niedziela, 30 września 2018

Rozdział 8


   — Mogłabyś pójść do sklepu po ciastka? — Do moich uszu dotarł spokojny głos rodzicielki. Przeniosłam spojrzenie z telefonu na nią i uniosłam brew. — Czemu masz taką minę? Ciocia ma wpaść na kawę za godzinę, proszę idź. 
    — Okej, okej — westchnęłam i wstałam z kanapy, chowając urządzenie do kieszeni. 
   Niedzielne popołudnie zapowiadało się całkiem zwyczajnie. Najczęściej po obiedzie albo ktoś odwiedzał nas, albo to my do kogoś jechaliśmy, tak miało być też tego dnia. Posłusznie wyszłam z domu, zabierając pieniądze i udałam się w stronę pobliskiego sklepu. Na moje szczęście droga mijała mi dosyć przyjemnie. Chłodny, ale delikatny wiatr owijał moją twarz. Naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie i skrzyżowałam ręce. 
   Wioska nie była jakoś niesamowicie obszerna, ruch na ulicach nie był duży, ludzi też prawie nie było widać, ale nie można było się temu dziwić. W końcu ten jeden dzień w tygodniu spędzało się z rodziną. Przynajmniej tak to właśnie bywało u mnie. 
   Kiedy dotarłam do celu, pchnęłam szklane drzwi i weszłam do środka, od razu kierując się na dział ze słodyczami. Zajęło mi chwilę zastanowienie się nad tym jakie wziąć. Zdecydowałam się na czekoladowe z kremowym nadzieniem, które były moimi ulubionymi. Jak na złość były na wyższej półce, przez co musiałam stanąć na palcach, aby móc ich dosięgnąć. Kiedy już trzymałam opakowanie w placach, ono stwierdziło, że fajnie byłoby wysmyknąć się prosto na białe płytki. 
   — Mogłabyś bardziej uważać. 
   Przeszył mnie zimny dreszcz. Ten głos mógł należeć tylko do jednej osoby. Spojrzałam przed siebie, a moim oczom ukazał się Miłosz, który właśnie nachylał się po pudełko. 
   — Proszę — powiedział, podając mi słodkości. 
   Zmieszałam się nieco, przez co spuściłam głowę. Nie potrafiłam rozgryźć uczucia, które mną zawładnęło. Dlaczego tyle myślałam o tym, żeby się na niego natknąć, ale kiedy już się tak działo, chciałam jak najszybciej od niego uciekać?
   — Dziękuję — rzuciłam i mocniej ścisnęłam opakowanie w dłoniach. — Że też nawet w sklepie muszę na ciebie wpadać — wymsknęło mi się. 
   — Nie przepadasz za mną? — prychnął. 
   Zerknęłam w jego stronę i uśmiechnęłam się pewnie. Nie mogłam przecież cały czas zachowywać się przy nim w tak dziwaczny sposób. Strasznie mnie to irytowało. 
   Jego postawa przypominała obojętną, ale zaciśnięta pięść przekazywała zupełnie inne emocje. Chociaż to pewnie tylko moja wyobraźnia, była zdecydowanie zbyt wybujała i tyle. 
   — Tak.
   Jego wyraz twarzy sprawił, że zachciało mi się śmiać. Otworzył szeroko oczy i przekrzywił głowę. 
   — To znaczy… nie — poprawiłam się i zachichotałam. 
   Chwycił się teatralnie za serce i odetchnął z ulgą. 
   — Już się bałem. 
   Przewróciłam oczami i pokręciłam głową z niedowierzaniem. Że też ciągle potrafił zachowywać się jak jego piętnastoletnia wersja. Oczywiście nie uważałam tego za coś złego. 
   — Zmieniłaś się. — Gdy to powiedział rozmowa stała się jakaś poważniejsza, a przecież byliśmy w sklepie spożywczym. Czy normalnie poważne rozmowy też prowadzi się w takich specyficznych miejscach? 
   — Nie mam już dziesięciu lat — odpowiedziałam spokojnie. 
   Pokiwał głową, jakby zgadzał się z moimi słowami. 
   — W końcu minęło siedem lat — wyszeptał, niby do siebie. — Wiesz, dziwnie tak wrócić na stare śmieci. Trudno ponownie się tutaj odnaleźć. 
   — Mówiłeś, że nie wiesz na ile zostajesz, więc jeśli na krótko, to nie musisz się odnajdywać. 
   Zaśmiał się, ale raczej nie było mu do śmiechu. 
   — Może pogadamy na zewnątrz? 
   Obejrzałam się dookoła i spostrzegłam sklepowe regały. No tak, przez ten moment zupełnie zapomniałam gdzie się znajdowaliśmy. To było dla mnie coś nowego. 
   — Ach, tak — odparłam i udałam się do kasy. 
   Zapłaciłam za zakupy i wyszłam. Miłosz stał jeszcze przez chwilę przy kasie i z tego co zauważyłam kupował papierosy. Zamrugałam kilkukrotnie i spuściłam głowę. Może i w jego zachowaniu przebijała się jego dawna natura, ale mimo wszystko nie był już nastolatkiem. 
   — Na czym skończyliśmy? — spytał, kiedy znalazł się obok mnie. 
   — O twoim odnajdywaniu. 
   — No tak. 
   Zapadła krótka cisza. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i paczkę, z której wyciągnął papierosa. 
   — Nie będzie ci przeszkadzać, jeśli zapalę? 
   Patrzył na mnie, mieląc w dłoniach małą rzecz. 
   — Będzie — przyznałam szczerze. — Ale i tak pewnie zapalisz — dodałam, wzruszając ramionami. 
   Ku mojemu zdziwieniu po kilku sekundach schował wszystko na swoje miejsce i włożył ręce do kieszeni. 
   — Odprowadzę cię — zakomunikował, po czym ruszyliśmy wolnym krokiem w kierunku mojego domu. 
   Miałam wrażenie, że tak naprawdę nie miał już ochoty na rozmowę. Mimo wszystko postanowiłam zaryzykować. 
   — Więc, na ile zostajesz? 
   Westchnął ciężko i odkaszlnął, jakby chciał zdobyć czas na przemyślenie odpowiedzi. 
  — Powiedzmy, że na razie nie zamierzam wyjeżdżać.
   — Rozumiem. 
   Od dłuższego czasu zastanawiało mnie dlaczego postanowił wrócić, a od wczoraj gdzieś z tyłu głowy pojawiało się pytanie, dlaczego był w kiepskim stanie. 
   — Dlaczego wróciłeś? — zapytałam, zanim zdążyłam się zastanowić. 
   — Dlaczego pytasz? — Jego głos nie wyrażał zdenerwowania czy też żalu. Był neutralny. 
   Bo mi na tobie zależy.
   Bo chcę wiedzieć czy to przez ciebie Łukasz tak dziwnie się zachowuje i, czy będę mogła mu wtedy jakoś pomóc. 
   Bo chcę poznać nowego ciebie. 
   Zdecydowanie chodziło o Łukasza. 
   — Dlaczego nie odpowiadasz? — Postanowiłam się z nim nieco podroczyć. 
   — Nie za dużo tego dlaczego? 
   Zwolnił kroku i posłał mi wymowne spojrzenie. 
   — Chcę wiedzieć. 
   Wrócił wzrokiem na chodnik. Ja natomiast co chwile na niego spoglądałam. Nie mogłam się oprzeć. 
   — Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. 
   — Po prostu odpowiedz — jęknęłam zniecierpliwiona. 
   Wziął głęboki oddech i przystanął. 
   — Straciłem pracę, zabrakło mi na czynsz, przez co wyrzucili mnie z mieszkania. Kiedy Laura się o tym dowiedziała postanowiła mnie zostawić, a na dodatek zrobiłem jeszcze kilka głupich rzeczy przez co mam teraz przerąbane. To tak w skrócie. 
   Kiedy wypowiedział imię dziewczyny zauważyłam niemały grymas na jego ustach. Czyżby za bardzo się zagalopował i nie chciał mi o tym mówić? Czy raczej chodziło o wspomnienie jej samej? 
   Stałam jak przyklejona do podłoża. Nie spodziewałam się takiego wyznania. Rozwarłam delikatnie usta, ale ostatecznie nic nie powiedziałam. Zamiast tego zrobiłam najpewniej najgorszą rzecz, jaką mogłam. 
   Przełożyłam pudełko do jednej ręki i przytuliłam go niepewnie. Czułam jak jego ciało się spina. Trwałam w tej pozycji do czasu, kiedy mnie od siebie odsunął. Bałam się na niego spojrzeć. Zachowałam się w głupi sposób. Dopiero co powiedział, że zostawiła go dziewczyna, a tutaj jakaś małolata się do niego przyczepiła. 
   — Przepraszam — wyszeptałam i założyłam kosmyk włosów za ucho. 
   Odkaszlnął i wypuścił powietrze ze świstem. 
   — Nic się nie stało — odparł i puknął mnie w ramię. 
   Spojrzałam na niego. Drapał się po karku, co kiedyś było u niego gestem zakłopotania. Ciekawe czy w tamtej chwili też tak było. 
   — Nie powinnam naciskać. 
   — To nie jakaś ogromna tajemnica, więc się tym nie zadręczaj. Po za tym to nie twoja wina, że zawaliłem. 
   Ponownie powstała między nami cisza, podczas której ruszyliśmy przed siebie. 
   — Jeśli będziesz chciał… cokolwiek, no wiesz… — mówiłam, zacinając się. 
   — Spokojnie, nie potrzebuję psychologa. 
   Nie to miałam na myśli, absolutnie nie to. Chciałam, żeby wiedział, że przy mnie nie musi się odnajdywać. Tylko nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. 
   — Jaki masz plan? 
   — To znaczy? — zapytał zdziwiony. 
   — Em… no… — zaczęłam, rozglądając się przy tym w różne strony. — Chodzi mi o to co zamierzasz teraz zrobić. 
   — Chyba znajdę jakąś dorywczą pracę, a później się zobaczy. 
   Zżerała mnie chęć zapytania go o Laurę, z trudem się powstrzymałam. 
   — Rozumiem — odpowiedziałam. 
   Po chwili marszu dostrzegłam swoje mieszkanie. 
   — Będę się już zbierał — rzucił. 
   Zmarszczyłam brwi, zasmucona. Sama nie do końca rozumiałam z czego to wynikało. Przecież miał mnie odprowadzić, nic więcej. 
   Poprawiłam pudełko w dłoni i zatrzymałam się. 
   — Dzięki za odprowadzenie — powiedziałam i wyciągnęłam rękę w jego kierunku. Spojrzał na nią ze zdziwieniem, ale po chwili uścisnął. 
   — Wiesz, jeśli mogłabyś to nie wspominaj nikomu o naszej rozmowie. 
   Wyprostowałam się i uśmiechnęłam do niego szeroko. 
   — Nikt nic ze mnie nie wyciągnie — odpowiedziałam i powoli ruszyłam w kierunku bramki.
   — Fajnie. Do zobaczenia. 
   Zanim weszłam na posesje obejrzałam się w jego kierunku. Podążał pewnym krokiem przed siebie, może to było dziwne, ale wydawało mi się, że coś uległo zmianie. Coś tak małego jak jedna z gwiazd, które spowijały niebo w dzień, kiedy wrócił.



   Ostatni tydzień minął spokojnie. Monika zasypywała mnie komentarzami odnośnie cudowności Dawida i ich kolejnym spotkaniu, które było jeszcze cudowniejsze niż się spodziewała. Przeszło mi wtedy przez myśl, że warto byłoby nauczyć ją jakichś innych epitetów. 
   Poza tym miałyśmy też okazję spędzić trochę więcej czasu, kiedy wraz z większością uczniów z naszej klasy pracowaliśmy w sali nad stoiskiem na zbliżający się „mini konkurs”. Musiałam przyznać, że nasza praca się opłaciła. Transparent wyglądał naprawdę dobrze, a samo stoisko przyciągało wzrok różnorodnymi akcesoriami. Wszystko zajęło nam dwa popołudnia, dlatego tym bardziej podobał mi się końcowy efekt. Po cichu liczyłam, że to właśnie my wygramy. 
   Po wypadzie nad jezioro sprawa z Izą i Łukaszem w pewnym stopniu się uspokoiła. Wszyscy staraliśmy się zapomnieć o ostatnich dniach i ponownie cieszyć się naszą przyjaźnią. Mogłam z ręką na sercu stwierdzić, że wszystko zaczęło się układać. 
   Jedyną sprawą, która zaprzątała mi umysł, była chęć zobaczenia się z Miłoszem. Od niedzieli nie miałam okazji się z nim spotkać, co teoretycznie nie było niczym nielogicznym, gdyż nic nas nie łączyło, jednak odczuwałam taką potrzebę. Dziwną, ściskającą wnętrzności, potrzebę. 
   — Zosia, ty jak zwykle we własnym świecie — zaśmiała się Izabela, która chwyciła mnie za łokieć, kiedy udało jej się mnie dogonić. 
   Było już po lekcjach i miałyśmy wracać razem na autobus. Zerknęłam na nią i posłałam jej szczery uśmiech. 
   — Jak ty mnie dobrze znasz — odpowiedziałam. — Zamyśliłam się. 
   Zrobiła podejrzliwą minę i poruszyła w zabawny sposób brwiami. 
   — A czym się tak mogłaś zamyślić, co? 
   Wiedziałam co miała na myśli. Czułam, że kiedy upewnię się w swoich uczuciach na pewno będę musiała jej opowiedzieć o Miłoszu. Na razie sama nie do końca wiedziałam czy po prostu nie przemawiała przeze mnie tęsknota za nim. Może to nie było nic takiego. Dlatego musiałam mieć niepodważalne dowody tego co czułam. 
   — Weź przestań. — Zaczerwieniłam się i odwróciłam głowę w przeciwległą stronę. 
   — Wiesz co, ty to się naprawdę nieźle zamyśliłaś. — Ponownie zaczęła się śmiać i poklepała mnie po plecach. 
   — Co? — Zdziwiłam się. 
   — Gdzie masz plecak? — Jej śmiech nie stawał się ani trochę cichszy. Przez co kilka osób, znajdujących się jeszcze w szkole, zerknęło na nas, ale nie przejęłam się tym. 
   — A niech to! Idź przodem, zaraz cię dogonię! — krzyknęłam, oddalając się w stronę klasy.
   — Ty to uważaj, żeby kiedyś głowy nie zapomnieć — odkrzyknęła. 
   Zaśmiałam się pod nosem i przyspieszyłam kroku. Miałam nadzieję, że nauczyciel nie zdążył jeszcze zamknąć klasy. Na moje szczęście, kiedy chwyciłam za klamkę drzwi się otworzyły. Weszłam do sali pewna siebie i przekonana o swoim jedynym celu, ale kiedy tylko spojrzałam na tyły pomieszczenia moje podbrzusze mocno się ścisnęło, a przez ciało przeszła nieprzyjemna fala gorąca. 
   Dawid trzymał kawałki rozwalonego stoiska i wymachiwał nimi przed kamerą, którą trzymała niska dziewczyna o wiśniowo-czarnych włosach. Mogła być nią tylko jedna osoba. 
   — Mamy gościa… też chcesz się zabawić, hm? — zapytał ciemnowłosy z ohydnym uśmieszkiem na ustach. Jego głos był przeładowany nienawiścią. 
   — Jak tu w ogóle weszliście? — spytałam, drżącym głosem. 
   Nie dowierzałam w to co widziałam. Jak jeszcze potrafiłam domyślić się, że chłopak po prostu sabotował naszą klasę, tak nie mogłam ogarnąć rozumem co wspólnego z tym wszystkim miała Monika. 
   — Nie twój interes — prychnął i powoli zaczął do mnie podchodzić. 
  Monika stała przy ścianie i jedyna zmiana jaka w niej zaszła była taka, że przestała nagrywać. Dopiero teraz, kiedy stała odwrócona do mnie bokiem, dostrzegłam beznamiętny wyraz twarzy. 
   — Nie przestawaj nagrywać — warknął do niej. Serce biło mi o wiele szybciej niż powinno, kiedy ciemnooka wykonywała jego polecenie. Rozwarłam nawet usta. Nie wiedziałam co robić. Biec i kogoś zawołać, czy spróbować załagodzić sprawę o ile jeszcze się dało? Miałam mętlik w głowie, a wszystko to przez obecność Moniki. Mimo wszystko nie chciałam narobić jej problemów. Chciałam mieć nadzieję, że po prostu on nią manipulował.
   — Nie waż się do mnie podchodzić — powiedziałam poważnie i na tyle groźnie ile umiałam. 
   Wyciągnęłam ręce przed siebie, aby móc go odepchnąć, jeśli zbyt mocno się zbliży. Zignorował moje słowa, a na dodatek przyspieszył kroku. Zaczęłam się cofać, a kiedy już chciałam wybiec z sali, chłopak uprzedził mnie i zamknął drzwi tuż przed nosem. 
   — Co obleciał cię strach? — sapnął, kiedy chwycił za mój lewy nadgarstek i wygiął mi rękę. 
   — Puszczaj idioto — warknęłam i walnęłam z całej siły w jego, jak i każdego innego chłopaka, czułe miejsce. 
   Podbiegłam szybko do Moniki i chwyciłam ją za dłoń. 
   — Dalej, zanim się otrząśnie — powiedziałam szybko i pociągnęłam ją za sobą. 
   — Zosia, ja nie mogę. — Jej głos był na granicy płaczu. 
   — Dziewczyno ogarnij się, to nic nie warty dupek, patrz co narobił! Nie rozumiem dlaczego z nim jesteś — mówiłam, nie przestając iść. 
   — Naprawdę nie chcę. — Wyrwała rękę i kucnęła przy chłopaku. 
   — Jak chcesz, chciałam jeszcze jakoś uratować ci tyłek, ale widzę, że jesteś ślepo zapatrzona w tego kretyna! Nie myśl, że ominą was konsekwencje. — Ostatnie słowa wypowiedziałam, wskazując placem na chłopaka. 
   Nim zdążyłam się zorientować Dawid sięgnął po coś leżącego blisko niego i rzucił tym z całej siły prosto w moją twarz. Nie zdążyłam się zasłonić, przez co poczułam tak silny ból, że aż upadłam na podłogę. Chwyciłam się za nos, a na palcach poczułam coś lepkiego. 
   — Dawaj kluczyki. — Głosy, które docierały do mojego umysłu były przygłuszone, ledwo potrafiłam je zrozumieć, a przed oczami pojawiały się mroczki. — Nigdy więcej ze mną nie zadzieraj, ani nie namawiaj mojej dziewczyny na przejście na twoją stronę, dziwko, zrozumiano? 
   — Dawid, co ty… 
   — Zamknij się — burknął. 
   Minęła chwila, przez którą powoli zaczęła wracać mi świadomość. 
   — Będziesz skończona, rozumiesz? — fuknął chłopak i włożył mi do jednej dłoni coś chłodnego. 
   Usłyszałam dźwięk roztrzaskującego się szkła, a po chwili niemiłosierny hałas. 
   — Nie ważne co powiesz, to ja wygram. — Chwycił mój podbródek i zmusił, żebym na niego spojrzała. 
   — Dawid! Dalej! 
   — Do niezobaczenia — dopowiedział tylko, a później nie słyszałam już nic, oprócz dudniącego sygnału. Czyżby włączył alarm przeciwpożarowy? 
   Kiedy spuściłam głowę i zerknęłam na dłoń, do której chłopak coś mi włożył, moim oczom ukazał się klucz. Klucz od klasy, do której miałam jedynie wrócić po plecak. 
   Spróbowałam się podnieść, ale bardzo ciężko było mi utrzymać równowagę. Nie potrafiłam stwierdzić po jakim czasie, może po kilku minutach, a może sekundach, do klasy wpadł nauczyciel. Bez ostrzeżenia szarpnął mnie za rękę, aż niemal upadłam na kolana z powodu tak gwałtownego ruchu. 
   — O co… 
   — Lepiej nic nie mów. Pogadasz sobie z dyrektorem — przerwał mi szorstko i zaczął ciągnąć korytarzem. 
   Bez żadnych wyjaśnień, jakby od razu uznał, że to ja byłam winna. O co tu w ogóle chodziło? To  chyba jakiś koszmar.



Cześć!
Jeśli ktoś nie ma ochoty słuchać dlaczego rozdział pojawia się z takim opóźnieniem może opuścić następny akapit.
   Przepraszam to chyba za mało, więc bardzo przepraszam. Muszę przyznać, że nowa szkoła wywołała u mnie naprawdę dużo stresów, przez co praktycznie cały pierwszy tydzień miałam głowę gdzieś w chmurach. Następnie kiedy już napisałam trochę rozdziału, a praktycznie cały - tak mi się nie spodobał, że nie mogłam go opublikować, naprawdę. Tę scenę z Dawidem planowałam praktycznie od początku historii, ale kiedy przyszło co do czego nie potrafiłam tego ująć w słowach. Powstało chyba z pięć wersji tej sytuacji, a i tak nie jestem w pełni zadowolona z końcowego efektu. Nie wiem dlaczego, bo w końcu napisałam to najlepiej jak umiałam. Zazwyczaj mam problemy z takimi scenami, ale obiecuję ćwiczyć pisanie ich, tak, żeby można było je czytać bez skonsternowania, hah.  
   Jak wrażenia? Macie jakieś teorie? Co, dlaczego, jak, po co? No i co dalej z naszą protagonistką?
Mam do Was prośbę: napiszcie w komentarzu, która z postaci najbardziej Was irytuje i dlaczego. Jestem ciekawa odpowiedzi :D. 
   Jeśli macie chęć możecie też napisać jak tam w szkole. U mnie "szał" zaczyna się dopiero od poniedziałku (tzn. po 3 kartkówki na dzień i przynajmniej 3 spr w tygodniu xD). 
   Miłego tygodnia i pozytywnej energii! 
Tulę, Shoshano.

11 komentarzy:

  1. Zacznę od tego, że ten rodział ogromnie się mi spodobał. Warto było na niego tyle czekać. Chyba jest moim ulubionym. 😊
    Wyjaśniły się w końcu niektóre powody niespodziewanego powrotu Miłosza w rodzinne strony. Wygląda na to, że prawie całe życie mu się posypało i musi zaczynać wszystko od nowa... Strasznie ciekawią mnie także te głupoty, które podobno narobił. O co może chodzić?
    Lubię jego rozmowy z Zosią. Mimo że Miłosz nie należy do najłatwiejszych rozmówców. Dziewczyna ma jakiś dar wyciągania z niego istotnych informacji. Przy niej łatwiej się mu otworzyć. Oni naprawdę dobrze się ze sobą rozumieją. A Miłosz staje się bardziej ludzki.
    Końcowe wydarzenia za to wprawiły mnie w niemały szok. Jak Monika w ogóle mogła pozwolić, aby Dawid zniszczył cały trud i pracę jaką jej klasa włożyła w przygotowania? Czy ona naprawdę jest tak zaślepiona? Nie widzi, że to okropny i niebezpieczny typ, który pewnie ją tylko wykorzystuje?
    Biedna Zosia. 🙁 Teraz pewnie cała wina spadnie na nią. Nie wierzę, aby Monika do czegokolwiek się przyznała i stanęła w obronie koleżanki... Naprawdę jej współczuję. Znalazła się w niewłaściwym miejscu i czasie. 😔
    Miałam napisać, że jak na razie najbardziej irytuje mnie Łukasz. Swoją tajemniczością i odreagowywaniem swoich frustracji na bliskich mu osobach, ale po tym rozdziale Monika wysunęła się na prowadzenie. Ta dziewczyna ma naprawdę nierówno pod sufitem...
    Czekam z ogromną niecierpliwością na następny rozdział z nadzieją, że może jednak ktoś wysłucha Zosię i nie poniesie niesłusznych konsekwencji.
    Dużo weny. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. jak zwykle powrót zajął mi cholernie długo, ale wybacz, blogger jakoś ostatnio nie był moim homie
      nowa szkółka faktycznie funduje sporo stresu i nikt nie ma ci za złe, że miałaś jakieś tam opóźnienie w publikacji. to normalne, z resztą każdy ma jakieś tam swoje obowiązki i to własnie one są na pierwszym miejscu.
      moja szkółka dała mi nieźle popalić właściwe od pierwszych dni, ugh. ale mam ocenki super jak nigdy, więc nie odczuwam stresu słysząc słowo 'szkoła' chyba pierwszy raz w życiu. jeśli chodzi o bohatera, który najbardziej mnie irytuje (ofc poza tą ****** moniką i ******** dawidem) to mam teraz jazdy na miłosza. jezu, w ogóle nie ogarniam tego typa, jest mega specyficzny. nawet nie wiem jak to wyrazić xD ale on wywołuje we mnie jakieś takie nostalgiczne, negatywne emocje, so

      rozdział jest naprawdę świetny!! (jak każdy hah)
      choć w sumie nie jak każdy, bo ten jest inny, zafundowałaś nam tutaj sporo akcji i w pewnym momencie nie wiedziałam co się dzieje. jak na razie nie mam gotowej teorii na temat tego jaki motyw mogli mieć dawid i monika, ale myślę, że nie są oni do końca normalni. i ta scena wyszło ci świetnie, więc nie wiem co ci się nie podoba.
      najbardziej szkoda mi ofc zosii, która będzie miała problemy przez parę jakichś pie*dolniętych ludzi, biedna :'( na pewno nie ominą jej konsekwencje, a przecież jest niewinna.

      dobra, wybacz mi, jeśli ten komentarz nie ma ładu i składu, ale aktualnie wszystko mnie boli i jadę na bardzo silnych lekach przeciwbólowych, so
      do następnego!!
      buziak, leah

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Cholercia, jak dawno mnie tutaj nie było [*]
      Wybacz mi moja droga, ale jakoś nie miałam głowy do blogowania, bo moja szkoła SSIE as fuck. Serio, w życiu nigdy nie miałam tak porypanego planu.

      Dzisiaj szybciutko. W ogóle piszę ten komentarz odrabiając pracę domową z geografii, so;))
      Rozdział wspaniały, as always. W tej kategorii mnie nie zaskoczyłaś, haha. Przejdę od razu do wątku z Dawidem i Moniką, a ten z Miłoszem od razu ominę, bo typ tak działa mi na nerwy, że nie byłabym w stanie wykrzesać z siebie pozytywnego słowa.
      No więc tak, ta dwójka jest jakaś nieobliczalna xD Nie wiem co im siedziało w głowie, kiedy robili co robili, ani jaki mieli motyw, aby w ogóle się czegoś takiego dopuścić. Wiem jedno - strasznie mi szkoda Zosi, bo ona nic nie zrobiła, a oberwie jej się pewnie najbardziej ;(
      Czekam na nowy rozdział już bardzo niecierpliwie!

      KATE

      Usuń
  4. Cudowny rozdział (jak każdy z resztą) ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział, moja droga ♥

    OdpowiedzUsuń

layout by oreuis