— Mogłabyś pójść do sklepu po ciastka? — Do moich uszu dotarł spokojny głos rodzicielki. Przeniosłam spojrzenie z telefonu na nią i uniosłam brew. — Czemu masz taką minę? Ciocia ma wpaść na kawę za godzinę, proszę idź.
— Okej, okej — westchnęłam i wstałam z kanapy, chowając urządzenie do kieszeni.
Niedzielne popołudnie zapowiadało się całkiem zwyczajnie. Najczęściej po obiedzie albo ktoś odwiedzał nas, albo to my do kogoś jechaliśmy, tak miało być też tego dnia. Posłusznie wyszłam z domu, zabierając pieniądze i udałam się w stronę pobliskiego sklepu. Na moje szczęście droga mijała mi dosyć przyjemnie. Chłodny, ale delikatny wiatr owijał moją twarz. Naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie i skrzyżowałam ręce.
Wioska nie była jakoś niesamowicie obszerna, ruch na ulicach nie był duży, ludzi też prawie nie było widać, ale nie można było się temu dziwić. W końcu ten jeden dzień w tygodniu spędzało się z rodziną. Przynajmniej tak to właśnie bywało u mnie.
Kiedy dotarłam do celu, pchnęłam szklane drzwi i weszłam do środka, od razu kierując się na dział ze słodyczami. Zajęło mi chwilę zastanowienie się nad tym jakie wziąć. Zdecydowałam się na czekoladowe z kremowym nadzieniem, które były moimi ulubionymi. Jak na złość były na wyższej półce, przez co musiałam stanąć na palcach, aby móc ich dosięgnąć. Kiedy już trzymałam opakowanie w placach, ono stwierdziło, że fajnie byłoby wysmyknąć się prosto na białe płytki.
— Mogłabyś bardziej uważać.
Przeszył mnie zimny dreszcz. Ten głos mógł należeć tylko do jednej osoby. Spojrzałam przed siebie, a moim oczom ukazał się Miłosz, który właśnie nachylał się po pudełko.
— Proszę — powiedział, podając mi słodkości.
Zmieszałam się nieco, przez co spuściłam głowę. Nie potrafiłam rozgryźć uczucia, które mną zawładnęło. Dlaczego tyle myślałam o tym, żeby się na niego natknąć, ale kiedy już się tak działo, chciałam jak najszybciej od niego uciekać?
— Dziękuję — rzuciłam i mocniej ścisnęłam opakowanie w dłoniach. — Że też nawet w sklepie muszę na ciebie wpadać — wymsknęło mi się.
— Nie przepadasz za mną? — prychnął.
Zerknęłam w jego stronę i uśmiechnęłam się pewnie. Nie mogłam przecież cały czas zachowywać się przy nim w tak dziwaczny sposób. Strasznie mnie to irytowało.
Jego postawa przypominała obojętną, ale zaciśnięta pięść przekazywała zupełnie inne emocje. Chociaż to pewnie tylko moja wyobraźnia, była zdecydowanie zbyt wybujała i tyle.
— Tak.