Wtorkowe popołudnie dodało mi nowej energii. Słońce świeciło wysoko na bezchmurnym niebie, wiatr muskał delikatnie policzki, dodatkowo dochodził do mnie zapach gorącej czekolady z pobliskiej kawiarni. To połączenie pozwoliło mi na uspokojenie myśli, wzięcie głębokiego wdechu i jeszcze jednego przemyślenia całej „akcji”.
Spojrzałam na zegarek, siadając na ławce.
Przez ostatnie dni nie spałam dobrze, a wszystko przez ostatnie wydarzenia, które w tamtym momencie były dla mnie najważniejsze. Dodatkowych nerwów przysporzyła mi kłótnia z tatą, który musiał wyłożyć mi wykład na temat mojego skandalicznego zachowania. Nawet nie chciał mnie wysłuchać! Jednym słowem, atmosfera w domu była niezwykle napięta.
Pocieszały mnie rozmowy z Izabelą i Łukaszem, którzy ze wszystkich swoich sił starali się pomóc. Gdyby nie oni, zapewne nie czekałabym teraz niedaleko szkoły, czekając aż nasz plan się zacznie. Nie miałabym też grama nadziei, że może się udać. Chyba nigdy nie będę w stanie im się odwdzięczyć.
Zagryzłam wargę i mimowolnie zaczęłam tupać nogą. Strach zaczął przejmować nade mną kontrolę, choć bardzo próbowałam tego uniknąć.
Poczułam wibracje telefonu, dlatego serce zaczęło mi mocniej bić. Przeczytałam wiadomość od przyjaciółki i ruszyłam w wyznaczone miejsce. Wszystko zdawało się być inne, wręcz ekscytujące.
W tamtej chwili jedynym pozytywem było to, że nie zamartwiałam się już tak jak na samym początku. Wypuściłam powietrze ze świstem, a po kilkunastu sekundach przed oczami pojawiła mi się dobrze znana sylwetka. Uniosłam głowę do góry i nie spuszczałam oczu z Moniki. Szczęście mi dopisywało, bo przez cały czas wpatrywała się w komórkę. Kiedy miałyśmy się mijać, złapałam ją gwałtownie za ramię i odwróciłam twarzą do siebie. W pierwszej chwili nie rozumiała co się dzieje, a w momencie, gdy jej oczy zetknęły się z moimi, stała jak sparaliżowana. Wtedy jej delikatna natura zdawała się być jeszcze bardziej krucha niż zawsze.
— Cześć, dawno się nie widziałyśmy, prawda? — zapytałam niezwykle oschle. Nawet nie przypuszczałam, że tak potrafiłam.
Dziewczyna chciała wyrwać rękę, ale byłam zbyt zmotywowana, żeby pozwolić jej uciec. Po chwili chyba zrozumiała, że nic tym nie osiągnie i spuściła głowę.
— Czego chcesz? — wychrypiała. Zrobiło mi się jej naprawdę żal. Nie wątpiłam w to, że chłopak nią manipulował, jednak nic nie zmieniało faktu, że to też z jej powodu miałam poważne problemy.
— Niczego wielkiego. Chcę się dowiedzieć dlaczego skłamałaś dyrektorowi — powiedziałam i powoli zaczęłam ją ciągnąć z dala od szkoły.
— Nie skłamałam — odpowiedziała niepewnie i spuściła głowę. Prychnęłam i przyspieszyłam kroku.
— W takim razie co powiedziałaś, hm? Że twój chłopak sabotował naszą klasę, wykorzystał ciebie i mnie, żeby uniknąć konsekwencji, ale dyrektor po prostu cię wysłuchał, machnął ręką i postanowił trzymać stronę Dawida?
Zauważyłam łzy pojawiające się w jej oczach i choć czułam się źle, że jestem dla niej okropna, musiałam trzymać się planu. Niektórzy ludzie mijali nas na chodniku i jak gdyby nas nie widzieli. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale gdybym była na miejscu Moniki pragnęłabym, żeby ktoś zareagował. Chociaż nie powinnam tak myśleć. Wówczas mogłoby mi się nie udać oczyścić siebie z zarzutów.
— Nie…
— A więc skłamałaś. — Spojrzała na mnie zaszklonymi oczami, po czym przetarła twarz wolną ręką. — Ale możesz to jeszcze naprawić — dodałam niepewnie. Nie wiedziałam czy po tym wszystkim będzie próbowała mi pomóc, ale chciałam spróbować ten ostatni raz na spokojnie ją przekonać. — Po prostu powiedz mi gdzie Dawid trzyma nagranie, a wszystko będzie jak dawniej. Nie pisnę słówkiem, że brałaś w tym udział. Co ty na to?
Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami i ustami. Byłam pewna, że w jej głowie toczy się bitwa. Wstrzymałam oddech, czekając na to co zadecyduje.
— Niby jak miałoby ci to pomóc? — spytała zmieszana. Wydawało mi się, że po prostu starała się zyskać odrobinę czasu. Skręciłyśmy do parku.
— Będzie widać, że to Dawid niszczy stoisko i mnie atakuje. Monika, nie bądź głupia. Przecież wiem, że tego nie chciałaś.
Wzięła głęboki wdech i zatrzymała gwałtownie.
— Nie ma go.
Zmarszczyłam brwi i puściłam ją. Poczułam ogarniający mnie strach. Mój jedyny materialny dowód, że byłam niewinna mógł przepaść.
— Monika, jak to? — Szturchnęłam ją. Stała ze spuszczoną głową i splecionymi na klatce ramionami.
— Przepraszam, ale on chyba wyrzucił kartę pamięci jeszcze w piątek — wyszeptała i spojrzała przed siebie. Jej twarz momentalnie zmieniła wyraz. Dziewczyna powoli zaczęła się wycofywać. Odwróciłam się za siebie i zauważyłam Dawida, idącego ze swoją „świtą”. Kurde, nie! Chyba ktoś sobie teraz żartuje.
— Czekaj! — Chwyciłam ją za nadgarstek. — Jesteś pewna? Jesteś święcie przekonana? Widziałaś jak to robił? — Próbowałam wyciągnąć z niej cokolwiek.
— Tak! Puszczaj mnie! Nie może nas razem zobaczyć, bo i mnie zniszczy, rozumiesz? — Zobaczyłam w jej oczach przerażenie tak silne, że aż sama je odczułam.
Nie chciałam puszczać jej dłoni. Nie chciałam dać jej uciec. Bo ja nie miałam takiej możliwości. Ja nie mogłam uciec przed konsekwencjami, które z resztą nie były moimi konsekwencjami. Nie chciałam, ani nie mogłam. Miałam czekać na Łukasza i Izabelę. Dawida miało nie być.
Wszystko potoczyło się inaczej. I nie wiem dlaczego, ale puściłam ją. Nie patrząc w jej stronę schowałam się za jednym z drzew z szybko bijącym sercem. W tamtej chwili chciałam tylko, żeby Dawid nas nie zauważył. Inaczej wszystko ległoby w gruzach, a ja nie miałabym już żadnej nadziei.
— O, patrz kto właśnie wychodzi z parku! — prychnął dosyć głośno jeden z chłopaków. — Twoja posłuszna laleczka, haha!
Poczułam jak się we mnie gotuje na te słowa. Jak tam można mówić o jakiejkolwiek dziewczynie? Nie mieściło mi się to w głowie. Wychyliłam się delikatnie i przyglądałam, jak idą w tę samą stronę co Monika.
— Ta, jeszcze ta akcja z… — zaczął jeden, ale w momencie kiedy Dawid skarcił go spojrzeniem ten w magiczny sposób zamilkł.
— Zamiast się nią ekscytować, sam powinieneś znaleźć sobie jakąś laskę do bzykania — odezwał się Dawid, a mnie wręcz zemdliło. Zasłoniłam usta dłonią i przełknęłam ślinę. Czy takie rzeczy dzieją się na co dzień, tylko ja miałam to szczęście i byłam od nich odseparowana? — Dobra, spadajcie. Muszę się nią zająć.
— Jak zawsze, stary. Nara! — odezwał się jeden i rozeszli się w różne strony.
Ukucnęłam, opierając się o drzewo i starałam się uporządkować myśli. Możliwe, że nas nie zauważyli, co było jedyną dobrą informacją dzisiejszego dnia. Nagrania prawie na pewno nie było. Monika była tylko zabawką tego drania, a ja najprawdopodobniej znajdowałam się w jeszcze większej dupie niż wcześniej.
Nie wiedziałam ile czasu spędziłam w tej pozycji, może kilka sekund, może minut, ale do rzeczywistości przywołać zdołał mnie dopiero dzwonek telefonu. Bez zawahania odebrałam.
— Zosia, gdzie jesteście? Czekamy przy zachodnim wyjściu z parku, miałyście już dawno przyjść. — Usłyszałam zmartwiony głos przyjaciółki.
— Nic z tego — powiedziałam tylko i wstałam, udając się we wskazaną stronę. Czułam się wyprana z emocji.
— Co się stało? — zapytała ciszej, rozumiejąc powagę sytuacji.
— Nagrania nie ma, a Monika uciekła bo na horyzoncie pojawił się Dawid no i… — zaczęłam mówić, ale nie dane mi było skończyć.
— Miałaś ją przyprowadzić za wszelką cenę! Mieliśmy razem ją przekonać, Zosia. — wypomniała mi Iza.
— Myślisz, że o tym zapomniałam? — podniosłam głos. — Nie wiedziałam co robić, okej? Bała się, chciała uciec, a potem jeszcze oni… ugh! — Nie chciałam się kłócić, zwłaszcza, że tylko próbowali mi pomóc. To ja zawaliłam.
— Dobra, wymyślimy coś jak do nas dołączysz, nie ma sensu kłócić się przez telefon — zakomunikowała, jakby czytając mi w myślach.
Po niespełna trzech minutach, przytłaczającej mnie jeszcze bardziej wędrówki dołączyłam do przyjaciół. Patrzyli na mnie ze smutkiem wymalowanym na twarzy i oczekiwali wyjaśnień. Wskazałam skinieniem głowy, żebyśmy ruszyli, tak więc zrobiliśmy. Szliśmy powoli w stronę przystanku.
— Wydaje mi się, że Monice dzieje się krzywda — wydusiłam w końcu.
Spojrzeli po sobie, a później na mnie. Izabela jako pierwsza zabrała głos.
— O czym dokładnie mówisz?
— Że jest wykorzystywana. Jak pieprzona lalka. — Głos mi zadrżał, a serce ścisnął niewidzialny sznur. — Jak mogę wymagać od niej czegokolwiek? A raczej, jak mogę jej pomóc, hm? — Zamilkłam na chwilę. — Dlaczego to wszystko musi być takie trudne?
Chyba mnie zrozumieli, ponieważ przybrali poważne postawy. Iza chwyciła moją dłoń i ścisnęła ją mocno.
— Zosia, może coś źle usłyszałaś? Okej, Dawid jest skończonym draniem, ale chyba nie myślisz, że byłby do tego zdolny? — Próbowała mnie przekonać, ale ja wiedziałam swoje.
— Czegoś takiego nie da się przesłyszeć, uwierz mi.
Łukasz, który do tej pory był niewiarygodnie cichy, ożywił się i stanął naprzeciwko nas. Jego twarz pierwszy raz odkąd go znałam wyrażała tyle bólu i cierpienia. Zapragnęłam go przytulić, ale wiedziałam, że wtedy mógłby nie powiedzieć tego co chciał. Pomyślałam, że może naprawdę czuje coś do Moniki i ta sytuacja może dotyczyć go bardziej niż można się było spodziewać.
— Zosia, obiecuję ci, że pomożemy tobie i jej. Po prostu obiecuję i nie może być inaczej.
Jego słowa były tak szczere, że nie mogłabym w nie, nie uwierzyć. Uśmiechnęłam się cierpko i przytuliłam do niego z całych sił, co po mnie uczyniła też Izabela.
— Dziękuję wam, gdyby nie wy, na pewno bym sobie nie poradziła.
Leżałam przykryta po samą szyję kocem, kiedy do mojego pokoju wparowała mama, informując, że miałam gościa. Z początku chciałam powiedzieć, że byłam chora, nie miałam ochoty się z nikim widzieć. Cokolwiek. Jednak ostatecznie wydostałam się z „bezpiecznej kryjówki” i udałam się do salonu.
Na kanapie siedział nie kto inny jak Miłosz. Miłosz, którego nie widziałam ponad tydzień. Miłosz, którego widok wywołał we mnie chęć rzucenia się mu w ramiona i usłyszenia, że wszystko będzie dobrze.
Zamiast zrobić to co ubzdurała sobie moja chora wyobraźnia, podeszłam do mebla i usiadłam obok niego. Był ubrany jak zwykle, niby nic takiego, ale osobiście dziwacznie ciągnęło mnie do zwracania na to uwagi. Jasnobrązowa kurtka dobrze współgrała z kolorem jego oczu i włosów, wręcz nie mogłam oderwać wzroku.
Zauważyłam, że wystarczyło krótkie spojrzenie na niego, aby moje myśli przestały krążyć dookoła Moniki. Chyba musiałabym go częściej widywać.
— Cześć, co cię tutaj przygnało? — zapytałam, uśmiechając się delikatnie. Nie chciałam, żeby wyszło to sztucznie. Po części po jego przyjściu humor rzeczywiście mi się poprawił, ale nie aż tak, żeby od razu zarażać wszystkich optymizmem.
— Nie chciałabyś pogadać w nieco innym miejscu? — odpowiedział pytająco, zupełnie ignorując moje pytanie.
Spojrzał na mnie, mogłabym rzec, troskliwym wzrokiem, co sprawiło, że po moim ciele przeszedł dreszcz. Trudno było określić czy był on przyjemny czy też nie.
— Jakie masz na myśli?
Z jednej strony go rozumiałam, w kuchni byli moi rodzice i zapewne słyszeli każde słowo. Nie chciał, żeby wiedzieli o czym rozmawiamy. Zmarszczył czoło i wstał, wyciągając w moją stronę rękę. Zerknęłam na nią, unosząc brew. Nie do końca wiedziałam o co mu chodziło.
— Po prostu chodź — odezwał się i czekał, aż chwycę jego dłoń. Niepewnie, ale zrobiłam to i w środku skakałam z radości, jak ta mała dziesięcioletnia dziewczynka, którą byłam zanim wyjechał na studia i, która marzyła o podobnych sytuacjach z jego udziałem.
Wstałam z kanapy i wychodząc z domu zdążyłam jedynie założyć buty i złapać kurtkę.
Szliśmy chodnikiem, dookoła było ciemno, a jedynym źródłem światła były uliczne lampy. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego przyszedł. Nie lubiłam tego u siebie. Tego wiecznego zastanawiania się, analizowania każdej drobnostki. Ale jeszcze bardziej nie lubiłam niedomówień.
— A więc?
Zerknął na mnie przez lewę ramię i zaśmiał się pod nosem. Gdybym chociaż powiedziała coś śmiesznego, nie rozumiałam z czego wynikało jego rozbawienie.
— Od „więc” nie zaczyna się zdania — rzucił beztrosko i wzruszył ramionami. — Nie uczyli cię tego w szkole?
— Zaczęłam od „a”, głucholu — prychnęłam i walnęłam go delikatnie barkiem.
Zapadła chwila ciszy. Zastanawiało mnie, dlaczego w jego towarzystwie cisza mi sprzyjała.
— Chciałem pogadać — odezwał się po dłuższym czasie.
Spojrzałam na niego zdziwiona i chętna nieco głębszych wyjaśnień.
— O mnie, czy o tobie?
— O tobie — odpowiedział i wyciągnął z jednej kieszeni zapalniczkę, a z drugiej papierosa. Spojrzał na mnie ukradkiem i przez chwilę się wahał, jednak ostatecznie podpalił i przyłożył śmierdzącą rzecz do ust.
— Jeśli to Łukasz cię tu przysłał i po prosił, żebyś…
— Tak — przerwał mi.
Zmarszczyłam brwi i przystanęłam w miejscu. Cieszyłam się, że był ze mną szczery. Nawet wtedy, gdy powiedział mi dlaczego to na mnie rozładowywał swoje negatywne emocje. Jednak w tej chwili miałam ochotę mu przywalić. Chociaż raz chciałam poczuć, że zrobił to bezinteresownie. Choćby i miało to być kłamstwem. Poczuć to przynajmniej przez moment.
— Zwalniam cię z tego obowiązku, możesz wrócić do domu — powiedziałam beznamiętnie i odwróciłam się na pięcie. Nie zdążyłam odejść zbyt daleko, Miłosz zdążył chwycić mnie za ramię i zatrzymać.
— Gdybym nie chciał, nie byłoby mnie tu — odpowiedział. Nieprzyjemny zapach sprawił, że przymknęłam oczy i odwróciłam głowę. — Nie wierzysz mi?
— Wierzę, ale capi ci z buzi — przyznałam. Odsunął się ode mnie i zaciągnął się papierosem po to, aby wypuścić dym w moją stronę. — Jesteś okropny.
— A ty rozdrażniona.
Przeniosłam ciężar ciała na jedną nogę i spojrzałam na niego spod byka.
— Bo dmuchasz mi dymem prosto w twarz — prychnęłam.
Znów się zaśmiał i rzucił połowę papierosa na ziemię, po czym nadepnął na niego.
— Okej, przepraszam. Chciałem, żebyś przez chwilę pomyślała o czymś innym.
— A o czym takim wydaje ci się, że myślałam?
Zamilkł. Podniósł głowę w górę, a po chwili wskazał dłonią jakiś punkt na niebie.
— Patrz, gwiazda mruga do nas.
— O czym ty gadasz? — zapytałam, podążając wzrokiem we wskazanym kierunku. — Przecież niebo jest zachmurzone, nic nie widać.
W jednej chwili poczułam, jak zaczyna mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać swoim przedziwnym śmiechem na cały regulator i starałam się mu wyrwać, ale to nic nie dawało. Po czasie sam przestał, ale jego ręce wciąż spoczywały na mojej talii.
— I jak, lepiej? — wyszeptał, patrząc na mnie uważnie.
Próbowałam nie myśleć o nieciekawym zapachu i piekących mnie policzkach. Spuściłam głowę i wysapałam ciche „tak”.
Czułam cudownie przyjemne uczucie w podbrzuszu. Czy możemy tkwić w tej chwili już zawsze?
Cześć!
Jestem, ktoś tęsknił? Dziękuję za wspaniałe słowa, który dodały mi sił i chęci do pisania. Po prawie dwóch miesiącach przerwy napisałam ten rozdział w dwa dni, co uznaję za sukces.
Tak, zamierzam skończyć to opowiadanie, hah.
Przeczytałam wszystkie napisane dotychczas rozdziały i wiecie co? Wcale nie są tak pozbawione sensu jak myślałam, obym tego nie popsuła.Przykro mi, że nie zdążyłam napisać go przed świętami i złożyć Wam świątecznych życzeń. Ale w zamian życzę Wam udanego sylwestra i najcudowniejszego nowego roku pełnego szalonych przygód!Zapraszam Was też serdecznie na mojego KLIK i tutaj [KLIK]. (Uważam, że ta osóbka ma wielki talent i nie mogę pojąć dlaczego praktycznie tylko ja u niej komentuję. Jeśli macie moment możecie zerknąć^^).
Tulę, Shoshano.
Ps. Rozdział sprawdzany na szybko, ponieważ chciałam go jak najszybciej dodać dlatego mogą pojawić się jakieś błędy. Jeśli jakieś znajdziecie - dajcie mi znać. I oczywiście czy podobał Wam się rozdział?
Wielka szkoda, że pomysł Zosi i jej dwójki przyjaciół nie wypalił i nie udało się jej oczyścić z zarzutów. Dziewczyna znalazła się w naprawdę nieciekawej sytuacji. Praktycznie nikt nie wierzy w jej niewinność, nawet rodzice. To musi być dla niej bardzo trudne.
OdpowiedzUsuńJeśli to nagranie rzeczywiście zostało zniszczone to szansę na udowodnienie winy Dawida bardzo spadły. W końcu na słowo nikt jej nie uwierzy.
Nie podzielam współczucia Zosi dla Moniki. Dziewczyna ma za swoje. Wszyscy od początku ostrzegali ją przed Dawidem, ale ona nie chciała słuchać. Dla niego od początku była tylko zabawką. Szkoda, że tak późno to sobie uświadomiła.
Zaskoczyło mnie, że Miłosz postanowił przyjść i pocieszyć Zosię. Mimo że Łukasz go do tego namówił to jednak ona musi coś dla niego znaczyć, skoro bez żadnych sprzeciwisprzeciwów spełnił prośbę brata.
Coraz bardziej podoba mi się relacja Zosi z Miłoszem. Widać, że dobrze się rozumieją i czują w swoim towarzystwie. Nie mogę się doczekać, żeby dowiedzieć się ,jak to wszystko dalej się potoczy.
DkatwfiDlatego życzę dużo weny. Bardzo się ciesząc, że jednak postanowiłaś kontynuować tą historię. 🙂
Hej kochana!
OdpowiedzUsuńZebrałam się, przeczytałam. Wszystko na raz ^^ I uważam, że ta historia ma wielki potencjał! Lubię czytać Twoje prace, są takie złożone, wszystko do siebie pasuje i cudowne!
Szczerze? Ciekawe masz pomysły :D W sensie... Ja osobiście bardzo polubiłam tego Miłosza, taki specyficzny typ faceta - podoba mi się! Ogólnie mi się taki typ podoba, dlatego skradłaś resztę mojego serca, która nie jest jeszcze zajęta. Miłosz - OMFG YASSSS ♥
Ten Łukasz trochę mnie wkurza z tymi swoimi humorkami. Podobno gorzej od kobiety podczas okresu zachowuje się tylko facet, który psychicznie ma okres. O mamo. Wtedy to najlepiej uciekać, albo użyć przemocy, aby się ogarnął. Dlaczego Zośka go nie walnęła? Pewna jestem, że trochę by pomogło. W moich przypadkach "męskiego okresu" zwykle działa XDDD
Izabela. Cóż. Myślę, że powinna powiedzieć Łukaszowi o swoich uczuciach, ale na własnym przykładzie - dobrze wiesz co mam na myśli - to on się chyba powinien domyślić. TO PO PROSTU WIDAĆ. Nie pozdrawiam w tym przypadku XD Ale ogólnie jako postać, czy charakter bardzo mi się podoba.
Ogólnie cała historia ma pewną duszę. Twoją. Pięknie ubierasz ją w słowa i jestem śmiertelnie ciekawa, co wyjdzie z tym Dawidem! Kurde, takie ładne imię, a taki dupek. Jak 3/4 męskiego społeczeństwa, gdyby dobrze się przyjrzeć ^^
Różnica wieku. Z własnego doświadczenia nie jest ona ważna. Ważna jest miłość, no nie? No i nie jest ona łatwa. Przekichane. Liczę mocno na Miłosza i Zosię!
Uda im się...
I'm a beliver <3
Czekam na next!
Tulę mocno i dziękuję za ten link ♥
Cherry
ja
OdpowiedzUsuńno wróce tutaj w dzień
OdpowiedzUsuńwspaniały tak jak wszystkie 💛
OdpowiedzUsuńFajnie że jednak postanowiłaś z nami zostać Wspaniały rozdział :*
OdpowiedzUsuń