sobota, 27 października 2018

Rozdział 9



   Przyciskałam kawałek materiału do nosa i mrużyłam oczy, opierając głowę o ścianę. Sytuacja sprzed kilkudziesięciu, może i więcej, minut ciągle pojawiała mi się przed oczami, a mój umysł starał się to poukładać. W tamtej chwili miałam wrażenie, że znajduję się w jakimś głupim filmie, nad którego scenariuszem pracowała niedorozwinięta osoba. Z całym szacunkiem dla takich osób. 
   — Zosia — usłyszałam przejęty głos swojej rodzicielki. 
   Otworzyłam niechętnie oczy i spojrzałam w jej stronę. Podeszła do mnie i niepewnie zabrała chustkę, odsłaniając twarz. Chwyciła za podbródek i oglądała nos przez chwilę. Nie wiem czy chciała sprawdzić swoje kwalifikacje nabyte na kilkudniowym kursie pierwszej pomocy, czy robiła to ze zwykłego niedowierzania. 
   — W coś ty się wpakowała, co? — wyszeptała i oddała mi materiał. 
   Nie dziwiłam się, że zareagowała właśnie w taki sposób. Przez kilka lat mojej edukacji byłam zamieszana tylko w jeden incydent i to dotyczący niewykonania jednej z ważniejszych gazetek, co i tak uszło mi na sucho, a dodatkowo był bardziej niż śmieszny. Aż tu nagle następuje kwestia włączenia alarmu przeciwpożarowego i widoku dziecka z zakrwawioną twarzą. Domyślałam się, że to nic satysfakcjonującego. 
   Kiedy chciałam jej odpowiedzieć z gabinetu, obok którego zostawił mnie Niezwykle Miły Nauczyciel, wyszedł sam dyrektor i wezwał nas po nazwisku, jakbyśmy znajdowali się w sądzie, albo w przychodni. Gdyby tak bardzo nie bolał mnie nos, chyba nawet bym się roześmiała. 
   Mężczyzna miał na sobie służbowy, granatowy garnitur i jedyne czego mu brakowało to krawatu. Jego lekko siwe, ale wciąż gęste włosy były krótkie i sprawiały, że głowa wyglądała jeszcze bardziej jajowato niż można by się spodziewać. Nie zapuszczał zarostu, co zdecydowanie odejmowało mu lat. Gdybym spotkała go na ulicy śmiało mogłabym powiedzieć, że jest dobrym i przyjaznym człowiekiem. Jednak, biorąc pod uwagę bieżącą sytuację, wzbudzał we mnie niemały niepokój. 
   Pomieszczenie było schludne i sprawiało wrażenie, jakby każdy przedmiot miał odgórnie wyznaczone miejsce, a zakłócenie tej hierarchii równałoby się ze srogą karą. Usiadłam na jednym z krzeseł, na przeciwko biurka. Dyrektor mówił coś przez czas, kiedy dokładniej mu się przyglądałam, ale nie potrafiłam się skupić. Dopiero, gdy mama usiadła obok mnie, a on przed nami, byłam w stanie cokolwiek zrozumieć.
   — Czy pański mąż do nas dołączy? 
   — Niestety nie kontaktowałam się z nim. Kiedy tylko odebrałam telefon od pana wsiadłam w samochód i przyjechałam. Myślałam, że on również będzie poinformowany — odpowiedziała spokojnie. 
   — Rozumiem — rzekł poważnym głosem i poprawił rękawy od marynarki. — Nie będę ukrywał, sytuacja wygląda naprawdę poważnie. 
   — Nie wątpię. Widzi pan, twarz mojej córki? Kto mógł jej to zrobić? 
   W tamtej chwili mężczyzna pierwszy raz odkąd weszłam do gabinetu skupił na mnie swój wzrok na dłużej niż dwie sekundy. Jego twarz zmieniła się na chwilę, jednak nie potrafiłam jej rozgryźć. Zaczęłam się zastanawiać jaką wersję wydarzeń poznał. 
   — Proszę o zachowanie spokoju. — Przeniósł spojrzenie na moją mamę i zaczął monolog. — Z tego co donieśli nam świadkowie pańska córka ukradła klucze do sali, zniszczyła pracę swoich kolegów z klasy, w tym również swój wkład. W momencie, gdy świadek udał się do klasy po zostawiony plecak, zastał ją na gorącym uczynku, dlatego rzuciła się na niego. Podczas szamotaniny upadła, uderzając głową o ławkę, a kiedy chciała uciec z miejsca zdarzenia, włączyła alarm przeciwpożarowy, chcąc wzbudzić panikę w innych uczniach i skupić uwagę na czymś zupełnie innym. Jednak świadkowi udało się ją zatrzymać, zamykając drzwi od sali i od razu wezwał nauczyciela. 
   Czułam jak żołądek podchodzi mi do gardła. Czy to możliwe, żeby wymyślić coś takiego? Czy możliwym jest, żeby uwierzyć w takie bzdury? 
   — Pan chyba zwariował, ona nigdy… nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego! — uniosła się moja rodzicielka. 
   — Znaleźliśmy przy niej klucze, co potwierdza… 
   — A monitoring? Nie macie w szkole kamer? — Moja rodzicielka coraz bardziej traciła kontrolę nad sobą. 
   Starałam się myśleć racjonalnie, ale tylko wrastała we mnie panika. Pierwszy raz znajdowałam się w takiej sytuacji i nie miałam pojęcia co robić. Chciałam nie musieć wracać się wtedy do tej przeklętej klasy. 
   — Oczywiście, że mamy, niestety akurat od kilku dni były niesprawne i dopiero jutro mieliśmy się nimi zająć. — Był opanowany, mogłam powiedzieć, że aż za bardzo. Coś mi nie pasowało, ale nie wiedziałam co. 
   — Czyli przyszłam tutaj po to, żeby wysłuchiwać bzdur na temat własnej córki i nawet nie ma jak udowodnić że jest niewinna czy też winna? Poza tym myślę, że pana obowiązkiem jest dobro ucznia, tak? Jak można z góry zakładać, że wszystko jest jej winą? Znam ją bardzo dobrze i nie chcę mi się wierzyć, że to wszystko co pan powiedział jest prawdą. 
   — Świadek jest dzieckiem niezwykle cenionych osób w naszym mieście, więc uważam, że jego zeznania są wiarygodne. 
   Zamrugałam kilkukrotnie i spuściłam głowę, zaczynając bawić się palcami u dłoni. Dawid synem kogoś cenionego? Czyli miał uniknąć konsekwencji, bo dobrze mu się trafiło? Zaczęłam czuć ogromną złość i bezsilność. 
   — Chyba pan w tej chwili żartuje. Nie chce pan być sprawiedliwy, tylko wygodny — rzuciła wprost kobieta. 
   — Mamo, ja… — Chciałam jej przerwać, ponieważ to wszystko zaczęło mnie przerastać. Nie miałam jak siebie bronić, przynajmniej na razie. Zapewne czegokolwiek bym nie powiedziała, moje słowa zostałyby podważone. 
   — Cicho — rozkazała. 
   — Uważam, że pańska córka jest najprawdopodobniej sprawczynią całego zamieszania, jednak postaram się dokładniej zweryfikować całą sytuację. W obecnej chwili jest zawieszona na tydzień, jej zachowanie zostaje obniżone, a jako zadośćuczynienie będzie musiała w każdy czwartek po zajęciach pomagać w szkolnej bibliotece. — oświadczył mężczyzna i zerknął na mnie, teatralnie unosząc jedną brew. 
   — Ale proszę pana, ja… — wyjąkałam. Ręce zaczęły mi się trząść, a serce niemiłosiernie szybko bić. 
   — Ach, zapomniałbym. Twoja klasa jest zdyskwalifikowana z konkursu. Z racji, że to pierwszy taki wybryk, postanowiłem dać ci najłagodniejszą karę. Proszę też mieć na uwadze, że nie wezwałem policji, choć powinienem. 
   — Nic nie zrobiłam, naprawdę. — Niemal krzyknęłam. 
   — Przykro mi, ale to słowo przeciwko słowu. Dwie osoby potwierdziły opisane wydarzenia, dlatego muszę działać szybko. To porządna szkoła, a nie pierwsza lepsza. Mam nadzieję, że kiedyś panno Kowal, to zrozumiesz. 
   Słowo przeciwko słowu. Zawsze wybiera się to bogatsze słowo, czy jak? 
   — Każe pan niewłaściwą osobę — mówiłam. Miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz, że za tym wszystkim stoi Dawid. Ale po przedstawieniu jego poglądu na te okoliczności, traciłam nadzieję, że mi uwierzy. 
   — To wszystko. Pani Kowal, proszę o zjawienie się w szkole w poniedziałek, aby omówić sprawę zawieszenia. Do widzenia. 
   Rodzicielka zawiesiła na moment wzrok na mężczyźnie. Gdyby wzrok mógł zabijać, przypuszczam, że dyrektor mógłby mieć poważny problem. 
   — Do widzenia — odparła z niedowierzaniem i chwyciła mnie za rękę, ciągnąc za sobą ku wyjściu. 
   — Nic nie zrobiłam, mamo… wierzysz mi? — zapytałam, gdy siedziałyśmy już w samochodzie i powoli jechałyśmy do domu. 
   — Kochanie, zawsze byłam po twojej stronie i nic się w tej kwestii nie zmieniło, ale… 
   Przełknęłam głośno ślinę. Przyjrzałam się jej uważniej i spostrzegłam zmarszczki na czole, które pojawiały się niezwykle rzadko. 
   — Ale? 
   — Muszę sobie wszystko na spokojnie przemyśleć — powiedziała dobitnie. — Czy jest coś co chciałabyś mi powiedzieć? Może coś się u ciebie zmieniło? 
   — Mamo, jestem ciągle tak samo dob… — zacięłam się. Ponownie serce zaczęło przyspieszać. Przypomniałam sobie Miłosza i moją niepewność w uczuciach co do niego. O tym, że w ogóle nie wspomniałam o nim Izabeli, ani Łukaszowi, chociaż obiecaliśmy sobie brak sekretów. Czy na pewno byłam dobrą osobą? Może nie do końca w sprawie relacji z przyjaciółmi, ale przecież to nie ja odpowiadałam za cały ten zamęt w szkole. — Jestem na tyle dobra, żeby nie robić tak okropnych rzeczy. 
   — W porządku. Teraz trzeba będzie to jakoś rozwiązać. No i powiedzieć tacie. 
   Zerknęłam na nią z przerażeniem w oczach. Tylko nie rozmowa z tatą. 
   — Porozmawiasz z nim? — spytałam niepewnie. 
   Pokręciła głową i westchnęła. 
   — Niech będzie — odpowiedziała krótko. — Jak tam twój nos? 
   Zmieniła temat, za co byłam jej niezmiernie wdzięczna. Chciałam już zapomnieć o dzisiejszym dniu i po prostu położyć się spać. 
   — Myślę, że jest tylko stłuczony. Tak w ogóle sama go oglądałaś. 
   Zaśmiała się gorzko. 
   — Nie jestem ekspertką, ale przypuszczam, że to nic takiego. Z resztą i tak nie dałabyś się zaciągnąć do lekarza. 
   — Zgadza się. 
   Po mojej odpowiedzi zapadła długa cisza, która trwała nie tylko pomiędzy nami, ale też wewnątrz mnie. 



   Po dotarciu do domu wparowałam do swojego pokoju najszybciej jak potrafiłam. Chciałam odseparować się od reszty świata, zapomnieć o wszystkim co się wydarzyło. Drzwi zamknęły się z hukiem, a ja osunęłam się po nich na podłogę. Uderzyłam się kilkukrotnie z otwartej dłoni w policzek, jednak kiedy zrozumiałam, że nic mi to nie da, a moje zachowanie jest irracjonalne zachciało mi się płakać. 
   Wzięłam kilka głębokich wdechów i stłumiłam w sobie krzyk. Zaczęłam myśleć nad tym co mogło kierować Moniką i o tym, jak mogłabym z nią porozmawiać. Musiała istnieć szansa, żeby zdradziła prawdziwą wersję, a nie zmyśloną przez tego idiotę. Musiałam wymyślić coś co pomogłoby udowodnić moją niewinność. 
   Kiedy byłam pogrążona w rozmyślaniach poczułam wibracje telefonu. Sięgnęłam do kieszeni i dostrzegając imię przyjaciółki, bez zastanowienia odebrałam. 
   — Zosia! Jak dobrze, że odebrałaś. Wszystko u ciebie okej? 
   Słysząc jej głos poczułam niewyjaśnioną ulgę. 
   — Gdy tylko usłyszałam alarm, chciałam wrócić, ale nauczyciele zatrzymali wszystkich na zewnątrz, a potem zrobiło się takie zamieszanie, że już nic nie wiedziałam i jedyne co mi zostało to ich posłuchać i wrócić do domu. Nawet nie wiesz jak się martwiłam! Dlaczego wcześniej nie odebrałaś? — kontynuowała przejęta. 
   — Miałam wyciszony — wykrztusiłam, po czym zacisnęłam usta w wąską linię. 
   — Co się stało? Ponoć alarm był fałszywy. 
   — Wiem, Iza… 
   Nie miałam pojęcia jak jej wszystko powiedzieć, czy w ogóle byłam w stanie to zrobić? 
  — Chyba mam kłopoty — dodałam ciszej. 
   — W jakim sensie? Masz coś wspólnego z tym alarmem? 
   Była zaskoczona i zapewne ogromnie spragniona wyjaśnień. 
   — Nawet więcej niż myślisz. — Wzięłam głęboki oddech. — Zostałam zawieszona, rozumiesz? Moja klasa zostanie zdyskwalifikowana z konkursu, dyrektor nie chce mnie słuchać, a moja mama chyba już mi nie ufa, mam dość! — Głos zaczął mi się trząść, a dodatkowo sama byłam zdziwiona tym nagłym wybuchem. 
   — Ej, tylko spokojnie. Nie płacz, bo to w niczym nie pomoże. Na początek może opowiesz po kolei co się działo? 
  — Yhm — wyszeptałam tylko i dałam sobie chwilę na zebranie myśli. 
   Mówiłam szybko, wracając do poprzednich wypowiedzi i uzupełniając je odpowiednimi informacjami. Co jakiś czas dodawałam też, że byłam ogromnie głupia i nie potrafiłam zrozumieć tamtych wydarzeń, a w szczególności decyzji dyrektora. 
   — Zosia, masz przerąbane — podsumowała, kiedy skończyłam. 
   Zmarszczyłam brwi. Zdecydowanie wybrała najlepszą opcję, żeby mi to przekazać. 
   — Ta, dobrze to ujęłaś — sapnęłam i przetarłam twarz dłonią. 
   — Ale, że Monika i Dawid? — Usłyszałam westchnięcie w słuchawce 
   — Też nie mogę tego zrozumieć. Dlaczego ja mam za to wszystko odpowiedzieć? Przecież nic nie zrobiłam! 
   Im dłużej myślałam jak to rozwiązać, tym mniej wiedziałam o tym co mogłabym zrobić. 
   — Czekaj… mówiłaś, że Monika to nagrywała tak? Czyli masz dowód. Wystarczy tylko zdobyć to nagranie. 
   Na moment przestałam oddychać. Nagle odzyskałam kapkę nadziei, że mogę udowodnić jak było naprawdę.
   — Iza! Jesteś genialna! — pisnęłam, jednak po chwili mój entuzjazm znacznie osłabł. — Ale jak chcesz to zrobić? Poza tym nie wiem kogo była kamera. Nawet jeśli należała do Moniki to jaką mamy pewność, że uda się ją przekonać, żeby ją oddała? Mówiłam ci jak zareagowała, gdy chciałam wyprowadzić ją z sali…
   — No tak, to może być kłopot, ale przecież jesteśmy trio! Wieczne trio. — Zachichotała. — Czego my nie dokonamy, co?
   Zawtórowałam. Co ja bym bez niej zrobiła?


Cześć!
Rozdział po miesiącu, hm... Mogę prosić o wybaczenie?
Ponownie męczyłam się z pisaniem rozdziału, ponieważ mam upierdliwie silne wrażenie, że wątek z Dawidem jest mocno przerysowany. Koniecznie dajcie mi znać czy tak jest. Może sobie coś ubzdurałam, bo dotychczas pisałam tylko typowo "miłosną" akcję, a w niej mało było prawdziwej akcji, a z tego co planuję trochę będzie się działo (XD).
Jak wrażenia po rozdziale? Macie jakiś pomysł jak wieczne trio może poradzić sobie z tą całą sytuacją? Albo nasuwają Wam się jakieś dodatkowe pytania? Jeśli coś jest nie jasne (a odpowiedź nie zdradzi dalszego rozwoju wydarzeń) postaram się wyjaśnić.
Chciałabym też zaprosić na mojego wattpada KLIK, gdzie rozpoczęłam taki malutki "projekt" (raczej "pracę", ale projekt lepiej brzmi, hah). Mam nadzieję, że chociaż jedna duszyczka tam zerknie i oceni, czy ma sens i jak się podoba ^-^.
Dziękuję z całego serduszka za wszystkie ciepłe słowa, jesteście cudowni!
Tulę, Shoshano.
Ps. Wolę jeśli czasem ktoś mnie porządnie skrytykuje, wtedy mam więcej motywacji, dlatego nie bójcie się pisać tego co myślicie! Nie musicie mi tak słodzić. Aż trudno mi uwierzyć, że piszę tak dobrze, yh.

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Zosia jest kretynką w tym rozdziale, jezu.
      Gdybym ja była w takiej sytuacji, gdzie ktoś niesprawiedliwe zarzuca mi winę, przetrząsnęłabym całą szkołę i ustawiła ich wszystkich do pionu. A ona tym czasem nawet nie próbowała się wytłumaczyć.

      Wrócę jak ochłonę, bo zaraz wyjdę z siebie.

      Usuń
  2. Ogromnie współczuję Zosi. To jak niesprawiedliwe została potraktowana przez dyrektora szkoły, nie mieści się po prostu w głowie. Uwierzył Dawidowi tylko dlatego, że ma wpływowych rodziców... Brak słów po prostu. Dziewczyna znalazła nie w niewłaściwym miejscu i czasie, a teraz ponosi konsekwencje czyjejś głupoty.
    Jak Monika w ogóle mogła zrobić coś takiego? Wyrzuty sumienia powinny ją prześladować. Po tym, jak naraziła Zosię na takie problemy, a ona jej jeszcze pomagała.
    Najbardziej martwi mnie jednak to, że nawet mama do końca nie uwierzyła niewinności Zosi. Przecież doskonale ją zna. Dlaczego więc zaczęła wątpić w wersję jej córki?
    Oby to wszystko, jak najszybciej się wyjaśniło.
    Dobrze, że przynajmniej Iza stanęła na wysokości zadania i wspiera dziewczynę. Życzę im, aby zdobyły to nagranie i Dawid poniósł karę za swoje skandaliczne zachowanie.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. JEZU DOBRA WRÓCE JUTRO
    (jak zwykle jestem nieogarnięta)

    OdpowiedzUsuń

layout by oreuis