niedziela, 19 sierpnia 2018

Rozdział 6


   Nim zdążyłam się zorientować nastąpił piątek. Przez ostatni miesiąc czas mijał mi niezmiernie szybko i niesamowicie frustrował mnie fakt, że nic nie mogłam na to poradzić. Czułam, jakbym traciła godziny, praktycznie na nic nierobieniu. Jeszcze kilka dni temu powiedziałabym, że lubię monotonnie, bo jest w niej coś stałego, uspokajającego. Ale nie od chwili, kiedy zaczęłam tracić grunt pod nogami, a przynajmniej takie odnosiłam wrażenie. Od przyjazdu Miłosza, trudno było mi się na czymkolwiek skupić, bo moje myśli w dużej mierze zajmowała właśnie jego osoba. 
   Dodatkowo Izabela chyba wzniosła wokół siebie jakiś niewidzialny mur i wytwarzała dziwnie niepokojącą atmosferę, czego absolutnie nie rozumiałam. Nie wiedziałam co sobie myślała. Że będę krzyczeć? Że powiem, że też jestem w nim zakochana? Sądziłam, że życie to nie romantyczny film i takie rzeczy się nie zdarzają. A raczej z pewnością nie zdarzają w naszych relacjach. Byłam prawie pewna, że Iza myślała inaczej, ale nie mogła nic na to poradzić. Taka już była i wprost uwielbiała tworzyć najczarniejsze scenariusze. Nie mogę zaprzeczyć, że miało to też swoje dobre strony, bo w niektórych sytuacjach nieraz uratowała mnie i Łukaszowi tyłek, ale w takich chwilach było to jedynie irytujące. 
   Jakby tego było mało nawet Łukasz zaczął mieć swoje humorki. Aż zmusiło mnie to do zastanowienia się czy ja też zmieniłam swoje zachowanie na bardziej wkurzające. Starałam się przypomnieć sobie jak najwięcej momentów, w których mogłam postąpić w dziwny sposób, ale nie potrafiłam ocenić tego obiektywnie. Koniec końców doszłam do wniosku, że przydałaby się nam szczera rozmowa. Zważywszy też na to, iż na początku roku wszyscy obiecaliśmy sobie braku sekretów, a tymczasem czułam, że każdy nazbierał ich więcej niż kiedykolwiek. 
   Izabela zakochała się w Łukaszu. Łukasz zdecydowanie miał jakiś problem, o którym nie chciał rozmawiać. A ja… Ja byłam zagubiona w naszych relacjach i czułam się źle z tym, że nie pisnęłam słówkiem o dziwnym uczuciu do Miłosza. Chciałam ratować nasze trio dopóki miałam jeszcze co ratować. I nie chciałam z tym zwlekać. 
   Zdeterminowana wyciągnęłam telefon z plecaka i napisałam przyjaciołom krótką wiadomość, w której poinformowałam ich o moich jutrzejszych planach na wspólny dzień. Nie mogli się wywinąć, w końcu w weekend nie idzie się do szkoły, a poza tym dawno nie spędzaliśmy razem czasu. Zanim zdążyłam się rozmyślić wcisnęłam „wyślij” i ruszyłam w stronę szatni.
   Przebrałam buty i założyłam dżinsową kurtkę. Miałam zaczekać na Monikę przed wejściem do szkoły, dlatego niespiesznie udałam się w tamto miejsce. Zapewne poszłybyśmy wspólnie już od dzwonka, kończącego ostatnią lekcję, ale nauczyciel poprosił ją na słówko. Że też w piątkowe popołudnie chce im się wypytywać uczniów i dawać im reprymendy! Prychnęłam pod nosem i uniosłam wysoko głowę, przyglądając się błękitnemu niebu. Kilka mniejszych chmur, niczego nieprzypominających, wisiały nad moją głową i swoją bielą dodawały mi otuchy. Po niespełna trzech minutach dołączyła do mnie okularnica, tłumacząc dokładnie co takiego chciał od niej matematyk. Później rozmawiałyśmy na wiele mniej ważnych tematów. 
   Do galerii nie było aż tak daleko jak przypuszczałam, a może czas minął mi szybciej bo dobrze rozmawiało mi się z Moniką? Kiedy wchodziłyśmy do środka rzuciła coś o imprezie, o której jakiś czas temu wspominała nam wychowawczyni. 
   — No tak, przecież po części dlatego tutaj przyszłyśmy — zachichotałam, na co ona jedynie przewróciła oczami. 
   — Sama zaraz się przekonasz jaki był prawdziwy powód — powiedziała tajemniczo — I jeszcze raz dzięki, że chciałaś ze mną tutaj przyjść.
   — Nie ma problemu. O ile zdążę na ostatni autobus — zażartowałam. 
   W galerii było tyle różnych sklepów, że nie wiedziałam, na który mam spoglądać. Może i byłam tutaj już nie raz, ale w dalszym ciągu robiło to na mnie niemałe wrażenie. Zwłaszcza, że u mnie w miasteczku był jedynie jeden, mniejszy sklep spożywczy. 
   — Właśnie, za ile go masz? — zapytała. 
   Wyglądała na pewną siebie. Niską, pewną siebie osóbkę. Chyba potraktowała na serio tę gadkę o autobusie. Postanowiłam nie mówić jej, że nie miało to dla mnie aż tak wielkiego znaczenia. Zawsze mogła jeszcze przyjechać po mnie mama.
   — Za jakieś trzy godziny, ale jeśli uwiniemy się szybciej to jest jeszcze jeden za dwie. 
   — Rozumiem — odpowiedziała. 
   — Hm, powiesz mi gdzie zamierzamy się udać? Bo jak na razie krążymy bez sensu — przyznałam szczerze. 
   W budynku roiło się od ludzi, ale cóż się dziwić. Piątek, po szkole. Większość nastolatków spędzała go właśnie tutaj, albo w jakichś klubach. 
   — Wybacz, ale nie mam nic konkretnego na oku. Raczej szukam kogoś, bo miał się gdzieś tutaj kręcić.
   — Och, racja — rzuciłam. — Jaką rolę mam odegrać?
   Weszłyśmy na ruchome schody i niespiesznie wjeżdżałyśmy wyżej. 
   — Liczyłam na to, że będziesz gdzieś z boku i ustalimy jakiś sygnał, który będzie jednoznaczny z tym co dalej robimy. 
   — Nic nie rozumiem. Możesz trochę jaśniej?
   Przyłożyła dłoń do czoła. Wyglądało to tak, jakby się uderzyła.
   — Ach, chodzi o to, że miałam tutaj spotkać Dawida. Chciałam zobaczyć, czy uda mi się z nim poflirtować, no wiesz, czy może go interesuję, albo coś… jeśli poczuję się niepewnie, albo on nie będzie zainteresowany, wtedy wkroczysz i powiesz, że mnie szukałaś po całej galerii…
   — Nie wierzę. Skąd niby wiesz, że ma tutaj być? — spytałam, zdziwiona.
   Od kogo miałaby się o tym dowiedzieć? Poza tym, nie wiem dlaczego chciała się z nim spotkać akurat tutaj. Przecież chodzi do równoległej klasy. Chociaż jakby się nad tym zastanowić, to zbyt często go nie widywałam. Może wagarował? 
   — Mam swoje źródła. 
   Brzmiała niezwykle tajemniczo. Uznałam, że nie warto dopytywać. Jeśli będzie chciała to mi powie. 
   — A, okej. To jaki mamy ten znak? — zapytałam, przechodząc do bardziej bieżącej sprawy.
   — Dobre pytanie. Jak pójdzie dobrze to przeciągnę się i ułożę dłonie w kształt serduszka, co ty na to? 
   Zaśmiałam się głośno na jej słowa. W tym samym momencie znalazłyśmy się na górze. Monika rozglądała się na wszystkie strony i szła powolnym krokiem. 
   — Bardzo wymowne, nie powiem. 
   — Ma być zrozumiałe i to jedyne na co wpadłam — wzruszyła ramionami i zrobiła śmieszną minę. 
   — W porządku, tak tylko się śmieję. A jak pójdzie źle?
   Zamyśliła się na moment.
   — Zacznę kaszleć. 
   Nie mogłam uwierzyć w to co powiedziała.
   — Ty i te twoje znaki. 
   — No cóż. Taka już jestem — przyznała z szerokim uśmiechem na ustach.
   — Czyli mam za wami łazić i czekać, aż użyjesz, któregoś z tych znaków? — upewniłam się.
   — Mniej więcej.
   W co ja się wpakowałam.
   — Niech będzie — westchnęłam. Nie mogłam się już wycofać. 
   Niespodziewanie, chwyciła mnie za ramię. 
   — Spójrz, tam jest. — Wskazała kierunek skinięciem głowy. — Jak wyglądam?
   Stanęła prosto i uśmiechnęła się delikatnie. Założyła włosy za ucho i wzięła głęboki wdech. 
   — Super, padnie z wrażenia. 
   — Haha, już nie przesadzajmy! — zachichotała nerwowo. — Dobra, idę. Trzymaj kciuki.
   — Trzymam — odpowiedziałam i popchnęłam ją lekko w jego stronę. 
   Siedział na szarej kanapie z dwoma chłopakami, pewnie jego kumplami. Wyglądał jakoś inaczej niż ostatnim razem, kiedy go widziałam, ale nie potrafiłam określić co mi w nim nie pasowało. 
   Starałam się nie stracić Moniki z oczu, jednak gdy przede mną pojawiła się znajoma sylwetka, uznałam, że przez ten jeden moment świetnie sobie sama poradzi. Odwróciłam głowę, aby upewnić się, że to na pewno mój przyjaciel. 
   — Łukasz, hej! — zawołałam.
   Chłopak przystanął i spojrzał na mnie wyraźnie zmieszany. Stał tak przez kilka sekund. Przez ten czas zdołałam wyczuć wahanie z jego strony. W końcu ruszył w moim kierunku, chwytając się za kark. 
   — Siemka, nie zauważyłem cię. — Uśmiechnął się szeroko. 
   — W porządku, nic się nie stało. — Pokręciłam głową. — Dostałeś wiadomość ode mnie?
   Zmarszczył brwi i wyciągnął telefon z kieszeni. 
   — Ach, faktycznie pisałaś — wymamrotał pod nosem i prawdopodobnie przeczytał treść. — Jezioro? Serio? 
   Spojrzałam szybko przez lewę ramię, przypominając sobie o dziewczynie. Akurat śmiała się z czegoś. Miałam nadzieję, że nie dała mi jeszcze żadnego znaku. 
   — Tak, wiem. Koniec września, zimno i tak dalej… Ale to prawdopodobnie ostatnia taka okazja! — odparłam.
   — Masz rację. Hm, jestem za. Kto nas podwiezie?
   Coś za szybko się zgodził, ale nie chciałam się nad tym dłużej zastanawiać.
   — Tutaj liczyłam na twoich rodziców. Moi są akurat w pracy, a mama Izabeli jedzie załatwić jakieś sprawy, przynajmniej z tego co słyszałam… 
   — Coś się wymyśli.
   Zapadła krótka cisza. Czułam się nieco niezręcznie. Czyżby to przez ostatnią sprzeczkę? Wprawdzie rozmawialiśmy od wtedy kilka razy i chyba każde z nas postanowiło o niej zapomnieć, ale ta atmosfera krążyła nad nami i nie chciała odlecieć. 
   Chciałam poruszyć ten temat, ale chłopak zdążył mnie uprzedzić.
   — Muszę iść, miałem się z kimś spotkać — powiedział i spojrzał za mnie. Wyraz jego twarzy zmienił się na chwilkę, ale szybko powrócił do normalności. Odwróciłam się, ale jedyną znaną mi osobą, była Monika. Czy to na nią patrzył? 
   — No tak! Dopiero teraz przyszło mi coś do głowy! Co tutaj robisz? — spytałam, jakbym dostała nagłego olśnienia. 
   — Mógłbym zapytać cię o to samo. — Skrzyżował ręce na piersiach. 
   Zassałam policzki od środka. Miał rację. 
   — Przyszłam z Moniką, mówiłam ci o niej. — Machnęłam przy tym ręką. — Mamy misję do wykonania.
   — A co, w agentki się bawicie? — zarechotał.
   — Można tak powiedzieć — sapnęłam. — Ale chyba zawaliłam.
   — Nie rozumiem.
   — Miałam czekać, aż da mi znak, a zamiast tego rozmawiam sobie z przyjacielem, jak gdyby nigdy nic. 
   Zaśmiał się. 
   — Jaki miał być ten znak?
   — Jeden to przeciągnięcie się i…
   — … Pokazanie serca? — dokończył za mnie.
   Otworzyłam ze zdziwienia usta. 
   — Skąd… 
  Spojrzałam w tamtą stronę. Jej ręce właśnie zaczęły opadać. Jak dobrze, że mu o tym wspomniałam! Gdyby nie to, chyba gapiłabym się na nich jeszcze przez długi czas i zastanawiała się czy już dawała mi ten felerny znak. Chociaż po części byłaby to jego wina. To on mnie rozproszył.
   Poklepał mnie po ramieniu i powiedział:
   — Misja zakończona sukcesem?
   W jego głosie mogłam wyczuć coś podejrzanego. Zadrżałam. Chwilka. Czyżby był zazdrosny?
   — Em, chyba tak — odpowiedziałam cicho i niepewnie. 
   O nie. Jeśli to prawda, to Izabela… 
   — Z kim miałeś się spotkać?
   Skupiłam całą swoją uwagę na nim. Wyglądał tak jak przed chwilą. Uśmiechnięty, beztroski. Tak wyglądał, ale co myślał? Czy naprawdę on również mógł być zakochany? Czy Iza o tym wiedziała i dlatego tak to przeżywała? To miałoby sens…
   — Właśnie go szukam. — Zamknął oczy i zmierzwił swoje włosy, spuszczając głowę. 
   — Go? Nowy znajomy? — Szturchnęłam go. 
   — Stary — odpowiedział krótko. 
   Przystanęłam na prawej nodze i zerknęłam jeszcze raz w stronę dziewczyny, ale nie dostrzegłam jej. Najwidoczniej świetnie sobie radziła.
   — Och, nic więcej nie powiesz?
   — Raczej nie. — Wyszczerzył się, pokazując swoje, nie do końca, białe zęby. 
   — W porządku — rzekłam. — Łukasz…
   — Tak? 
   — Pamiętaj o naszej obietnicy, okej? — dodałam ciszej.
   Zamarł na moment. Wiedział w ogóle o czym mówię? Zapomniał o niej?
   — To do zobaczenia. Mam nadzieję, że go znajdziesz — powiedziałam i pomachałam mu na pożegnanie. 
   Czułam się tak, jakbym teraz to ja była tą najgorszą, mieszającą w naszych relacjach osobą. Nie żeby taką osobą był ktokolwiek z naszej trójki, ale chyba najbliżej miałam właśnie ja… 
   Miałam szansę dowiedzieć się czy czuje coś do Moniki, mogłam wypytać go o jego dziwne zachowanie, mogłam przyprzeć go do muru. Ale czy to na pewno by coś dało? Czy przez to wyszłabym na lepszą osobę? W tamtej chwili miałam taki mętlik w głowie, że pragnęłam tylko wrócić do domu, zapomnieć o uczuciach Izabeli, zachowaniu Łukasza i prawdopodobieństwie, że zakochał się w mojej nowej znajomej. Chciałam wyprzeć wszystkie złe myśli i zaczekać na sobotnie popołudnie. 
   Jak najszybciej wyszłam z galerii. Miałam wrażenie, że jeśli nie opuszczę tego miejsca, zabraknie mi powietrza, żeby oddychać. Strach, który mnie ogarnął, kiedy pomyślałam, że mogłabym stracić Łukasza albo Izabelę, mógł być aż tak paraliżujący? Wszystko się psuło. I wiedziałam o tym od dawna. Co mogłam zrobić? Czy jutrzejsze spotkanie i próba wyjaśnienia wszystkiego coś da? Czy w ogóle przemogę się do tego, żeby poprosić ich o wyjawienie swoich sekretów? Czy w ogóle miałam do tego prawo? 
   Nagle poczułam wibracje telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni, wiadomość była od Izabeli. Napisała, że nie może doczekać się spotkania. 
   Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w niebo. Pierwszy raz mnie to nie uspokoiło, a wręcz wywołało odwrotny skutek. 
   Niebo było szare. Tak jak w tamtej chwili szare było moje wnętrze.


Cześć!
Rozdział zawitał jednak szybciej niż się spodziewałam. Mam wrażenie, że to zasługa komentarzy, które bardzo zmotywowały mnie do pisania i praktycznie 80% rozdziału napisałam wczoraj, dlatego proszę, podejdźcie do niego trochę z przymrużeniem oka. Wprawdzie sprawdziłam go (na szczęście, bo pomyliłam imię ważnej postaci! Cóż, najlepszym się zdarza xD), ale mogą pojawić się błędy i to dość rażące. Jeśli jakieś wyłapiecie dajcie znać^^. 
Chciałabym bardzo podziękować za pierwsze 1000 wyświetleń <3. Jesteście wspaniali ;D. 
Może się przechwalam w tym momencie, ale jestem z siebie dumna. To druga historia, którą piszę po dłuugiej przerwie (pierwszej nie skończyłam), a napisałam już 6 rozdziałów. W dwa miesiące! Dla niektórych to pewnie mała liczba, ale uwierzcie, że dla mnie to naprawdę sporo. Poza tym chciałabym napomknąć, że naprawdę dobrze czuję się w tym opowiadaniu. Mam nadzieję, że nie schrzanię i doprowadzę je do końca.
Dobrze, kończę, bo zaraz notka będzie dłuższa niż rozdział. 
Tulę, Shoshano.

9 komentarzy:

  1. Czemu mam wrażenie, że to Miłosz zawiezie ich nad jezioro? XD tylko taka opcja wpadła mi do głowy, jak Łukasz powiedział że coś się wymyśli. Kierowcą musi być Miłosz hahaha
    Monika dała czadu z tymi gestami. W sumie to takie zachowanie typowej zakochanej nastolatki. Śledzenie swojego wybranego, obserwowanie go, ale jestem w szoku, że zdecydowała się do niego zagadać 😮 krejzolka z niej
    Łukasz dalej świruje, ale jeszcze trochę to ukrywa. Niby ma te swoje tajemnicę i humorki, ale próbował rozmawiać z Zosią. I nie powiem, rozmowa o dziwo nawet jako tako im się kleiła. Tylko jestem ciekawa co to za stary znajomy i czy faktycznie podoba mu się Monika, bo jeśli to prawda to Iza się załamie 😕
    Wracając do głównej bohaterki, to stwierdzam, że ona ma najgorzej. Próbuje skleić i podtrzymywać rozlatująca się przyjaźń. Serio, ja mam wrażenie że to wszystko powoli znika przez te tajemnicę. No niestety one tylko dzielą ludzi 😐
    Nie odczułam jakoś szczególnie braku Izy, ale odczułam krótszy rozdział. Chyba, że to moje błędne odczucie?
    Życzę dużo weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczynam, coraz mocniej współczuć Zosi. Dziewczyna stara się utrzymać dobre relacje z przyjaciółmi.
    Jest dla nich wyrozumiała, znosi ich humory, podejrzane zachowania.
    A oni, co? Zupełnie tego nie doceniają. Tworząc kolejne tajemnice i sekrety.
    Łukasz zachowuje się bardzo dziwnie. Zjawia się w galerii, niby aby spotkać się ze swoim dawnym znajomym. Ale nie zdradza jego tożsamości, swojej najlepszej przyjaciółce?
    W dodatku błądzi wzorkiem za Moniką? Ona się mu podoba? Coś mi tu wyraźnie nie gra. Nawet nie chcę myśleć, co poczuje Iza, jeśli to się potwierdzi.
    To może spowodować prawdziwy rozłam w tej paczce.
    Zresztą Monika też wcale nie jest lepsza od przyjaciół Zosi. Prosi ją, aby wybrała się z nią na zakupy. A potem flirtuje sobie z Dawidem. Robiąc z dziewczyny swojego stróża. To naprawdę słabe... Zwłaszcza, że mogła jej to wcześniej powiedzieć. A nie stawiać przed faktem dokonanym. Po co te tajemnicze?
    Ciekawi mnie ten wypadad nad jezioro trójki przyjaciół. Zobaczymy, co on przyniesie. Może choć trochę naprawi ich relację.
    Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny rodział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje
    Nadrobię wszystko, ale trochę to zajmie

    OdpowiedzUsuń
  4. WRÓCĘ JUTRO PO ŚNIADANKU (OBIECUJE!!)
    Planuje wstać ok 9, także no. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka kochana!

      Przychodzę do Ciebie przy śniadanku, zaraz po porannym prysznicu i czterech godzinach snu (trzeci sezon 'w garniturach' pozdrawiam ;v)

      Łał, nie spodziewałam się rozdziału tak szybko. Ale to super, że jest, bo z rokiem szkolnym częstotliwość publikowania pewnie spadnie. Także dopóki masz mnóstwo czasu dodawaj ile możesz, bo wkręciłam się w tą historię!!

      Przyjaciele głównej bohaterki zachowują się turbo dziwnie, ciekawe co kombinują. To znaczy kwestia Izy jest wyjaśniona (ALE CZY NA PEWNO), a jeśli chodzi o Łukasza, bo on może czuje coś do Zosi? Dlatego się tak cholernie dziwnie zachowywał? Nie wiem...

      POWIEDZ MI JEDNO
      Dlaczego oni nie chodzą na imprezy? Błagam, czy tylko dla mnie wydaje się to dziwne (albo to ja jestem dziwna lolz). Bo tak czytam i jeszcze nigdy Zosia nie poszła do klubu, albo na jakąś domówkę (nie licząc tego grilla, na którym był Miłosz).
      Dobra, zapomnijmy o tym. xD

      Czekam na kolejne cudo!!
      Miłych ostatnich dwóch tygodni wakacji [*] (łączmy się w bólu)

      Buziaki,
      Leah.

      Usuń
  5. HEJJKA

    Miałam wrócić pod ostatnim, ale moje wrócę potem zawsze kończy się tak samo. Chyba będę musiała sobie jakieś przypomnienia w telefonie ustawić, czy coś w tym rodzaju, żeby dotrzymać komentarzowych (?) obietnic, hihi.

    DOBRA PORA NA ROZDZIAŁ
    Albo nie, wpierw jednak powiem coś na temat ogólnie całego opowiadania.

    No więc historia jest zajebista. (Uwaga to będzie dziwne as fuck) ale jak czytam to opowiadanko, to troche tak pomaga mi to psychicznie oswajać się z myślą, że niedługo szkółka znowu. Tak wiem, jestem dziwna mega etc. no ale cóż mogę zrobić.

    ('Starboy' w tle, yaa umieram)

    Zosieńka nie ma lekko ostatnio, takie odnoszę wrażenie. Wiem doskonale jak kłótnie (albo nie tyle co kłótnie, w tym przypadku zjebane zachowanie jej bffs) potrafią popsuć humor i samopoczucie. Do tego kwestia Miłosza jest po prostu cholernie trudna. Takie nastoletnie miłości najczęściej są bardzo długotrwałe.

    Dobra zmykam, bo zaraz zacznę pisac jakieś moje codzienne głupoty, więc idę sobie, dopóki jest na to czas.

    KATE

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej ♥

    Wrócę do Ciebie wieczorkiem, obiecuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ♥
      Chciałam wrócić wcześniej, jednak nic z tego nie wyszło. Jakby co nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, jednak liczę, że mi wybaczysz.

      Odkryłam bloga dziś, ale przeczytałam wszystkie rozdziały niesamowicie szybko. Na chwilę obecną jestem zachwycona i mam nadzieję, że to się nie zmieni. Podoba mi się na pewno to, że akcja Twojego opowiadania dzieje się w Polsce, przez co jest tak bardziej 'swojsko'. Niesamowite, że Zosie i jej przyjaciół łączy tak długa i intensywnna więź. Martwi mnie, że uczucie Izy do Łukasza może coś pomiędzy nimi popsuć.

      Czekam na więcej i mam nadzieję, że w weekend pojawi się nowy rozdział. Swoją drogą wspaniały szablon! A, no i życzę Ci miłego powrotu do szkoły, o ile to w ogóle możliwe.

      Pozdrawiam,
      Hana ♥

      Usuń
  7. Hejka ❤

    Wybacz mi, że przybywam do Ciebie dopiero teraz, jednak staram się jak tylko mogę korzystać z ostatnich dni wakacji.

    No więc rozdział jest wspaniały! Prostota tej historii niesamowicie mnie urzeka, dodatkowo wprawiając w rutynowy nastrój. Uwielbiam!

    Mam wrażenie, że relacje głównej bohaterki i jej przyjaciół powoli się walą, dążąc do trwałej eksplozji. To bardzo przykre, jednak mam nadzieję, że wieczne trio przetrwa.

    Love, Kicia

    OdpowiedzUsuń

layout by oreuis