręce pociły mi się po części z wysiłku, po części z nerwów. 
   Wystukałam odpowiedni numer i przystanęłam nieopodal domu Woźniaków. 
   Pierwszy sygnał. Mój oddech był nierówny. 
   Drugi sygnał. Zaczęłam myśleć, żeby zrezygnować. 
   Trzeci sygnał. Prawie się rozłączyłam. 
   — Halo? — Nieco zniekształcony głos w słuchawce, sprawił, że po moim ciele rozniósł się dreszcz. 
   — Tu Zosia. 
   — O, cześć. Niedawno wróciłem — przerwał na moment. — Coś się stało? Brzmisz jakbyś biegła. 
   — Możesz wyjść z domu? 
   Patrzyłam w jedno z okien na parterze. Były zasłonięte, więc nie mogłam nic dostrzec. 
   — Em, jasne. Zaraz wyjdę — powiedział tylko i się rozłączył. 
   Zaczęło robić mi się zimno, chociaż w środku wrzałam. 
   Lampy oświetlały nieznacznie ulice swoim pomarańczowym światłem, para leciała mi z ust, a jakiś pies szczekał u któregoś z sąsiadów. 
   W końcu zauważyłam go. W rozpiętej kurtce i tenisówkach. Z pewnością zmarzną mu palce od stóp. 
   Przeszedł przez jezdnię i stanął naprzeciwko mnie, a ja poczułam gule w gardle. 
   — Coś się stało? 
   Przełknęłam ślinę. 
   Jak mam to zrobić? Jakie słowa byłyby odpowiednie? Co zrozumiałby najlepiej? 
   Jego spokojne spojrzenie spowalniało szalone bicie sera. 
   Jeśli nie teraz, to nigdy. 
   — Lubię cię. 
   Zmarszczył delikatnie brwi i parsknął cicho. 
   — Zosia, wiem. Ja też cię lubię. — Jego głos brzmiał uspokajająco. — Mogłaś mi to napisać w wiadomości, nie musiałaś iść tak… 
   — Nie rozumiesz. — Potrząsnęłam głową i zacisnęłam pięści. 
   Jego spojrzenie stało się bardziej intensywne. Chyba zaczął przeczuwać do czego dążyłam. 
   Trzy. 
   Dwa. 
   Jeden. 
   — Kocham cię.




Cześć, kochani!
Rozdział inny od reszty, krótszy, ale jest to celowy zabieg.
Jak wiecie lubuję się w opisach. W moich opowiadaniach jest tego pełno. Ten rozdział natomiast postarałam się pisać z jak najmniejszą ilością opisów, za to dodałam więcej dialogów (plus wiadomości czyt. SMS'ów ^^). 
I tutaj nasuwa się pytanie: więcej dialogów czy opisów? Jak lepiej Wam się czyta?
Jest też krótszy dlatego, że chciałam zakończyć dokładnie w tym momencie. I wiecie co? Mam dylemat. Bo praktycznie to mógłby być epilog - naprawdę! Ale jestem świadoma, że wiele osób nie lubi otwartych zakończeń, hah. Dlatego wpadłam na pomysł, żeby jeszcze odrobinkę to rozwinąć i napisać jeszcze jeden rozdział i epilog, ale szczerze, to byłoby tylko po to, aby domknąć wątki poboczne. 
Dlatego o to drugie pytanie: napisać jeszcze rozdział i epilog
Będę wdzięczna za komentarze! 
Tulę, Shoshano.
Ps. Dokładnie 24.06.2019r. minie rok odkąd rozpoczęłam publikację tego opowiadania. Ja ten czas szybko leci! 

1 komentarz:

  1. Nie ma chyba takiej rzeczy, którą Monika mogłaby tutaj jeszcze zrobić, abym przekonała się do jej osoby. Podjęła zbyt wiele głupich decyzji i wyrządziła wraz z Dawidem za dużo złego
    Dobrze, że przynajmniej próbowała za niego przeprosić. Powinna jednak te przeprosiny skierować przede wszystkim do Łukasza, który czuje się fatalnie po tym co zrobił jej ukochany chłopak.
    Cieszę się, że Zosia tym razem nie ma zamiaru podtrzymywać z Moniką żadnych bliższych relacji .Ona po prostu na to nie zasługuje.
    Strasznie szkoda mi Łukasza. Chłopak całkowicie się załamał i nie widzi żadnego rozwiązania dla całej tej sytuacji. W dodatku odrzuca od siebie bliskich. Mam nadzieję, że komuś się jednak uda do niego dotrzeć i Łukasz zmierzy się z nową rzeczywistością.
    Iza także nie zachowuje się do końca fair. Zamiast tak jak Zosia otoczyć wsparciem Łukasza to dystansuje się zarówno od niego, jak i od przyjaciółki.
    Przyjaźń całej trójki znowu została wystawiona na olbrzymią próbę, z której tym razem może nie udać się wyjść obronną ręką.
    Zosia pod wpływem tych wszystkich wydarzeń, jeszcze bardziej zbliżyła się z Miłoszem. Odważyła się także wyznać mu swoje prawdziwe uczucia. Strasznie jestem ciekawa jego reakcji na taką wieść. Dlatego jak najbardziej jestem za dodatkowym rozdziałem i epilogiem i będę ich wyczekiwać z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń

layout by oreuis