Wyciągam z plecaka czerwone, dokładnie umyte przed wyjściem do szkoły, jabłko i niepewnie biorę duży gryz. Zamykam oczy i zaczynam delikatnie przeżuwać. Nie lubię jeść przy kimś, strasznie tego nie lubię.
Jak na złość po chwili przy ławce pojawia się Mikołaj, który o dziwo ma na sobie kurtkę, co jest moim zdaniem niedorzeczne, ponieważ na dworze jest niezwykle gorąco. Opuszczam rękę z jabłkiem i przełykam kawałek owocu. Oblizuję wargi i posyłam chłopakowi pytające spojrzenie. Nie potrafię zaprzeczyć, smutno mi, że nawet się nie przywitał.
— Mogę się przysiąść? — pyta z wyczuwalnym zmieszaniem w głosie. Na moje usta mimowolnie wkrada się uśmiech. Kiwam głową na znak, żeby usiadł. — Nie sądzisz, że jabłko to trochę za mało jak na śniadanie?
Unoszę brew i niechętnie biorę kolejny gryz. Gdybym mogła zakryłabym twarz wolną ręką, ale wyglądałoby to zbyt dziwnie. Zerkam na niego kątem oka. Siada powoli po prawej stronie i kładzie łokcie na oparciu. Twarz ma skierowaną w kierunku słońca, przymruża oczy i nos w dość zabawny sposób.
Po dłuższej chwili, kiedy orientuję się, że wlepiam swój wzrok zdecydowanie zbyt długo w jego ciemne włosy, odkasłuję i zakładam nogę na nogę.
— Nie, mi w zupełności wystarcza.
Słyszę jego cichy pomruk. Nie wiem czy mam to odebrać za zgodę z moimi słowami, czy jednak woli nie ciągnąć tematu, ale nie zamierzam się domyślać. W głębi nawet mnie to cieszy, nie chcę i nie muszę mu się przecież z niczego tłumaczyć.
— Masz ochotę na przejażdżkę? — Zerka na mnie przymrużonymi oczami. Otwieram szeroko usta, ale po chwili zaciskam wargi i spuszczam głowę. Nie spodziewałam się takiego pytania.
— Oczywiście nie musisz się zgadzać — dodaje po chwili i powraca do poprzedniej pozycji.
Czuję jak policzki zaczynają mnie piec. Na pewno się rumienię, chociaż wcale nie powinnam.
— Okej — mówię, mimo wątpliwości tlących się w mojej głowie. Miałam już zaplanowany dzień, prawie co do minuty, ale wprawdzie mam ochotę się wyluzować.
— Świetnie. O której kończysz lekcję?
— Nie możemy teraz? — wyrywa mi się.
Czuję jego palące spojrzenie na sobie. Sama nie wiem dlaczego chciałam tak postąpić, może potrzebowałam czegoś ekscytującego? Czegoś co pozwoli mi poczuć coś więcej?
— Jeśli chcesz.
Biorę głęboki wdech. Patrzę na swoją dłoń, w której trzymam w połowie zjedzony owoc. Wstaję z ławki i uciszając na sekundę sumienie, wyrzucam resztę do kosza. Zakładam plecak i odwracam się twarzą do chłopaka
— W takim razie nie traćmy czasu.
Mikołaj idzie w moje ślady i wstaje z ławki. Chowa ręce do kieszeni i wskazuje gestem głowy w kierunku parkingu. Tym razem już bez żadnych wątpliwości udaję się we wskazaną stronę. Czuję się niesamowicie lekko, jakby ktoś zdjął z moich barków ogromny ciężar. Może dlatego, że pierwszy raz od dawna nie zwracam uwagi na to co myślą sobie o mnie inni; że nie mam w głowie myśli, które uparcie trzymały się mnie od kilku ostatnich tygodni?
Szary chodnik w jednej chwili znika spod moich stóp, a ja zdaje sobie sprawę, że stoję już na parkingu, przed srebrnym samochodem. Nigdy nie znałam się na modelach aut i aktualnie jestem w stanie nazwać jedynie malucha, co jest niezwykle żenujące, ale prawdziwe.
Słyszę charakterystyczny dźwięk, więc pociągam za klamkę i wsiadam do środka. Kładę plecak na kolana i zapinam pasy. Chłopak otwiera drzwi po dosłownie kilku sekundach i siada na miejscu kierowcy, wkładając do stacyjki kluczyki.
— Jeszcze masz szansę odejść — mówi, a po moim ciele przechodzą ciarki. Wyczuwam w jego słowach podwójne znaczenie, jednak staram się teraz o tym nie myśleć. Czy chcę wrócić tam, gdzie mnie nie chcą? Gdzie wytykają mnie palcami? Odpowiedź jest oczywista.
— Ale nie chcę. — Patrzę na niego i dostrzegam wkradający się na jego usta łobuzerski uśmiech, który z pewnością zwaliłby mnie z nóg, gdybym już nie siedziała. — Po prostu jedź — dodaję, przenosząc wzrok na drogę.
Odpala silnik, a we mnie wzmaga się adrenalina. Naciska sprzęgło, zmienia biegi i wciska gaz. Samochód rusza do przodu, a ja pierwszy raz od dawna czuję się beztrosko. Zerkam ostatni raz na budynek szkoły i cicho wzdycham. Szkoda, że nie mogę od niej uciec na zawsze. Bez żadnych konsekwencji. Po prostu pstryknąć palcami i już.
Mija kilka minut, domy za szybą nie zmieniają się, są jakby swoimi lustrzanymi odbiciami. Zaleta miasta, jakby ktoś mógł powiedzieć. Od najmłodszych lat wychowywałam się na wsi, decyzja o zmianie otoczenia przyszła nagle i nie jestem w stanie stwierdzić skąd dokładnie. Tak czy inaczej od roku mieszkam w internacie i chodzę do liceum ogólnokształcącego, ponoć niezwykle dobrego. Mimo tego, że miasto ma swój urok, często wracam myślami do spokojnego czasu, spędzanego w dużym ogrodzie za domem. Cisza i spokój. Prawie tak jak teraz, z tą różnicą, że tam nie leciała muzyka z radia i nie siedziałam obok nieprzewidywalnego chłopaka, którego ledwo co znałam. Jeśli tak o tym pomyśleć to jestem skrajnie nieodpowiedzialna, ale odpowiedzialność chcę zostawić na inny moment. Teraz liczy się to czy czuję się dobrze.
— Jakiej muzyki słuchasz?
Niemal zaczynam się krztusić, słysząc pierwsze od dłuższego czasu słowa Mikołaja. Szybko się jednak opanowuję i przekręcam głowę, żeby zobaczyć jego twarz. Nie wygląda na kpiącą, jest raczej zamyślona.
— Dlaczego o to pytasz?
Nie odpowiada, wzrusza jedynie ramionami, wiedząc, że mu się przyglądam i gwałtownie skręca w lewo. Muszę chwycić się siedzenia, aby nie walnąć w nic głową. Zagryzam wargę i powstrzymuję się od rzucenia kąśliwej uwagi na temat tego jakim jest kierowcą. Może nie chodzi o sam fakt, że nie umie jeździć, bo to nie prawda. Raczej o to, że lubi robić innym na złość. Nie znam go długo, a jednak zdążyłam to zauważyć.
— Bo jestem ciekaw — rzuca w końcu i patrzy na mnie przez sekundę.
Wzdycham i opieram się wygodniej o siedzenie. Nie jestem pewna czy powinnam się przed nim otwierać, ale to tylko pytanie o muzykę, nic wielkiego.
— Preferuję rap, ale chyba nie powinnam się do tego przyznawać — mówię i śmieję się pod nosem. Unosi brwi.
— Czemu nie powinnaś?
— Bo większość dziewczyn tak mówi, chociaż tak naprawdę słucha go tylko, żeby być kimś fajnym — tłumaczę i podkreślam ostatnie słowa. Bądź co bądź, gdy ktoś słyszał, że lubię ten gatunek, wywracał oczami i opowiadał, że w dzisiejszych czasach to tylko tego się słucha, a prawdziwa muzyka zaczyna zanikać. Dlatego zwykle omijam ten temat, lub mówię, że nie mam ulubionego. Dziś jest inaczej. Czuję, że mówienie mu o tym, wcale nie jest błędem.
— A jak jest z tobą?
Zamykam oczy i uśmiecham się szeroko. Z nieznanego mi powodu czuję się komfortowo i spokojnie. Wiem, że czeka na moją odpowiedź, ale ja chcę go chwilę potrzymać w niepewności.
— A jak ci się wydaje?
Słyszę jak mruczy pod nosem w charakterystyczny sposób, taki jakby naprawdę się nad tym zastanawiał. Otwieram oczy i skupiam na nim wzrok.
— Chcesz być fajna — wypowiada te słowa z niewiarygodną powagą, jednak zdradza go tlący się w kącikach ust uśmiech. Zaczynam chichotać, a po chwili słyszę jak do mnie dołącza. Ciekawe co by zrobił, gdyby rzeczywiście tak było.
— Pudło.
Znów zapada cisza, ale nie jest w żaden sposób krępująca, mogłabym nawet przyznać, że jest przyjemna i aż żal ją zagłuszać. Mój wzrok po raz kolejny ląduje na ciemnowłosym. Jego klatka piersiowa unosi się równomiernie, jedną rękę trzyma na kierownicy, a drugą na swoim kolanie. Czuję zapach choinki zapachowej, która wisi na lusterku. Wanilia.
— Ja też trochę go słucham — zabiera głos i patrzy w lusterko. Stajemy na światłach, więc bez żadnego ograniczenia, patrzy na mnie, a na jego ustach znajduje się uroczy uśmiech. — Rapu. A wręcz dość sporo.
Wpatruję się w jego oczy i po raz pierwszy mogę dokładnie określić ich kolor. Są niebieskie, co wywołuje we mnie ekscytację. Nie często widuję ciemnowłosych z jasnymi oczami. Jego nie tyle co są duże i wyjątkowe, co piękne i nieodgadnione.
Chłopak szybko przerywa tę chwilę i spogląda ponownie na ulicę. Czuję się jak idiotka, bo nie dość, że się rozmarzyłam, to jeszcze widok jego oczu będę miała w głowie do końca dnia.
— Och, a... masz ulubionego wykonawcę? — dopytuję, nie chcąc, żeby tak cudowna atmosfera prysła.
— Nie.
Krótko i na temat. Chyba nie mogę od niego więcej wymagać. Odwracam głowę i spoglądam w bok. Do tramwaju wchodzą ludzie, a moją uwagę przykuwa dziewczyna z założonymi słuchawkami. Ciekawe o czym myśli, jak wygląda jej życie. Wygląda niezwykle beztrosko. Nim zdążę się jej przyjrzeć, Mikołaj skręca i tym samym znika mi z oczu.
— Dlaczego?
Wzdycha.
— A mam mieć? Zmusisz mnie?
Nie odpowiadam. Wprawdzie nie wiem co takiego mogłabym powiedzieć. Ma rację.
— Ach, ja...
— Nie ważne — przerywa mi i wzrusza ramionami.
Nie wiem czym mogłabym się zająć, dlatego sięgam ręką do radia i zaczynam szukać innych stacji. Uparcie przewijam, jednak kiedy w głośnikach rozbrzmiewa spokojna melodia zostawiam i wsłuchuję się.
— Uwielbiam tę piosenkę — przyznaję.
Muzyka działa na mnie kojąco, daje odgonić złośliwe myśli, cieszyć się chwilą. Spuszczam niepewnie szybę i wyciągam rękę w taki sposób, aby swobodnie powiewała na wietrze. Dzięki temu, że aktualnie nie jedziemy za szybko, powietrze delikatnie muska moją skórę.
— Nie jest zła — słyszę niski głos.
Zerkam w jego stronę i opieram głowę o siedzenie. Chowam rękę do środka i zasuwam szybę. Czuję jak na moje usta wkrada się delikatny uśmiech.
— Słyszałeś ją wcześniej?
Mikołaj zaprzecza. Patrzę na godzinę, która wyświetla się na wyświetlaczu radia. Biorę głęboki wdech. Jestem świadoma, że to wszystko zaraz się skończy.
— Chyba muszę wracać — szepczę niepewnie i spuszczam głowę. Naprawdę chcę jeszcze z nim pojeździć, ale jeśli taka atmosfera ma trwać jeszcze przez najbliższy czas, nie widzę w tym sensu. A po za tym, z pewnością zdążyłam już go znudzić swoją obecnością. Jak każdego po pewnym czasie.
— Podwieźć cię pod szkołę?
Te słowa jedynie utwierdzają mnie w poprzedniej myśli.
— Tak, jeśli możesz.
Nic nie mówi, a ja w duszy liczę, że jeszcze kiedyś uda się nam powtórzyć podobną przejażdżkę. Biorę głęboki oddech i zaciskam palce na ramiączkach plecaka. Czuję dziwne uczucie w podbrzuszu, chyba nie chcę kończyć tego momentu. Nie chcę wracać do smutnej rzeczywistości, do szkoły, do codzienności.
Zagryzam wargę i niepewnie na niego spoglądam. Wydaje się być skupiony na drodze i najwidoczniej nie jest skrępowany tym, że bezwstydnie się w niego wpatruję. Mam ochotę powiedzieć mu, żeby nie zatrzymywał samochodu i żebyśmy mogli jeździć tak długo, aż trzeba będzie zatankować, ale obawiam się jego reakcji. Nie jest moją opiekunką, ani nawet kolegą, dlaczego miałby zrobić coś takiego?
— Mam coś na twarzy?
Czerwienieję i zasysam policzki do środka.
— Nie.
— To dlaczego się na mnie gapisz, co?
Zmienia biegi i wciska pedał gazu. Jesteśmy na prostej drodze, przejeżdżamy pod mostkiem, a jakieś auto zaczyna nas wyprzedzać, ale Mikołaj najwidoczniej nie chce ułatwić mu zadania.
— Bez konkretnego powodu.
Karcę się w myślach za to, że tylko taka odpowiedź przyszła mi na myśl. Chłopak zaśmiał się krótko, nienaturalnie, jakby wcale nie był objawem rozbawienia, a czegoś zupełnie innego.
— To lepiej jakiś znajdź — mówi, a ja zastygam. — Wtedy będzie mi łatwiej się go pozbyć.
Mam wrażenie, że ktoś właśnie wylał na mnie kubeł zimnej wody. Od początku powinnam mieć do niego większy dystans. Nie chcąc rozmyślać zbyt wiele na temat tego co powiedział, skupiam wzrok na bocznym lusterku, w którym widać moje odbicie. Włosy związane w kucyk, zobojętniony wyraz twarzy. Mam ochotę zbić to małe lusterko.
Cześć, kochani!
Rozdział się pisze (3 wersja tego samego rozdziału tak ściślej mówiąc). Niestety nie potrafię określić kiedy się pojawi, dlatego mam nadzieję, że taka mała rekompensata się nada ^^. Możemy uznać, że jest to one shot z okazji 2,500 wyświetleń, co wy na to?Napisałam go dosyć dawno, ale wydaje mi się być całkiem w porządku. (Nie wiecie tego ode mnie, ale początkowo miało wyjść z tego opowiadanie. I kto wie? Może kiedyś powstanie?)Jestem ciekawa Waszych opinii, jak nigdy <3.Jeśli gdzieś wkradło mi się złe imię, to bardzo przepraszam, ale sprawdzałam na szybko, bo chciałam to dodać jeszcze dzisiaj.Nie będę już zabierała Wam więcej czasu.Tulę, Shoshano.
początkowo nie domyśliłam się znaczenia tego skrótu w nawiasie i myślałam, że to przejażdżka os, w sensie tych zwierząt, i dobre parę godzin miałam srogiego mindfucka
OdpowiedzUsuńprzeczytam w wolnej chwili!!
O kurczę, przepraszam, haha!
UsuńOs - One shot, mogę to w sumie poprawić ;D
nie no, spokojnie, później rozjaśniło mi się w mózgu, przecież to logiczny skrót, o czym ja myślałam. XD ale to pewnie przez to moje życie w zawieszeniu
UsuńTen One Shot byłby naprawdę świetnym wstępem do opowiadania. Z chęcią przeczytałabym dalsze losy głównej bohaterki, która wyraźnie nie potrafi odnaleźć się w otaczającej ją rzeczywistości. Nie akceptowana przez innych uczniów, nierozumiana i samotna. W dodatku stara się robić wszystko, aby tylko nikomu nie zawadzać i być niezauważoną. Szkoda mi jej, bo nie ma łatwo. Przydałaby się jej jakaś bliska osoba.
OdpowiedzUsuńNic więc dziwnego, że gdy niespodziewanie zjawił się Mikołaj. Zgodziła się na tę przejażdżkę. Nie ważne, że był prawie nieznajomym chłopkiem. Dla niej liczyło się tylko to, że oderwie się na chwilę od dołującej codzienności i zazna czegoś innego. Czegoś, co oderwie ją od tej nieustannej samotności.
Mimo że trudno im było się ze sobą porozumieć, a rozmowa nie chciała się za bardzo kleić. Odniosłam wrażenie, że obydwoje cieszyli się ze swojego wzajemnego towarzystwa, a przynajmniej do końcowych zdań.
Kiedy to Mikołaj rozwiał wszelkie nadzieje dziewczyny. Traktując ją tak samo, jak inni. Choć może te słowa można interpretować na różne sposoby?
W każdym bądź razie podobał mi się ten One Shot i nie miałabym nic przeciwko, aby pojawiło się ich więcej. 😊
Dziękuję za miłe słowa!
UsuńCo do napisania opowiadania z tego one shota to jeszcze nie wiem co wyjdzie. Najpierw na pewno skończę aktualną historię ^^.
Cieszę się, że tak odebrałaś treść ;D.
Co do interpretacji - droga wolna! Każdy ma swoje zdanie.
Jeszcze raz dziękuję za komentarz! <3