niedziela, 1 lipca 2018

Rozdział 1


   Nie byłam pewna czy dobrym określeniem na naszą znajomość była prawdziwa przyjaźń, za to doskonale wiedziałam o tym, że byliśmy nierozłączni. Może w szkole nie byliśmy tymi popularnymi osobami, ale też o nas plotkowano, a co za tym idzie docierały do mnie wieści, iż nazywano nas „wiecznym trio” – można było rozumieć to na wiele sposobów. Ja chciałam wierzyć, że oznaczało to dokładnie to samo co nierozłączni przyjaciele. Nie mogłam zaprzeczyć, że była to jedyna plotka, która mnie cieszyła, bo skoro inni tak nas postrzegali, to taka musiała być prawda. Ta myśl niezwykle podnosiła mnie na duchu. 
   Łukasza znałam praktycznie od zawsze. Nasze mamy poznały się w pracy i bardzo szybko złapały dobry kontakt, więc nie mieliśmy większego wyboru niż pójść w ich ślady i zacząć własną przyjaźń, choć tak naprawdę nikt tego od nas nie wymagał. Relacja pomiędzy nami powstała całkowicie naturalnie, traktowaliśmy się jak rodzeństwo. Wydawało mi się, że pod tym względem dosyć mocno odstawałam od Łukasza. Byłam jedynaczką, dlatego dla mnie był niczym prawdziwy i jedyny brat, to nie ulegało wątpliwości. Natomiast on miał dużo starszego brata i młodszą siostrę. Czułam, że nie dorastałam im w tej kwestii do pięt. Jak mogłabym dorównać jego prawdziwej rodzinie? Mimo wszystko nigdy nie pozwolił mi tego odczuć. Kiedy tylko mógł pokazywał mi, że byłam równie ważna w jego życiu co oni. 
   Z Izabelą było inaczej. Poznałam ją dopiero w trzeciej klasie podstawówki, kiedy razem z mamą przeprowadziła się do mojej miejscowości. Wcześniej mieszkała w Gdańsku, dlatego kiedy mi o tym powiedziała niesamowicie się zdziwiłam. Kto mieszkając w tak cudownie rozwiniętym mieście przenosi się do tak zwyczajnej wioski jaką jest Strążewo*? Tak czy inaczej byłam pierwszą osobą, która postanowiła do niej podejść i porozmawiać podczas rozpoczęcia roku szkolnego. Zawsze, gdy o niej myślałam przypominał mi się jej uśmiech, którym mnie wtedy obdarzyła. Chyba nigdy nie widziałam równie szczerego i niewinnego, który sprawił, że mimowolnie kąciki moich ust powędrowały w górę. Niedługo potem przedstawiłam ją Łukaszowi. 
   Od samego początku dobrze się dogadywaliśmy. Nigdy nie dochodziło między nami do nieporozumień, co innym wydawało się dziwaczne, bo zawsze zdarza się choć jedna mała kłótnia. Najwidoczniej byliśmy ewenementem. Mieliśmy mnóstwo tematów do rozmów, nawet po upływie tylu miesięcy byliśmy w stanie rozmawiać ze sobą o wszystkim. 
   Obydwoje byli dla mnie niesamowicie ważni. Byli moim wsparciem, zawsze pocieszali kiedy zrobiło mi się przykro, a ja sama nie pozostawałam im dłużna. Nie chciałam innych przyjaciół. Nie oddałabym ich za nic w świecie.

   Miałam to szczęście, że Izabela mieszkała w bloku, który znajdował się nieopodal mojego domu. Z tego powodu codziennie przed zajęciami chodziłam po nią i razem ruszałyśmy na przystanek. Łukasz mieszkał po drugiej stronie wsi, dlatego z nim widywałyśmy się dopiero w autobusie. 
   Stawiałam ostrożnie kroki, sunąc przez chodnik. Dookoła było niezwykle zielono. Przyglądałam się trawnikowi, niewielkim, fioletowym kwiatom, które na nim rosły. Nie potrafiłam wyjaśnić dlaczego, ale uwielbiałam przyglądać się przyrodzie. Wprawiała mnie ona w niemożliwe do opisania, spokojne uczucie. Może w beztroskość? W każdym razie często, kiedy tak robiłam coś we mnie mówiło mi, że może być tylko lepiej. Uniosłam głowę wysoko, zamykając oczy i zatrzymałam się na chwilę w miejscu. Czułam delikatny powiew wiatru, wzięłam głęboki wdech i uśmiechnęłam się pod nosem.
   — Czas rozpocząć kolejny rok szkoły — wyszeptałam i udałam się w kierunku pnących się w górę budynków, które tak naprawdę były jedynym miejscem, w którym było widać, iż ta wieś tętni życiem.
   Poranek był niezwykle słoneczny, więc cieszył mnie fakt, że założyłam spódniczkę i bluzkę z krótkim rękawkiem. Być może stale zakładałam podobny zestaw, ale niezwykle lubiłam dziewczęcy styl ubierania się. Zresztą, Łukaszowi, ani Izabeli wcale to nie przeszkadzało, mimo tego, że sami wyrażali siebie w nieco inny sposób. 
   Jakiś rok wcześniej dużo rozmawialiśmy o tym kim tak naprawdę jesteśmy, chcieliśmy za wszelką cenę poznać samych siebie. W tym celu dużo szukaliśmy, łączyliśmy, próbowaliśmy. Mnie udało się niemal od razu, ale wcale mnie to nie zdziwiło. Inspirowałam się moją mamą, ponieważ uważałam, że jestem do niej bardzo podobna. Popytałam i dowiedziałam się jak mniej więcej to u niej wyglądało. Moja mama miała silny charakter, była szczera, ale przy tym zostawała niesamowicie uprzejmą i otwartą osobą. Chciałam być taka jak ona. Nie chciałam nikogo oszukiwać, ani skrywać swoich uczuć. Dlatego wydawało mi się, że dziewczęcość i delikatność idealnie odzwierciedli to jaka byłam, a raczej to jaka myślałam, że byłam. 
   Izabeli zajęło to odrobinę więcej czasu. Zdawałam sobie sprawę, że jej życie nie było tak bezproblemowe jak moje, więc nie byłam zaskoczona tym, że poszukiwała siebie w zupełnie odmiennych rzeczach niż ja. Sięgała po bardziej dojrzałe kolory. Przynajmniej ja tak określałam te ciemne barwy. Dojrzałe. Poważne. Taka też była Izabela, ale nigdy nie powiedziałam jej wprost, że za taką ją właśnie uważałam. Ona sama twierdziła, że jest wielką optymistką, która może zmienić świat na lepsze. Nie wątpiłam, że może zmienić świat. Ale nie zgadzałam się z tym, że była optymistką. W najlepszym przypadku nazwałabym ją realistką. W każdym razie starałam się być przy niej we wszystkich momentach, w których powinnam przy niej być. Chciałam, aby wiedziała, że ma na kogo liczyć. Czułam też, że Izabela potrzebuje poczuć się chciana i potrzebna. Dlatego starałam się jej to okazywać. Podobnie jak Łukasz pokazywał mi, że jestem dla niego bardzo ważna. Oczywiście jako przyjaciółka, a może nawet jako siostra.
   Łukasz szukał tego „czegoś” najdłużej z naszej trójki. Od punka, przez hip-hopowca, aż dotarł do normalnych dżinsów i kolorowych bluzek. Moim zdaniem ubierał się dobrze. Wiedziałam, że się nie myliłam po reakcjach wielu dziewczyn z naszej klasy. Kiedy tylko Łukasz przychodził do naszej sali zajęć, one wzdychały na jego widok, co nie powiem z początku irytowało do bólu, jednak dało się przywyknąć. Czasem wydawało mi się, że Izabeli nadal to nie pasuje, a nawet wiedziałam, że jej to nie pasuje, ale wolałam nie poruszać tego tematu.
   W tym momencie, kiedy już wszyscy wiedzieliśmy kim jesteśmy, jak wyrażać siebie i mieliśmy w pewnym sensie nakreślony punkt widzenia świata, staliśmy się innymi osobami. Mimo to byliśmy razem. Połączeni. Jako najlepsi przyjaciele.
   Nim się obejrzałam Izabela już mocno ściskała mnie na przywitanie. Byłam mile zaskoczona, zazwyczaj witałyśmy się uściskiem, ale tym razem był on niesamowicie silny. 
   — Zosia, tak dawno się nie widziałyśmy! — krzyknęła mi prosto do ucha, przez co skrzywiłam się nieco. 
   Odsunęłam się od niej i przyjrzałam. Miałam na sobie czarne, przyległe spodnie i bluzkę na naramkach w fioletowo-granatowe paski. Otworzyłam szerzej oczy na ten widok. Zwykle zakrywała swoje ramiona jak się da, gdyż twierdziła, że są one za duże i zbyt nieproporcjonalne jeśli chodzi o resztę ciała. 
   — Proszę cię, nie widziałyśmy się dwa tygodnie — zachichotałam. — Ale szczerze to zdążyłam się niemało stęsknić — dodałam po chwili. 
   Poprawiła torbę na swoim ramieniu i wystawiła jedną nogę do przodu, a ręce położyła na biodrach, posyłając mi spojrzenie, które mówiło: „Aha! Mam cię!”. Zwróciłam głowę w lewo i wzruszyłam ramionami na znak, że nie wiem o co jej chodziło. Lubiłam to, że w niektórych sytuacjach nie potrzebowałyśmy słów, żeby się zrozumieć. 
   Ruszyłyśmy w stronę przystanku, który był jakieś trzysta metrów od nas. Chwyciłam ramiączka plecaka i spojrzałam ukradkiem w jej kierunku. Trzymała w ręce telefon i uśmiechała się nieśmiało, patrząc w wyświetlacz. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu, ale postanowiłam je zignorować. Przesunęłam się delikatnie w prawo, trącając ją przy tym ramieniem. Schowała telefon do torby i spojrzała na mnie. 
   — Tak się stęskniłaś, a siedzisz w telefonie — powiedziałam i pokazałam dłońmi, jak wcześniej go trzymała i poruszała palcami. 
  — Och, haha… — Zarumieniła się. — Przepraszam. Pisałam z Łukaszem, wiesz, z nim też dawno się nie widziałam. On już jest na przystanku, więc może się pośpieszymy, co? 
   Jej uśmiech zawsze był tak wspaniały i zaraźliwy, że było to aż zdumiewające. Pokiwałam głową i zwiększyłyśmy tempo. 
   — Iza, wiesz… — zaczęłam, ale nie dane mi było dokończyć, ponieważ w tym samym momencie pobiegła do przodu, wpadając od tyłu na Łukasza, który niczego się nie spodziewał.
   — Niespodzianka! — pisnęła i zawisła na jego szyi. 
   Usłyszałam radosny śmiech chłopaka, a po chwili zobaczyłam jego uśmiech. Nie przypominał tego Izabeli, był bardziej... Naturalny? 
   Na pierwszy rzut oka wyglądał tak samo jak przed końcówką wakacji, jednak jeśli bliżej mu się przyjrzeć, miał krótsze włosy. Musiał pójść do fryzjera. Wzięłam między palce kosmyk długich włosów i zaczęłam się nim bawić. Może z chłopakami było inaczej, ale kiedy dziewczyna robiła coś z włosami oznaczało to jakąś zmianę w jej życiu. Czyżby postanowił znów bardziej poznać siebie? Albo już poznał, a obcięcie włosów miało być niewerbalnym znakiem, który miałyśmy odczytać?
   — Zosia, cześć! — Usłyszałam, a po chwili poczułam czuły uścisk. Bez zastanowienia go odwzajemniłam. 
   — Cześć, kolo — zaśmiałam się. 
   Puścił mnie i podniósł z ziemi plecak. W tym momencie na przystanek podjechał autobus, a kilkoro uczniów ustawiło się, aby móc do niego wejść.
   — Jaki kolo? Nie przesadzasz? — zapytał, unosząc jedną brew w górę. 
   — Jakoś tak mi się powiedziało — odpowiedziałam i walnęłam go łokciem w przedramię. — A teraz lepiej chodźmy, bo nam autobus ucieknie, kolo.
   Pokazałam mu język i ruszyłam przodem. Wyciągnęłam z kieszeni bilet i podałam go kierowcy. Rozejrzałam się po autobusie i zobaczyłam, że Izabela zajęła mi miejsce obok siebie, a w dodatku machała do mnie ręką. Uśmiechnęłam się szeroko. Myślałam, że jest to niepotrzebne, w końcu zawsze było tak, że robiłam to albo ja, albo ona. Jednak nie potrafiłam zaprzeczyć, że takie zachowanie niesamowicie mnie cieszyło. Usiadłam obok po wewnętrznej stronie, Izabela lubiła siadać przy oknie. Wyznała mi kiedyś, że to dlatego, iż może wtedy odciąć się od świata. Tylko ona i mijające obrazy za szybą. To była jedna z rzeczy, które mówiła niewiarygodnie poważnie. Nie chciałam zapomnieć słów, które mówiła z taką powagą, ponieważ czułam, że mówiła je z głębi siebie. 
   Droga do szkoły minęła szybko i praktycznie cały czas zastanawiałam się czy tylko ja od naszego ostatniego spotkania nie przeszłam jakieś zmiany. Uważnie wspominałam ostatnie dwa tygodnie, ale nie zauważyłam niczego istotnego. Żyłam jak zawsze, jadłam, oglądałam telewizję. Raz tylko spróbowałam narysować jakąś postać, ale uznałam, że nie mam do tego najmniejszego talentu. Przyszło mi do głowy, że tylko ja zostałam w domu. Może w Izabeli i Łukaszu zmieniło się coś przez pobyt w innym środowisku? Z innymi ludźmi? Może znaleźli innych znajomych? 
   — Och — wymsknęło mi się. Potrząsnęłam głową. Nie, nie mogłam tak myśleć. To po prostu zwykły przypadek, wszystko jest takie jak kiedyś. Wszystko będzie układało się dobrze. Musiało tak być. 
   Izabeli i Łukasza nie było na „oficjalnym” rozpoczęciu roku, to znaczy nie pojawili się na mszy w kościele i nie uczestniczyli w pierwszym apelu, ale nie było to zdumiewające. Łukasz nie wyznawał żadnej wiary, a Izabela wróciła z wakacji dopiero wieczorem w dzień rozpoczęcia, więc nie miała jak zdążyć. Nie powiem, było mi dosyć nieswojo samej. Zdecydowałam jednak, że po prostu nastawię się na czekanie. Poczekam aż ten moment minie. Kiedy byliśmy już w klasach okazało się, że trafiłam do zupełnie innej niż moi przyjaciele. Rok wcześniej rozdzielono tylko Łukasza, ponieważ wybrał inny kierunek, ale w tym samym liceum. Jednak teraz każde z nas było w innej. Napisałam im to od razu. Izabela odpisała, że się tego spodziewała, gdyż na drugim roku dochodzą rozszerzenia, a nie dało się ukryć, że interesowaliśmy się nieco innymi dziedzinami. Nie mogłam się z nią nie zgodzić. Dodała też, że to nie jest żadną przeszkodą w naszych relacjach, z Łukaszem ciągle było tak jak wcześniej, a widywaliśmy się tylko na przerwach. 
   Wtedy taka odpowiedź wystarczała mi w zupełności, ale coś się zmieniło. Kiedy spotkałam się z Izabelą i Łukaszem twarzą w twarz, i zobaczyłam, że coś się zmieniło, zaczęłam czuć niepokój, który z początku chciałam zignorować, ale z każdą chwilą zaczynał stawać się coraz silniejszy. Nie chciałam ich stracić. Nie mogłam ich stracić. 
   — Czas się rozejść — rzucił Łukasz, kiedy stanęliśmy na placu przed budynkiem szkoły. Spojrzałam w jego stronę z niedowierzaniem. — Tylko żartowałem. — Podniósł ręce w geście obrony. — Tylko na czas zajęć, tak? — dodał i posłał mnie oraz Izabeli pocieszający uśmiech. — Pamiętajcie, jeśli zacznie się źle dziać od razu sobie mówimy, tak?
   — Żadnych tajemnic — powiedziałam dobitnie i wysunęłam przed siebie obie dłonie, krzyżując ręce, aby oni mogli je uściskać. 
   Przez ułamek sekundy mogłam zauważyć, jak ich spojrzenia się stykają. Zauważyłam, że była to podobna sytuacja, która miała miejsce między mną, a Izabelą rano przed jej mieszkaniem. To był ten moment, w którym można było rozumieć się bez słów. Ja tego nie zrozumiałam. 
   Po chwili podali swoje dłonie w podobny sposób i razem mocno je ścisnęliśmy. 
   — Żadnych tajemnic — potwierdziła Izabela, posyłając mi swój magiczny uśmiech. 
   — Powodzenia wam życzę, dziewczyny. Do pierwszej przerwy! — wykrzyknął na odchodne i niedługo potem zniknął za drzwiami. 
   Nagle przypomniało mi się o co chciałam zapytać przyjaciółkę, więc odwróciłam się w jej stronę, ale zauważając jej niepewną postawę i oczy wpatrujące się w szkołę, postanowiłam odpuścić. Pozwoliłam odsunąć od siebie dręczące mnie pytanie i najzwyczajniej o nim zapomnieć. Chwyciłam jej rękę i pociągnęłam za sobą. 
   — Sprawmy, aby ten dzień był niezapomniany, co ty na to? — spytałam, przekraczając próg. 
   — Jestem za.




[Strążewo* - nieistniejąca wioska, którą ulokowałam w województwie Wielkopolskim.]


Cześć! 
Potraktujcie pierwszy rozdział jako taki dodatek do prologu :).
Nie spodziewałam się tak pozytywnego odzewu, dziękuję za każdy komentarz^^.
Wyjeżdżam na cały tydzień, a niestety rozdział drugi mam zaledwie rozpoczęty, dlatego pojawi się dopiero po przyszłej niedzieli (jakoś w tygodniu). 
Mam małe pytanie. Czy rozdziały takiej długości Wam odpowiadają? :) (nie wiecie tego ode mnie, ale mam w planach pisać dłuższe, co Wy na to?)
W końcu wakacje! Kto się cieszy? To przecież upragniona chwila każdego ucznia, hah.
Tulę, Shoshano.

10 komentarzy:

  1. Pierwsza! Ha!
    Dobra, zacznijmy od Zośki... Oh, jak ja tego imienia nie cierpię! Co z tego, że mam tak na drugie imię...
    Kurde, też chcę takich przyjaciół. To niesprawiedliwe :(
    Długie rozdziały zawsze fajne, więc jestem za.
    Ja też teraz wyjeżdżam, ale na 2 tygodnie (:
    Rozdział świetny! 😍😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka słonko!

    Wracam najszybciej jak się da, czyli od razu po przeczytaniu. Zacznijmy od tego, że miałam drobne problemy z dołączeniem do obserwatorów, bo ciągle wyrzucało mnie ze strony. Dopiero po kilku próbach się udało :((
    Ale dość o tej przykrej sprawie, bo to ten wspaniały blog i ten niesamowity rozdział są tutaj jedynymi rzeczami godnymi uwagi.

    Jejku, ale pięknie piszesz! Nie spodziewałam sie tego, jednak Twoją historię czyta mi się jakoś inaczej, lepiej, ale nie wiem w jakim sensie. To wszystko jest pokręcone, nie umiem tego wyjaśnić xD
    Fabuła - cudo. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek wcześniej czytała opowiadanie umieszczone w Polsce, jednak jest to coś innego. Po przeczytaniu prologu i zajrzeniu do zakładki 'o blogu' nie spodziewałam się niczego ciekawego, przyznam szcezre. Wydawało mi się, że szare życie zwykłej dziewczyny nie będzie w stanie budzić ciekawości. Ale Ty opisujesz to w taki sposób, że kilkukrotnie odebrało mi mowę podczas czytania.

    Zaczynam podejrzewać, że Łukasz i Izabela zatrą granice przyjaźni i dojdzie między nimi do czegoś głębszego. To na razie wyłącznie moje przypuszczenia, jednak mam cichą nadzieję, że to się wydarzy i wyjdzie z tego jakaś grubsza akcja.
    Zosia czuje się dziwnie obco w niektórych momentach, chociaż pozornie wszystko jest po staremu. Tego też jestem ciekawa, mam nadzieję, że szykujesz dla nas mnóstwo niespodzianek!
    Jednak ja i tak niecierpliwie czekam, aż pojawi się ON. Mam nadzieję, że gotujesz dla nas jakiś gorący romansik pomiędzy nim i główną bohaterką!

    Ach, no i rozdziały oczywiście mogą być dłuższe, nie będę narzekać. Czekam niecierpliwie na numer dwa i życzę Ci miłego wyjazdu!

    Love, Kicia

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka długość rozdziału jest fajna, długie rozdziały też chętnie przyjmę :))))
    Na pierwszy rzut oka albo po pierwszym przeczytaniu można by stwierdzić, że to paczka dobrze dogadujących się przyjaciół, ale już niektóre zdania wplecione w opisy dały mi do myślenia. Chyba te wakacje wszystko zmieniły i mam wrażenie, że Iza i Łukasz coś ukrywają. Tajemnice nie są dobre w żadnych związkach, więc to wszystko kiedyś wybuchnie ;x
    Główna bohaterka jest świetna! Od razu ją polubiłam, bo bardzo łatwo można było się wczuć w jej myśli i świat :) Wszystko przedstawia w bardzo realistyczny i przystępny sposób, dlatego bardzo przyjemnie się czytało :D
    Udanego wyjazdu i niekończącej się weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pierwszy rzut oka, wydaje się że trójkę wymienionych bohaterów, łączy trwała i wyjątkowa przyjaźń.
    Niby zupełnie się od siebie różnią, ale dzięki temu wzajemnie się uzupełniają i do tej pory to był atut w ich przyjaźni.
    W końcu znają się od tylu lat i mają za sobą całą masę wspólnych, wspaniałych wspomnień. Ale im dalej, zagłębiałam się w rodział tym częściej, zauważałam że coś się między nimi zaczęło zmieniać przez te wakacje. Jak gdyby oddalili się od siebie i zaczęły powstawać różnice nie do pogodzenia. Znikła gdzieś ta nić porozumienia.
    Nie dziwię się, że Zosia zaczęła odczuwać niepokój. W końcu i Iza o Łukasz znaleźli się w innych klasach niż ona. A to spowoduje dużo mniejszą ilość wspólnie spędzonego czasu. To wcale nie będzie takie latwe do pogodenia, jak mogłoby się wydawać. Często takie rozłamy są przyczyną końca przyjaźni.
    W dodatku Iza i Łukasz, wyraźnie mają się ku sobie. A to oznacza odstawienie Zosi niestety na boczny tor. Choć mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Ona ma tylko ich.
    Po przeczytaniu tego rozdziału, coraz bardziej jestem zaciekawiona tą historią. Dlatego już czekam na kolejny rodział.
    Życzę udanego wyjazdu i dużo weny.
    Dla mnie rozdziały mogą być długie, bo takie lubię najbardziej. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, pomysł z jeszcze dłuższymi rozdziałami mi sie podoba. Jestem za!
    Co do opowiadania, to też bardzo mi się podoba, stwierdzam to już po pierwszym rozdziale. Zapowiada się fajna historia, no i świetni bohaterowie ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli historia będzie mocno nawiązywac do wątków przyjaźni. Fajne. :)
    Faktycznie bedzie to coś lżejszego. ;)
    Widać, że ta trójka jest ze sobą związana, ale mam wrażenie, że Iza i Łukasz coś ukrywają. Pomyślałam, że może jest między nimi uczucie. W końcu to dwójka młodych ludzi. ;)
    Czekam na drugi rozdział. :)
    Pozdrawiam!

    www.zaslonamilczenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

layout by oreuis