Od interwencji Marka, na szkolnym korytarzu, już mało kto mi „dokuczał”. Szczerze, praktycznie cała reszta klasy chyba straciła mną zainteresowanie. Byłam mu naprawdę wdzięczna za to co dla mnie zrobił, chociaż wcale nie musiał. Od tamtego czasu odbyliśmy kilka niezobowiązujących rozmów, wydawał się barwną i ciekawą osobą, godną poznania.
Dziwnym zrządzeniem losu wszystko powoli zaczynało się układać. Jedynymi sprawami, które siedziały mi w głowie była relacja z Moniką i zmieniający się nastrój Łukasza, ale co do chłopaka to Iza zaproponowała zwyczajne danie mu czasu. Jak ostatnim razem. Jednak nie byłam pewna, czy kolejny raz takie podejście odniesie oczekiwany skutek.
Osobiście wolałabym z nim poważnie porozmawiać i w prawdzie nawet próbowałam, ale szybko zmieniał temat lub tłumaczył, że ma mało czasu i musi gdzieś iść. Nie mogłam powiedzieć, że mi to nie przeszkadzało, ale równocześnie nie mogłam odebrać Łukaszowi wolnej woli. Chyba rzeczywiście zostało mi zaczekać aż sam się otworzy. Pomimo to czułam gdzieś w środku, że niedługo nastąpi coś, czego ani ja, ani Iza się nie spodziewałyśmy.
Zajęcia upływały mi powoli, na wyniki w nauce nie miałam co narzekać, ale równocześnie nie miałam też czym się zbytnio chwalić. Nauczyciele nieco zwolnili, uważałam jednak, że tylko po to, aby przed świętami zadać nam zdecydowanie zbyt dużo pracy.
Pogoda za oknem nie dopisywała. Od drugiej lekcji deszcz padał i padał, i nie przestawał. Z jednej strony, siedząc spokojnie w klasie miało się przynajmniej jakieś zajęcie. Można było patrzeć na uciekających przed deszczem przechodniów. Hm, może jednak dopisywała. Nie trzeba było wysłuchiwać nudnych wykładów o historii atomu.
W końcu nastała wyczekiwana przeze mnie (i prawdopodobnie każdego innego ucznia) chwila. Dzwonek. Szybko spakowałam co musiałam i wyszłam z klasy, pędząc wręcz na spotkanie z Izabelą i Łukaszem. Zazwyczaj długie przerwy spędzaliśmy razem. Nie mogłam ukryć faktu, że pogoda nieco popsuła nam plany jedzenia na zewnątrz, ale nawet w takim wypadku zaopatrzyliśmy się w „swoje miejsce” obok sklepiku szkolnego.