sobota, 16 lutego 2019

Rozdział 11



   Zaczęłam się zastanawiać, jak postąpiłaby w takiej sytuacji moja mama? Zdziwiłam się, że nie zaczęłam o tym myśleć wcześniej. W pewnym momencie zapragnęłam po prostu pójść do kuchni i o to zapytać, ale co pomyślałaby sobie o mnie na wieść, że razem z Izabelą i Łukaszem próbujemy na własną rękę wyjaśnić sprawę z alarmem i stoiskiem? Czy ona też chciałaby coś z tym zrobić, czy zostawałaby bierna? Zadecydowałam o niczym jej nie mówić i najzwyczajniej domyślić się jak mogłaby postąpić. W końcu, chciałam być jak ona, a tacy sami ludzie podejmują podobne decyzje, prawda? 
   Z nieznanych przyczyn głowę zajmował mi również Miłosz. Jego zachowanie i moje reakcje na jego osobę, które z pewnością były co najmniej przesadzone. Myślałam też o pobudkach Łukasza, który go do mnie przysłał. Co chciał tym osiągnąć i dlaczego sam do mnie nie przyszedł? 
   — Sprzątaczka nic nie widziała, zorientowała się, że zapasowe klucze zniknęły dopiero, kiedy incydent z fałszywym alarmem się wyjaśnił. 
   Głos przyjaciółki dotarł do mnie zza niewidzialnej bańki, otaczającej moje uszy i wyrwał z zawieszenia. Przeniosłam spojrzenie z czerwonych skarpetek, które miałam ubrane, na zrezygnowaną twarz Izabeli. Miętosiła w dłoniach rant poduszki i nie odrywała wzroku z sylwetki chłopaka, stojącego naprzeciwko okna. 
   Wszystko stawało się coraz bardziej zagmatwane. Wątpiłam, żeby każdy szczegół, włącznie z niedziałającymi kamerami, był przypadkiem i od tak działał na korzyść Dawida. 
   Łukasz odkaszlnął i odwrócił się w naszą stronę. 
   — Śledziłem Dawida po szkole. Zaprowadził mnie do jakiejś kawiarni, gdzie spędził prawie całe popołudnie. Sam. 
   Zmarszczyłam brwi i poprawiłam się na łóżku. 
   — Po co miałby iść do kawiarni i siedzieć w samotności? To chyba nie taki typ chłopaka — wymamrotałam pod nosem.
   Chłopak spiął się i prawie niewidocznie wzruszył ramionami. Postanowiłam to zignorować i tylko prychnęłam z irytacji. 
   — Wolałabym tego nie mówić, ale sytuacja wygląda jeszcze gorzej niż myślałam na początku — skomentowała to Izabela i wyciągnęła rękę, chwytając mnie za dłoń. 
   Jej gest sprawił, że mimo negatywnych emocji uśmiechnęłam się niemrawo. 
   — Pójdę po coś do picia — dopowiedziała po chwili i niespiesznie wyszła z pokoju. 
   Zerknęłam na Łukasza i zauważyłam minę w stylu „zastanawiam się nad czymś, nie przeszkadzaj, bo uleci mi istotna myśl”, niemniej chciałam porozmawiać z nim na osobności, a właśnie wtedy miałam taką szansę. 
   Podeszłam bliżej niego i skrzyżowałam ręce na piersiach. Po chwili poczułam na sobie jego wzrok. 
   — Dlaczego przysłałeś do mnie Miłosza? — rzuciłam. 
   Musiałam go zaskoczyć tym pytaniem, bo usłyszałam jak raptownie wciągnął powietrze. Nie chciałam krążyć wokół tematu, niezgrabnie do niego przechodząc. W ten sposób jedynie traciłabym cenny czas. 
   — Nikogo nie przysyłałem. 
   Spojrzałam na niego, patrzył mi w oczy i miał spokojny wyraz twarzy. Nie kłamał. Spuściłam głowę i westchnęłam. W takim razie to Miłosz skłamał. Jednak skąd miałby wiedzieć, że coś się dzieje i potrzebuję odskoczni? 
   — Hm, podejrzewam, że złożył ci wizytę — zaczął ostrożnie — nie pasowało ci to? 
   Zamrugałam kilkukrotnie i odwróciłam się, opierając o pobliską ścianę. Miałam przed sobą własny pokój, w którym panował dosyć duży nieporządek. 
   Czy mi to nie pasowało? Pasowało. Nawet bardziej niż mógłby się spodziewać, ale wątpiłam, żeby była to dobra chwila na rozmowy o moich jakichkolwiek uczuciach do jego brata. Przygryzłam policzki od środka, nie do końca wiedząc co powiedzieć. 
   — Po prostu ciekawiło mnie skąd wpadł na pomysł, żeby mnie odwiedzić. — Przekręciłam delikatnie głowę i przeniosłam dłonie na biodra. — Wspomniałeś mu coś o moich problemach
   Jego twarz stała się bardziej smutna, jakby chciał okazać skruchę i podrapał się po karku. 
   — No wiesz… coś tam wspomniałem, że jesteś zawieszona. 
   Posłałam mu zrezygnowane spojrzenie i odepchnęłam się od ściany. Położyłam się na plecach na łóżku i zamknęłam oczy. Czyli Miłosz przyszedł do mnie z własnej woli, nikt go o to nie prosił. Chyba zwariowałam, bo uśmiechnęłam się na tę myśl. 
   — Tylko? — dopytałam. 
   — Tylko. Nie sądziłem, że do ciebie przyjdzie. Wydawało mi się, że po powrocie z Warszawy zmienił się na gorsze, a tutaj takie miłe zaskoczenie. 
   — Miłe zaskoczenie? — Niemal zachłysnęłam się własną śliną. Podniosłam się i usiadłam po turecku. 
   — Dokładnie. Miłe zaskoczenie. Chciał porozmawiać z najlepszą przyjaciółką brata i pomóc, czy to źle? 
   Zarumieniłam się. Ta rozmowa zmierzała w złym kierunku. Zdecydowanie. Zaczęłam obawiać się, że może się czegoś domyślać. Chociaż, może to i dobrze? Przecież i tak byłam prawie pewna, że Miłosz nigdy nie spojrzałby na mnie w taki sposób. 
   — Nie, masz rację — przyznałam. — Mam jeszcze jedno pytanie. 
   Położył się w poprzek łóżka i pokiwał głową na znak, żebym kontynuowała. 
   — Czy… podoba ci się Monika? 
   Serce zabiło mi jakoś inaczej niż zwykle, pokazując, że wkroczyłam na cienki lód. Czasami miałam ochotę uciąć sobie ten długi język, przez który mówiłam z pewnością zbyt wiele i mogłam przez to nieumyślnie zranić drugą osobę. 
   — Skąd to pytanie? — Przekręcił głowę, dzięki czemu dostrzegłam zmieszanie na jego twarzy. 
   Ułożyłam usta w dziwaczny kształt i przewróciłam oczami. 
   — Takie mam po prostu wrażenie i chcę się upewnić. Jeżeli to prawda to… 
   — To co? 
   Zamarłam. Jego głos spoważniał i miałam wrażenie, jakby wypominał mi, że zrobiłam coś nieodpowiedniego. Prawdopodobnie tak było, więc trochę go rozumiałam. 
   — Może być ci trudno — odparłam spokojnie i ostrożnie położyłam dłoń na jego kolanie. — Mam świadomość, że nie jako jedyna mam problemy i nie jestem pępkiem świata. Dlatego chcę, żebyś wiedział, że tutaj jestem i możesz mi o wszystkim powiedzieć. 
   — Dlaczego mówisz mi o tym akurat wtedy, kiedy nie ma Izabeli? 
   Jedyne co byłam w stanie zrobić to wzruszyć ramionami. Nie mogłam powiedzieć o tym co czuje do niego nasza przyjaciółka. To było jej zadanie, nie moje ani nikogo innego. 
   — Ech, wiem. Przepraszam, że tak zareagowałem, po prostu poczułem się zaatakowany. 
   — Nie przepraszaj. To nie miało tak wyglądać, po prostu się martwię — powiedziałam cicho. 
   — Zrobiłam nam herbatę. — Naszą rozmowę przerwało wejście Izabeli. Choć praktycznie ją zakończyliśmy, byłam przekonana, że każde z nas chciało poznać jeszcze kilka informacji. Ja na temat Moniki, on na temat Miłosza. — Przerwałam wam w czymś ważnym? 
   Brunetka położyła tacę z kubkami na biurku. 
   — Nie, no coś ty — rzucił Łukasz i poszedł po parujący napój. 
   Nie Iza, nie przerwałaś nam… 




   W piątek, ostatniego dnia, w którym odbywałam swoje „zawieszenie” mama zapukała do drzwi mojego pokoju. Siedziałam akurat przy biurku i odpisywałam lekcje z poprzedniego dnia. 
   Jej blond włosy były uczesane w kitkę, grzywka zakrywała czoło, a elegancki strój wskazywał, że szykuje się na ważniejsze spotkanie lub też, że właśnie z niego wróciła. Miała spokojny wyraz twarzy i splecione dłonie. Nawet kiedy nie była pomalowana wyglądała bardzo dobrze, czego niesamowicie jej zazdrościłam. Tak, zazdrościć rodzicielce urody, czasami tak bywa. 
   — Coś się stało? — zapytałam po chwili ciszy, nieco zaniepokojona. 
   Takie zachowanie było dla niej nietypowe. Zaczęłam się trochę martwić. Odłożyłam długopis i odwróciłam się w jej kierunku. Usłyszałam jej głośne westchnienie. 
   — Byłam w szkole — odpowiedziała krótko. 
   Przełknęłam głośno ślinę i spuściłam głowę, przenosząc spojrzenie na puchowy, niewielki dywan. 
   — Chciałam cię przeprosić, skarbie — dodała po ciągnącej się w nieskończoność ciszy. 
   Zamrugałam kilkukrotnie i zerknęłam zdziwiona na kobietę. Nie miała powodu, żeby mnie przepraszać, więc… Dlaczego? 
   — Nie powinnam w ciebie wątpić, nawet na chwilę. Przepraszam, że zostawiłam cię z tym samą — powiedziała z dobrze słyszanym smutkiem w głosie. 
   Wstałam z krzesła i podeszłam do mamy, aby ją przytulić. Objęła mnie szczelnie ramionami i oparła podbródek na ramieniu. Poczułam dosyć niekomfortowe uczucie w podbrzuszu, podobne do tego kiedy chciałoby się zacząć płakać. 
  — O co dokładnie chodzi? Chyba nie do końca rozumiem — wyszeptałam. 
   Tak naprawdę nie rozumiałam zupełnie nic. Miałam spory mętlik w głowie. Rodzicielka odsunęła się ode mnie i chwyciła za dłoń. 
   — Dyrektor zadzwonił do mnie rano z prośbą o spotkanie. — wyjaśniła, odsuwając się delikatnie. — Okazało się, że Dawid kłamał. Przyznał się do wszystkiego, wiesz? 
   W tamtym momencie jej głos wyrażał ulgę. Ja natomiast stałam się niespokojna. Dlaczego miałby zrobić coś takiego? Czyżby Łukasz i Izabela mieli z tym coś wspólnego? Czy może sam poczuł wyrzuty sumienia? Chociaż w to ostatnie praktycznie w ogóle nie wierzyłam. 
   — Czyli, że… — Zmarszczyłam brwi. Łączyłam w umyśle odpowiednie kawałki układanki. 
   — Tak, kara nie obowiązuje, a dyrektor osobiście cię przeprosi. 
   — Och — wymsknęło mi się. 
   Byłam niewinna i praktycznie nie zrobiłam nic, żeby tego dowieść. Nie czułam się z tym najlepiej, ale chyba najważniejsze było, że od tej chwili moglibyśmy wrócić do tego co było. Poczułam nagłą potrzebę rozmowy z przyjaciółmi. 
   — Jest tylko jeden warunek — odparła zniesmaczona. — Chcą to załatwić po cichu, więc plotki, które krążą po szkole pewnie się nie zmienią. 
   Pokiwałam głową. Przypuszczałam, że tak może się stać. W końcu, mimo wszystko Dawid był synem „ważnych ludzi”. Jak tak można zszarpać jego opinię? Nie można. 
   Gdyby głębiej się nad tym zastanowić, to czy było dla mnie takie ważne co mówią o mnie inni? W pewnym stopniu tak, jednak miałam najlepszych przyjaciół, którzy zawsze mnie wspierali. O więcej nawet nie śmiałabym prosić. 
   Wypuściłam powietrze ze świstem i posłałam mamie delikatny uśmiech. Poruszył mnie jedynie fakt, że ona się tym tak przejęła. 
   — Nie przejmuję się tym. Ważne, że to już za nami i, że wszystko się wyjaśniło — rzekłam i jeszcze raz przylgnęłam do jej ciała. 
   — Chciałabyś może z tej okazji coś specjalnego na obiad, hm? 
   Zachichotałam i odsunęłam się. 
   — Widzę, że muszę częściej pakować się w jakieś kłopoty, skoro później mogę wybrać jakikolwiek posiłek zechcę. 
   Kobieta przewróciła oczami na moje słowa i zaśmiała się. 
   — Nawet nie próbuj — powiedziała i pomachała mi przed twarzą wskazującym palcem. Następnie wyszła z pokoju ze szerokim uśmiechem. 
   — Poproszę makaron ze szpinakiem — krzyknęłam, żeby zdołała mnie usłyszeć. 
   — W porządku. 
   Po wyjściu mamy rzuciłam się na łóżko, sięgając ręką po telefon, leżący na szafce. Napisałam krótką wiadomość do Łukasza i Izabeli z prośbą o rozmowę. Musiałam im o tym powiedzieć, możliwie jak najszybciej. 




   Po mniej więcej godzinie usłyszałam dźwięk przychodzącego połączenia. 
   — Zosia, co jest? Widziałem wiadomość. 
   Łukasz. Uśmiechnęłam się szczerze, choć wiedziałam, że nie mógł tego zobaczyć. 
   — Nareszcie koniec, Dawid się przyznał! Mamy spokój! 
   Nie mogłam powstrzymać entuzjazmu. Przez ostatnie kilka minut uświadamiałam sobie, że mogło być już tylko lepiej i w gruncie rzeczy nie musiałam się już tym martwić. 
   — Słyszę, że bardzo się cieszysz. 
   Zaśmiałam się jak idiotka na jego słowa. 
  — Proszę cię, kto by się nie cieszył? Czuję tak niesamowitą ulgę… — zaczęłam mówić. — Do tego sam dyrektor mnie przeprosi. Nie wiem jak do tego doszło, ale czuję się wspaniale. 
  — Widzisz, a jeszcze wczoraj byliśmy w tak beznadziejnej sytuacji. 
  Brzmiał inaczej, jakby wiedział coś więcej niż ja. Nawet sam sposób w jaki się wypowiadał zwrócił moją uwagę. Odkaszlnęłam, żeby unormować głos. 
   — Skończyliście już lekcje? 
   — Dosłownie przed chwilą, od razu zadzwoniłem. 
   Usłyszałam przyciszone rozmowy w głośniku, pewnie jeszcze nie wyszedł z budynku szkoły. 
   — Łukasz, dziękuję za wszystko — rzekłam cicho. 
   — Przyjaciołom się pomaga, nie musisz dziękować. Po za tym, chyba muszę ci coś powiedzieć… 
   Zamilkłam na chwilę. Chyba nie musiałam sama wyciągać z niego informacji. Tego dnia szczęście zdecydowanie mi sprzyjało. 
   — Tak? 
   — To ja, tak trochę, skłoniłem Dawida do powiedzenia takiej, a nie innej wersji. 
   Zapadła chwila ciszy. Jakaś cząstka mnie przypuszczała, że mógł to zrobić, ale i tak jego słowa były zaskakujące. 
   — Jesteś tam, Zosia? 
   — Jestem. Wiesz, przeszło mi przez myśl, że mogłeś maczać w tym palce — przyznałam. — Jak ci się to udało? 
   Usłyszałam westchnięcie w słuchawce. 
   — To jest najmniej istotne. Ważne, żebyś wiedziała, jaką wersję im przedstawił. 
   Zmarszczyłam brwi. Był bardziej rozeznany w sytuacji niż ja, co niemało mnie zirytowało. 
   — No to słucham. 
   — Więc ty musisz wiedzieć mnie więcej to, że weszłaś do klasy jak Łukasz i Monika się całowali. Wszyscy spanikowaliście, Łukasz wpadł na stoisko, Monika wybiegła z klasy, popychając cię na ławkę. Potem Dawid włączył alarm, żeby zrobić zamieszanie i podrzucił ci kluczyki od sali, a tamtą historię zmyślił. 
   Zagryzłam wargę. 
   — To brzmi logiczne. Znaczy, tak prawie. 
   — Ważne, że dyrektor to kupił i wszystko jest w porządku. 
   Mruknęłam na znak, że się z nim zgadzałam. 
   — Łukasz, szantażowałeś go? 
   Dopiero jak o to zapytałam dotarło do mnie, że niby czym miałby go szantażować. Przez to czułam się jeszcze bardziej skołowana. Chciałam, żeby mi to wytłumaczył. Jak najdokładniej. 
   — Zosia, nie chcę o tym rozmawiać. 
   Prychnęłam. 
   — Iza wie? — spytałam jakby od niechcenia. 
   — Wie tyle co ty. I nie ma z tym problemu. 
   Zabolała mnie myśl, że chciał coś przed nami zataić, ale co mogłam zrobić? To była jego decyzja. Musiałam ją zaakceptować. 
   — Ja też nie mam. Po prostu martwię się, że zrobiłeś coś głupiego. 
   — Nie martw się. 
   Zagryzłam wargę. Dobrze wiesz, że nie potrafię. 



Cześć, kochani!
Okej, miałam to jeszcze raz sprawdzić, może coś pozmieniać, ale dzięki mojej mamie (która wysłuchała mojej paplaniny o planach co do tego opowiadania), doszłam do wniosku, że ta wersja jest najlepsza i nie ma co dłużej gdybać. 
Trochę martwię się co do dalszej części opowiadania, czy będzie dostatecznie logiczna i tak dalej. Ale siedziałam przy tym rozdziale ponad miesiąc. Chyba nie było sensu dłużej, bo i tak pewnie nie wpadłabym na nic lepszego. 
Dajcie znać jeśli znajdziecie jakieś błędy i czy rozdział się Wam się spodobał. 
Tulę, Shoshano.

2 komentarze:

  1. Ogromnie się cieszę, że to całe zamieszanie z Dawidem i zniszczonym stoiskiem dobiegło końca, bo obawiałam się, że konsekwencje mogą okazać się jeszcze poważniejsze niż były do tej pory.
    Zosia nareszcie odetchnie z ulgą i będzie mogła wrócić do normalnego życia, choć szkoda, że Dawidowi się upiecze i sprawa zostanie załatwiona po cichu. Niestety są równi i równiejsi...
    Jednak lepsze to niż nic. Łukasz okazał się naprawdę świetnym przyjacielem. Nie dopuścił i do końca próbował rozwiązać problem. Ciekawe tylko, co takiego zrobił, że Dawid do wszystkiego się przyznał. To musiało być naprawdę istotne, przez co trochę się boję, czy przypadkiem nie będzie miał z tego powodu w przyszłości problemów.
    Potwierdziły się też przypuszczenia Zosi. Łukaszowi podoba się Monika. Osobiście nie jestem zadowolona z takiego obrotu sprawy. Ta dziewczyna do reszty straciła moją sympatię po ostatnich wydarzeniach, a w dodatku szkoda mi Izy. Na pewno poczuje się fatalnie, gdy dowie się o uczuciach swojego przyjaciela.
    Miłosz złożył wizytę Zosi jednak z własnej inicjatywy. Nic dziwnego, że dziewczyna była tym zaskoczona. W końcu to oznacza, że jednak coś dla niego znaczy i na jakiś sposób martwi się o nią. Nie mogę się już doczekać tego, co dalej wyniknie z ich relacji.
    Czekam jak zawsze z niecierpliwością na następny rozdział. Na pewno będzie tak samo świetny, jak ten. 😊

    OdpowiedzUsuń

layout by oreuis