piątek, 28 grudnia 2018

Rozdział 10



   Wtorkowe popołudnie dodało mi nowej energii. Słońce świeciło wysoko na bezchmurnym niebie, wiatr muskał delikatnie policzki, dodatkowo dochodził do mnie zapach gorącej czekolady z pobliskiej kawiarni. To połączenie pozwoliło mi na uspokojenie myśli, wzięcie głębokiego wdechu i jeszcze jednego przemyślenia całej „akcji”. 
   Spojrzałam na zegarek, siadając na ławce. 
   Przez ostatnie dni nie spałam dobrze, a wszystko przez ostatnie wydarzenia, które w tamtym momencie były dla mnie najważniejsze. Dodatkowych nerwów przysporzyła mi kłótnia z tatą, który musiał wyłożyć mi wykład na temat mojego skandalicznego zachowania. Nawet nie chciał mnie wysłuchać! Jednym słowem, atmosfera w domu była niezwykle napięta. 
   Pocieszały mnie rozmowy z Izabelą i Łukaszem, którzy ze wszystkich swoich sił starali się pomóc. Gdyby nie oni, zapewne nie czekałabym teraz niedaleko szkoły, czekając aż nasz plan się zacznie. Nie miałabym też grama nadziei, że może się udać. Chyba nigdy nie będę w stanie im się odwdzięczyć. 
   Zagryzłam wargę i mimowolnie zaczęłam tupać nogą. Strach zaczął przejmować nade mną kontrolę, choć bardzo próbowałam tego uniknąć. 
   Poczułam wibracje telefonu, dlatego serce zaczęło mi mocniej bić. Przeczytałam wiadomość od przyjaciółki i ruszyłam w wyznaczone miejsce. Wszystko zdawało się być inne, wręcz ekscytujące. 
   W tamtej chwili jedynym pozytywem było to, że nie zamartwiałam się już tak jak na samym początku. Wypuściłam powietrze ze świstem, a po kilkunastu sekundach przed oczami pojawiła mi się dobrze znana sylwetka. Uniosłam głowę do góry i nie spuszczałam oczu z Moniki. Szczęście mi dopisywało, bo przez cały czas wpatrywała się w komórkę. Kiedy miałyśmy się mijać, złapałam ją gwałtownie za ramię i odwróciłam twarzą do siebie. W pierwszej chwili nie rozumiała co się dzieje, a w momencie, gdy jej oczy zetknęły się z moimi, stała jak sparaliżowana. Wtedy jej delikatna natura zdawała się być jeszcze bardziej krucha niż zawsze.
layout by oreuis