niedziela, 12 sierpnia 2018

Rozdział 5


   Dzień jak na jeden z ostatnich dni września był niezmiernie ciepły i spokojny. Z tego też powodu założyłam prawdopodobnie po raz ostatni spódniczkę i krótki rękawek. Stawiałam swobodnie kroki na chodniku, rozmyślając o ostatniej sobocie. Wspomnienie rozmowy z Miłoszem nie dawało mi spokoju. A w szczególności jego dziwaczne zachowanie. Co takiego musiało się wydarzyć, żeby zmienił się aż tak bardzo? Wydawało mi się, że nie jest zdolny do odreagowywania na innych, a tymczasem sama stałam się centrum jego skumulowanych, negatywnych emocji. Co bardzo mi się nie spodobało.
  Idąc tak i rozmyślając o chłopaku, nie zwróciłam uwagi na wołanie przyjaciółki. Zdałam sobie sprawę z jej obecności dopiero w momencie, kiedy szarpnęła mnie za ramię.
   — Zosia, stój, ja nie mogę — wysapała. — Musiałam biec. Ach…
   Kiedy się odwróciłam, nachylała się i trzymała za biodra. Zachichotałam cicho, widząc jej zmarnowaną minę.
   — Mogłabyś popracować nad kondycją — rzuciłam.
   — Haha, sama byś popracowała — odpowiedziała. Chyba chciała zabrzmieć kąśliwie, ale słabo jej to wyszło.
   Po kilkunastu sekundach wyprostowała się i poprawiła ramię od torby. Zauważyłam, że zaczęła bawić się zamkiem, co mogło oznaczać tylko to, że czymś się denerwowała.
   — Co się stało? — spytałam.
   Nie lubiłam, kiedy czymś się niepokoiła. Często bywała wtedy bardziej zamknięta, jakby chciała stłumić w sobie emocje, sama przeżywać te najgorsze momenty. A przecież przyjaciele powinni sobie pomagać, ufać sobie. Dlatego zawsze starałam się jakoś do niej dotrzeć. Chociaż w najmniejszym stopniu.
   — Pamiętasz naszą rozmowę przed sobotą?
   Zmarszczyłam brwi. Odsunęłyśmy się na bok, aby zrobić wolne miejsce osobą, które chciały przejść.
   — Którą?
   — Chyba to było w środę… Łukasz wspomniał wtedy, że nie spodobała mu się piłka.
   Nagle mnie olśniło. No tak, zachowywała się wtedy jakoś dziwacznie. Wydawało mi się, że to przez obecność chłopaka, ale z niewiadomych przyczyn szybko mi to umknęło.
   — Tak, pamiętam.
   Wypuściła powietrze ze świstem i spuściła wzrok.
   — Trochę cię okłamałam.
   Przeniosłam ciężar ciała na prawą nogę i skrzyżowałam ręce na piersiach. Przeczuwałam, że nie była ze mną do końca szczera, ale nie pomyślałabym, że kiedykolwiek się do tego przyzna.
   — Em, w porządku — odpowiedziałam po chwili. Spojrzała na mnie niepewnie. — A z czym dokładnie mnie okłamałaś?
   — Wiesz, to prawda, że smutno mi z tego powodu, że nie jesteśmy już razem w klasie, ale nie to chciałam ci powiedzieć.
   Pokiwałam głową i posłałam jej delikatny uśmiech.
   — Teraz chcesz mi to powiedzieć?
   Zagryzła wargę i nie przestawała bawić się zamkiem. Widząc, że czuje się zakłopotana chwyciłam jej dłoń i uścisnęłam ją. Chciałam tym gestem dodać jej odwagi.
   — Ja, chyba się… zakochałam — wyszeptała.
   Pomrugałam kilkukrotnie, a po chwili na moich ustach wyrósł ogromny uśmiech. Chyba jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak jak w tej chwili. Odkąd się znamy Izabela nie poruszała tego tematu. Raz tylko wspomniała, że nie miała chłopaka i nie zamierzała mieć, dlatego jej wyznanie wydało mi się niesamowicie ważne.
   — Iza, to cudownie! — powiedziałam entuzjastycznie. — Mogę wiedzieć kim jest ten szczęściarz?
   Przy ostatnich słowach poruszyłam w zabawny sposób ramionami. Jej mina zrzedła nieco. Puściła moją dłoń i otuliła się rękoma.
   — Tutaj jest problem.
   — Nie rozumiem — przyznałam szczerze, kręcąc głową. — Miłość to coś wspaniałego i…
   Wzięła głęboki wdech i przerwała mi:
   — No bo… zakochałam się w Łukaszu.
   Na moment przestałam oddychać. Nie dlatego, że jej ukochanym był mój (konkretnie to nasz) najlepszy przyjaciel. Nie dlatego, że spodziewałam się innej odpowiedzi. Tylko dlatego, że w głębi duszy wiedziałam to już od dawna, ale jakaś część mnie nie chciała dopuścić tej myśli.
   Odkaszlnęłam głośno, bo poczułam wzbierające się ciepło w gardle. Przecież nie byłam zazdrosna, Łukasz był dla mnie jak brat. Dlaczego czułam się w taki sposób?
   — I to jest problem? — zapytałam, przechylając głowę.
  Próbowałam ukryć swoje zaskoczenie i nieznane, duszące mnie od środka uczucie. Jej twarz przybrała beznamiętny wyraz. Patrzyła na mnie, ale myślami była gdzieś daleko, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie.
   — Zosia, przepraszam, naprawdę… — Jej głos drżał, a oczy błyszczały od łez.
   Podeszłam do niej i przytuliłam ją. Nie wiedziałam co powinnam powiedzieć, w takiej sytuacji znalazłam się po raz pierwszy w życiu. Uznałam, że taki gest powinien przekazać więcej niż nieskładnie wypowiedziane słowa.
   — Ja chyba kocham go już od podstawówki.
   Załkała, a mnie ścisnęło się serce. Głaskałam delikatnie jej plecy i cierpliwie czekałam, aż uda jej się uspokoić. Nie wiem ile czasu trwałyśmy w tej pozycji, ale nowe fakty powoli układały się w całość. Chyba zaczynałam rozumieć to nowe uczucie. Nie byłam zazdrosna, ani zaskoczona. Po prostu było mi przykro, że mówiła mi o tym dopiero teraz. Jakby dopiero nasza obietnica z początku roku szkolnego spowodowała, że zechciała mi o tym powiedzieć. Dlaczego nie zrobiła tego wcześniej? Dlaczego mi nie ufała? Co robiłam nie tak?
   Dopiero w następnej chwili zrozumiałam coś co wywołało u mnie niesamowite wyrzuty sumienia. Miałam jej za złe, że coś przede mną ukrywała, a sama nie byłam lepsza. Może i zapomniałam o własnych uczuciach na długie miesiące, ale prawda była taka, że od zawsze wiedziałam, iż moje serce należało tylko do jednego mężczyzny.
   W końcu nadeszła chwila, kiedy przestała płakać. Odsunęła się i wytarła mokre policzki. Nie wiedziałam dlaczego, ale w tamtej chwili mnie zachciało pozbyć się kilku mililitrów płynów. Mimo tego, zassałam policzki i przełknęłam palące uczucie, które pojawiło się w przełyku. Nie mogłam się rozpłakać, nie kiedy Izabela była w kiepskim stanie.
   — Idziemy? — spytałam. — Autobus pewnie już nam uciekł, ale z jakiś czas powinien przyjechać następny.
   — Dlaczego? — szepnęła. — Dlaczego tak łatwo przychodzi ci powrót do normalności? Zwłaszcza, że przed chwilą powiedziałam co powiedziałam… że okłamywałam cię tyle czasu…
   — Izabela, dość — powiedziałam trochę za ostro. Chwyciłam jej nadgarstek i pociągnęłam za sobą.
   Nie wiedziałam co mną kierowało. Chyba po prostu chciałam uciec przed tym co czułam. Podczas drogi na przystanek panowała między nami niezręczna cisza. Czyżby dzisiejsza sytuacja miała w jakiś większy sposób wpłynąć na naszą przyjaźń? Miałam nadzieję, że nie.
   — Nie miałaś obowiązku mi o tym mówić, dlatego cieszę się, że w ogóle zdecydowałaś się to zrobić — rzuciłam, kiedy dotarłyśmy na miejsce i usiadłyśmy na ławce.
   — Naprawdę przepraszam.
   Spojrzałam na nią. Siedziała ze spuszczoną głową i bawiła się palcami u dłoni.
   — Przestań przepraszać, bo nie masz ku temu powodu — rzekłam spokojnie. — Powiedz mi, rozpłakałaś się dlatego, że tak bardzo zmartwił cię fakt, że powiedziałaś mi o tym dopiero teraz?
   Czy dlatego, że w ogóle mi to powiedziałaś i żałujesz?
   — Dlatego, że cię zraniłam.
   Zamilkłam. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Patrzyłam na swoje buty i zastanawiałam się dlaczego w ostatnim czasie stałam się jakaś inna.
   — Nie ważne jak bardzo mnie zranisz, ja zawsze ci wybaczę. Iza, jesteś moją jedyną przyjaciółką, nie chcę cię stracić — wyznałam. — A tym mnie nie zraniłaś, naprawdę. Po prostu… porządnie zaskoczyłaś.
   Mówiłam prawdę. Samo jej wyznanie nie wywołało we mnie smutku. To raczej była wina myśli, które przyszły tuż po nim.
   — Cieszę się, że tak to postrzegasz. Też nie chcę cię stracić.
   Tuż po tych słowach przytuliła mnie mocno. Nawet nie wiedziała ile znaczyły dla mnie jej słowa.


   Był wtorkowy poranek. Pogoda pomimo moich wcześniejszych przypuszczeń dopisywała. Słońce świeciło jasno na niebie, na którym nie było prawie żadnej chmury. Przyglądałam się temu spokojnemu widokowi przez okno w klasie. Akurat mieliśmy lekcję wychowawczą, którą z resztą większość uznawała za wolną godzinę. Pani stukała w klawiaturę laptopa, zapewne przepisując oceny z kartkówek, a uczniowie zajmowali się wieloma sprawami. Jedni odrabiali lekcje na inne zajęcia, drudzy odsypiali, a jeszcze inni słuchali muzyki, albo rozmawiali. Chyba jako jedyna podziwiałam świat na zewnątrz, zupełnie w nim tonąc.
   — Proszę o chwilę uwagi — odezwała się nauczycielka, kwadrans przed zakończeniem zajęć. — W drugim tygodniu października planujemy dyskotekę tematyczną dla pierwszych i drugich klas, w związku z czym będziecie musieli zastanowić się nad strojem, który będzie wizytówką całej klasy.
   Ktoś zgłosił się z tyłu i zapytał:
   — Jaki jest motyw przewodni?
   — Cieszę się, że pytasz. Został wam przydzielony styl boho.
   — Na czym ma to polegać? — Padło kolejne pytanie.
   — Och, nie wiesz? A no tak, przepraszam Marek. Zapomniałam, że w zeszłym roku przybyłeś do nas dopiero w drugim semestrze. W skrócie jest to pewnego rodzaju konkurencja. Wszystkie klasy dostosowują się do tematyki i dobierają odpowiednie stroje oraz przygotowują stoiska, które mają przekonać jurorów do wyboru ich stylu. Wszyscy spotykamy się na dyskotece, na której rada pedagogiczna ocenia wygląd uczniów i odpowiednio dopisuje punkty. Na koniec ogłaszane są wyniki, a wygrana klasa może wybrać do jakiego miejsca w danym roku szkoła zorganizuje trzydniowy wyjazd.
   — Tylko wygrana klasa może pojechać?
   — Z reguły tak, ale jeśli nie wszystkie osoby z danej klasy są chętne, szukają zainteresowanych uczniów spoza swojej.
   — Trochę to bez sensu — szepnęła mi na ucho Monika. Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam.
   W zeszłym roku wygrała druga B, ale musiałam przyznać, że zasłużyli. Wtedy motywem przewodnim były teledyski piosenek. Oni odwzorowali postacie ze swojej praktycznie jeden do jednego.
   — Dobrze, skoro już wszystko wiecie, mam nadzieję, że już zaczniecie myśleć o waszym stroju — powiedziała zadowolona wychowawczyni i spojrzała na zegar. — Macie jeszcze trochę czasu, wykorzystajcie go dobrze. A, Olek. Mówiłam, że możecie pisać zadania, ale nie, że można robić ściągi. Schowaj mi to.
   Niektórzy zaśmiali się pod nosem na ostatnie słowa nauczycielki.
   — Pójdziesz ze mną w piątek po szkole na zakupy?
   Zerknęłam na dziewczynę z uniesioną brwią.
   — W związku z dyskoteką?
   Przewróciła oczami i oparła brodę na otwartej dłoni.
   — Po części tak.
   Mimo, że nie znałam jej jakoś bardzo długo, wyczułam, że coś kombinuje.
   — Po części? — spytałam sarkastycznie.
   Pstryknęła mnie w łokieć i wystawiła język. Zaśmiałam się z jej zachowania.
  — Ponoć w galerii będę mogła kogoś spotkać — odpowiedziała tajemniczo i zaczęła przyglądać się swoim paznokciom.
   — Nie wnikam, ale po co ci tam ja?
   — Jeśli coś poszłoby nie po mojej myśli, będę miała wymówkę, że muszę zmykać, bo znajoma na mnie czeka. — Puściła mi oczko i uśmiechnęła się pewnie.
   — Zgaduję, że ja mam być tą znajomą?
   — Sama to powiedziałaś. — Wzruszyła ramionami. — Ale tak. Zgadzasz się?
   Zastanowiłam się przez moment. Tak właściwie co stało mi na przeszkodzie?
   — Pewnie.
   — A, dziękuję! — wydarła się tak głośno, że nauczycielka zwróciła jej uwagę. — Dzięki — dodała po chwili, tym razem ciszej.
   Posłałam jej delikatny uśmiech, a kiedy zadzwonił dzwonek, wzięłam plecak i udałam się na przerwę. 
   — Co teraz mamy? — Usłyszałam głos dziewczyny. 
   — Matematykę? — odpowiedziałam, pytająco.
   — Okej. 
   Szłam korytarzem z wysoko uniesioną głową, po chwili dostrzegłam przed sobą Łukasza z nieciekawą miną. Uśmiechnęłam się, mając nadzieję, że za chwilę na mnie spojrzy, ale nic takiego się nie stało. Minął mnie, emanując złością. Poczułam, że coś jest nie tak, więc szybko zawróciłam i dogoniłam go. 
   — Hejka — przywitałam się, kiedy dorównałam mu tempa. 
   Zwolnił i zerknął na mnie. Wyraz jego twarzy odrobinę zelżał. 
   — O, to ty. Siemka. Wybacz, ale cię nie zauważyłem. 
   — W porządku. Co się stało? 
   Nie chciałam owijać w bawełnę. Niezwykle rzadko widywałam go w podobnym stanie. W końcu to on słynął z tego, że zawsze był uśmiechnięty i radosny. 
   — Szkoda gadać, jeden chłopak z klasy ostro mnie wkurzył. 
   Nie chciałam tak szybko rezygnować z rozmowy. Jeszcze miesiąc wcześniej zapewne bym odpuściła, ale nie w tamtym momencie. Szczególnie, biorąc pod uwagę jego dziwne zachowanie w ostatnim czasie. 
   — Co zrobił? 
   Zauważyłam, że zaciska dłonie w pięści. 
   — Mówiłem, że szkoda gadać. 
   Ton jego głosu był poważny i nieprzyjemny. 
   — No dobrze, nie musisz być od razu taki wkurzony — powiedziałam z wyrzutem. 
   — Może i tak, ale to ty wtykasz nos w nieswoje sprawy. Jeśli chcesz dobrze, po prostu odpuść, bo teraz nie pomagasz. 
   Patrzyłam na niego równocześnie zaskoczona i rozzłoszczona. Nie wiedziałam co takiego mogło się stać, ale przypuszczałam, że ten chłopak musiał naprawdę mocno zadziałać mu na nerwy. 
   — Racja. Przepraszam. Po prostu ostatnio zachowujesz się dziwnie i chciałam… 
   — Mam teraz wychowanie fizyczne, spadam do szatni. 
   Wyprzedził mnie i zniknął za zakrętem. Zostawił mnie. Od tak. Na środku korytarza, kiedy mówiłam mu, że się o niego martwię. Ciarki przeszły mi po plecach. Czy właśnie to mieli na myśli inni, mówiąc, że przyjaźń bez kłótni nie istnieje? Czyżby to oznaczało, że wcale nie byliśmy wyjątkowi?



Cześć!
Rozdział znów po dwóch tygodniach. Przepraszam, ale chyba z taką częstotliwością będę je dodawać, zwłaszcza po rozpoczęciu roku szkolnego. Postaram się teraz pisać jak najwięcej, ale ostatnio czuję jakąś blokadę, sama nie wiem na czym to polega... 
Co myślicie o tym rozdziale? Macie może jakieś teorie, przypuszczenia? Lubię czytać Wasze opinie i domysły :). 
Początkowy zarys fabuły nieznacznie się zmienił, ale mam nadzieję, że się Wam spodoba ^^.
Życzę Wam miłej reszty wakacji <3.
Tulę, Shoshano.


9 komentarzy:

  1. Zosia nie ma ostatnio łatwo ze swoimi przyjaciółmi. Coś się między nimi wyraźnie psuje... Pojawiają się tajemnice, sekrety, jakieś zgrzyty. To zupełna nowość dla tej trójki, która dotychczas była wręcz wzorem do naśladowania w kwestii przyjaźni.
    Iza niby przyznała się jej w końcu do tego, że zakochała się w Łukaszu. Potwierdzając tym samym wszystkich przypuszczenia. Ale, czy powiedziała jej całą prawdę? W końcu nadal nie wiemy, jak postrzega to sam zainteresowany. Czy on też coś czuje do dziewczyny?
    Zosia przyjęła tą wiadomość w spokoju, ku wyraźnemu niedowierzaniu Izy. Ale moim zdaniem, nic w tym dziwnego. W końcu tak powinna zachować się prawdziwa przyjaciółka.
    Tajemnicze zaproszenie Moniki na "zakupy", nie za bardzo mi się podoba. Bo z kim ona chce się spotkać, że potrzebuje do tego przyzwoitki? Oby tylko z tego nie wynikły jakieś problemy.
    Łukasz także nie popisał się w tym rozdziale. Naskoczył na Zosię, kiedy ta chciała się dowiedzieć, co wywołało u niego taką złość. Miała przecież dobre intencję. Od tego są przyjaciele, aby się wspierać i pocieszać. Dlatego chłopak powinien wykazać się większym taktem.
    Czekam na nowy rodział z dużą ciekawością. Zycze dużo weny. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Wrócę jakoś pod koniec tygodnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka!

      Wreszcie znalazłam chwilę, żeby skomentować u Ciebie rozdział. Wybacz mi, że nie zawsze wracam na czas etc. ale albo śpię, albo oglądam serial, albo po prostu zapominam. Także no, wybacz mi.

      Ale przechodząc już do rozdziału.
      Ha ha ha, wiedziałam od początku, że Izabela chciałaby coś od Łukasza. Ale on też jakoś dziwnie się zachowuje, sama nie wiem co o tym myśleć. Możliwe, że on o tym wie, albo (jeszce lepiej!!) on również coś do niej czuje. Choć wydaje mi się, że najprawdopodobniej da jej friendzone, a to zawsze niszczy przyjaźnie. Także niezła lipa, ech.

      To opowiadanie wprawia mnie w taki jesienny (?) nastrój i jak je czytam, to chce mi się wracać do szkoły (nie sądziłam, że to napiszę kiedykolwiek lol)

      No i jestem też ciekawa jak potoczą się losy w kwestii Miłosza i to jak ulokują się uczucia Zosii do niego.

      Także wyczekuję kolejnego cuda!
      Buziaki, Leah

      Usuń
    2. Mam takie same 'jesienne odczucia' haha <3

      Usuń
  3. Przyjaciele też mogą mieć humorki i gorsze dni, po tym rozdziale dotarło do mnie, że faktycznie tak jest, bo przecież nie może być idealnie.
    Iza zakochana w Łukaszu to nic czego bym się nie spodziewała, ale zaskoczyło mnie jak ona przeżywała, że zraniła Zosie. Ja się pytam czym? XD uczucia to uczucia i nie każdemu trzeba o nich mówić, nawet przyjaciołom, a ta przeżywała to tak na maksa, że aż zaczęłam jej współczuć. Teraz pytanie brzmi co na to Łukasz, bo to najważniejsze.
    Łukasz był jeszcze lepszy od Izy. Był zdenerwowany i nie kontrolując swoich uczuć wkurzył się i wszystko poszło na biedna Zosie, która tylko zadała mu pytanie. Tacy ludzie najbardziej mnie denerwują, ok jesteś zły ale nie przelewaj tego na cały świat.
    Biedna Zosia, od wszystkich jej się dostaje, a ona nadal stara się być dobra przyjaciółka, jak tak dalej pójdzie to zostanie ofiarą tego wszystkiego.
    Czekam na ciąg dalszy i zakupy w galerii z Moniką,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne opowiadanie :) Zapraszamy do Nas ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć kochana!

    Na początku przepraszam, że nie zawsze komentuję (nie wiem czy kiedyś w ogóle komentowałam.) Ale zawsze czytam i obiecuję, że teraz pod każdym Twoim dziełem znajdziesz mój komentarz. Sama kiedyś (oj jak dawno, dawno temu to było) pisałam i wiem doskonale jak komentarze potrafią zmotywować.

    Opowiadanie jest wspaniałe. Na pierwszy rzut oka nie porywa fabułą, bo niby jest taka zwyczajną, jednak skarb tkwi w prostocie. Mamy grupkę przyjaciół, powrót do szkoły i takie codzienne perypetie, które w sumie dotyczą każdego z nas w tym przedziale wiekowym.

    Ja od początku czułam, że dziwne zachowanie Izy powoduje jej uczucie do Łukasza. Słabo, że okłamywała Zosię, choć dobrze, że miała odwagę w ogóle się przyznać. I tyle, o ile zachowanie Izy nie było najgorsze, to zachowanie Łukasza w stosunku do Zosi bardzo mnie zaniepokoiło. Nie wiem co go ugryzło, ale nie powinien wyładowywać tego na swojej przyjaciółce, jakby była jego osoobistym workiem treningowym.

    Czekam na kolejny wspaniały rozdział i za chwilkę dołączę do obserwatorów, żeby zawsze być pod rozdziałem w miarę szybko.
    Nathalia.

    OdpowiedzUsuń
  6. HEJJKA

    Zakochałam się w tym opowiadaniu i chciałabym teraz skomentować, ale lęcę na obiadek, także no. WRÓCĘ POTEM!! <3

    OdpowiedzUsuń

layout by oreuis