Zaczęłam się zastanawiać, jak postąpiłaby w takiej sytuacji moja mama? Zdziwiłam się, że nie zaczęłam o tym myśleć wcześniej. W pewnym momencie zapragnęłam po prostu pójść do kuchni i o to zapytać, ale co pomyślałaby sobie o mnie na wieść, że razem z Izabelą i Łukaszem próbujemy na własną rękę wyjaśnić sprawę z alarmem i stoiskiem? Czy ona też chciałaby coś z tym zrobić, czy zostawałaby bierna? Zadecydowałam o niczym jej nie mówić i najzwyczajniej domyślić się jak mogłaby postąpić. W końcu, chciałam być jak ona, a tacy sami ludzie podejmują podobne decyzje, prawda?
Z nieznanych przyczyn głowę zajmował mi również Miłosz. Jego zachowanie i moje reakcje na jego osobę, które z pewnością były co najmniej przesadzone. Myślałam też o pobudkach Łukasza, który go do mnie przysłał. Co chciał tym osiągnąć i dlaczego sam do mnie nie przyszedł?
— Sprzątaczka nic nie widziała, zorientowała się, że zapasowe klucze zniknęły dopiero, kiedy incydent z fałszywym alarmem się wyjaśnił.
Głos przyjaciółki dotarł do mnie zza niewidzialnej bańki, otaczającej moje uszy i wyrwał z zawieszenia. Przeniosłam spojrzenie z czerwonych skarpetek, które miałam ubrane, na zrezygnowaną twarz Izabeli. Miętosiła w dłoniach rant poduszki i nie odrywała wzroku z sylwetki chłopaka, stojącego naprzeciwko okna.
Wszystko stawało się coraz bardziej zagmatwane. Wątpiłam, żeby każdy szczegół, włącznie z niedziałającymi kamerami, był przypadkiem i od tak działał na korzyść Dawida.
Łukasz odkaszlnął i odwrócił się w naszą stronę.
— Śledziłem Dawida po szkole. Zaprowadził mnie do jakiejś kawiarni, gdzie spędził prawie całe popołudnie. Sam.
Zmarszczyłam brwi i poprawiłam się na łóżku.
— Po co miałby iść do kawiarni i siedzieć w samotności? To chyba nie taki typ chłopaka — wymamrotałam pod nosem.