niedziela, 15 lipca 2018

Rozdział 3


   Siedziałam na ławce przed budynkiem szkoły, a miejsce obok zajmowała Izabela. Całe otoczenie pokrywał szary chodnik, a dookoła stały wysokie drzewa i mały, stalowy płot. Sama szkoła w takim tle wyglądała niezwykle schludnie, niczym wyjęta z amerykańskiego filmu. Długa przerwa dopiero się zaczęła, dlatego byłam pewna, że mamy sporo czasu, żeby porozmawiać. Wyciągnęłam z plecaka drugie śniadanie i nieśpiesznie zaczęłam gryźć kanapkę. 
   Izabela przez ostanie kilka dni chodziła tak zadowolona jak nigdy. Nie, żebym się z tego nie cieszyła, albo żebym jej zazdrościła. Po prostu był to dla mnie dość niespotykany widok, bo jej uśmiech w końcu przypominał ten Łukasza. 
   — Jak tam w nowej klasie? — zapytałam, obserwując dokładnie jej reakcję. 
   Potrząsnęła głową, jakby wracała na ziemię i odwróciła się w moją stronę. W jej piwnych oczach mogłam dostrzec iskierki. Tak, dosłownie iskierki. Małe, świecące, przemieszczające się po jej tęczówkach. Ten widok połączony z nieśmiałym, wrześniowym słońcem tworzył kolejne radosne wspomnienie z jej udziałem. 
   — Wiesz, że nawet dobrze? Poznałam kilka nowych osób. 
   Zmarszczyłam brwi, zjadając kolejny kęs. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, z resztą już mi o tym wspominała. Jak tak o tym myślałam, uświadomiłam sobie, że pomimo tego, iż widywałyśmy się codziennie nie było jeszcze sposobności, aby na poważnie o tym porozmawiać. O naszych prawdziwych odczuciach dotyczących kolejnego roku zmagania się z nauką, o dostaniu się do różnych klas i celach, które sobie przygotowałyśmy. Byłam skłonna stwierdzić, że więcej na ten temat rozmawiałam z Łukaszem. 
   — A u ciebie? — spytała.
   Już miałam odpowiedzieć, ale mi przerwała. 
   — Właśnie, jejku, przepraszam! — rzuciła. — Ostatnio cały czas chodzę z głową w chmurach. Nawet zapomniałam cię zapytać jak się czujesz beze mnie w klasie. 
   Jej mina wyrażała zatroskanie i skruchę, a przynajmniej tak mi się wydawało. Chwyciła moją prawą rękę i mocno ją ścisnęła. Poczułam dziwne uczucie, które ścisnęło mi serce. Zrobiło mi się jakoś lepiej, jakbym znów odczuła, że nasza relacja jest taka jak dawniej. Szczera, trwała. 
   — Ja też nie pytałam — przyznałam. — Ta cała rutyna chyba nas trochę ogarnęła, nie uważasz? 
   Na jej twarzy znów zagościł uśmiech. Pokiwała głową na znak, że się zgadza. 
   — Zosia, wiesz, chyba muszę ci o czymś powiedzieć… — zaczęła, ale nie dane jej było skończyć. 
   — Siema, laseczki! — krzyknął Łukasz i wgramolił się między nas, obejmując przy tym ramieniem. — Nawet nie wiecie jak się stęskniłem! 
   Spojrzałam na Izabelę, która w tej chwili była nieco zmieszana. Chyba nie chciała o tym mówić w towarzystwie chłopaka. W momencie, kiedy i ona na mnie zerknęła, puściłam jej oczko. Miałam nadzieję, że zrozumiała to co chciałam jej przekazać. A mianowicie, że powie mi później. 
   — Ta piłka nożna nie jest taka jak myślałem. 
   Ach, właśnie. Dzień wcześniej powiedział, że wybiera się na trening. Zapewne teraz chciałby o tym trochę poopowiadać. Posunęłam się trochę, abyśmy mieli więcej miejsca i dokończyłam jeść śniadanie. 
   — A czegoś ty się spodziewał? Grzania ławy? — zapytała ironicznie Iza. 
   Łukasz przewrócił oczami i wysunął nogi do przodu. Oparł się dłońmi o krawędź ławki i uniósł głowę, wpatrując się w niebo. W tej pozie wyglądał jak zamyślony dorosły. Aż zachciało mi się śmiać. Po części z niego, po części z komentarza Izabeli. 
   — No nie wiem, ale na pewno nie czterdziestu minut biegania! To była mordęga, mówię wam — odpowiedział po chwili i spojrzał najpierw w jej kierunku, a następnie w moim. 
   Wzruszyłam ramionami i założyłam nogę na nogę. Zadziwiające, że nasze wspólne chwile miały tak teraz wyglądać. Spotkania na długiej przerwie, mijanie na korytarzu i krótkie słówka rzucane tylko po to, aby nie mijać się bez słowa. Przypomniało mi się zaproszenie na sobotniego grilla i pomyślałam, że może to być dobra okazja na ożywienie naszych relacji. 
   — Izabela, masz jakieś plany na sobotę? — rzuciłam. 
   Miałam nadzieję, że Łukasz sam ją już wcześniej zaprosił, ale jeśli jednak miało to być bardziej spotkanie naszych mam, to wątpię by Iza miała w tym uczestniczyć. Dlatego wolałam zacząć temat w bezpieczny sposób. 
   — Tak, jadę z mamą do kina — odpowiedziała uradowana. — A no tak! Niestety nie będę mogła wpaść na grilla, przepraszam — zwróciła się do chłopaka, na co on jedynie pokiwał głową. 
   — Mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić — powiedziałam z uśmiechem na ustach. 
   — Będę, zwłaszcza, że nie zawsze udaje mi się namówić mamę na coś takiego. Szczególnie biorąc pod uwagę jazdę pociągiem, wiecie jaka bywa moja mama. Cały czas siedziałaby w domu. 
   Mama Izabeli była niezwykłą kobietą. Pod każdym względem. Kochała swoją córkę ponad życie i zrobiłaby dla niej wszystko. Między innymi ze względu na córkę przeniosła się do Strążewa. Dobrze zastępowała rolę ojca i pomimo małych potknięć nigdy w siebie nie zwątpiła. Dzięki niej Izabela była aktualnie taka jaka jest. Silna. Mądra. Wspaniała. 
   Jakieś trzy miesiące po poznaniu ciemnowłosej dowiedziałam się, że jej rodzice rozwiedli się, a winny temu był jej ojciec. Nie lubiła o nim rozmawiać, więc więcej nie poruszałam tego tematu i tak byłam jej wdzięczna, że powiedziała mi o tym cokolwiek. 
   — Szkoda, że nie uda ci się wpaść — odezwał się nagle chłopak. 
   Iza posłała mu przepraszający uśmiech.
   — Tak czy inaczej liczę, że ty, Zosia, przyjdziesz — dodał po chwili, wskazując na mnie palcem. Pokiwałam wesoło głową. — Dobra, spadam. Muszę się jakoś wymigać od tej piłki. 
   Zachichotałam na co on przewrócił oczami. Wstał z ławki i przeciągnął się. 
   Wiatr stał się nieco chłodniejszy niż kilka minut temu, przez co pożałowałam, że nie wzięłam z szatni narzutki. 
   — Jednak nie będziesz wyrywał na nią lasek? 
   Spojrzał na mnie zmieszany, a później wkurzony. Prychnął pod nosem i stanął prosto, pokazując mi język. 
   — Niepotrzebnie ci o tym mówiłem — westchnął. 
   — No widzisz. 
   — Dobra, lecę, zanim jeszcze bardziej mi dowalisz, złośnico — odpowiedział i zaśmiał się. — Narka. 
   — Ej! Tylko nie złośnico! — krzyknęłam za nim, nawet wstałam. 
   — Ta, ta. Do zobaczenia — odpowiedział i pomachał dłonią, idąc w stronę szkoły. Przyglądałam się jego oddalającej się sylwetce, a kiedy zniknął za drzwiami ponownie usiadłam na ławce. 
   — Jest niewiarygodny. — Machnęłam rękoma i uderzyłam nimi w kolana, na znak jak mnie zirytował. 
   — Zawsze taki był i ty też zawsze taka byłaś. 
   Dopiero teraz zorientowałam się, że pod koniec rozmowy się wyłączyła. Może była zniecierpliwiona, bo chciała mi coś powiedzieć, a Łukasz nam przerwał. 
   — Racja — wyznałam. — A co takiego chciałaś mi powiedzieć? 
   Jej oczy zabłyszczały w zupełnie inny sposób niż wcześniej. W tamtym momencie miałam wrażenie, że się bała. Tylko czego? Mnie? Mojej reakcji na to co chce powiedzieć? A może, że ktoś nas usłyszy? 
   — Trochę mi przykro, że nie jesteśmy już w jednej klasie — wyszeptała i spuściła głowę. 
   Coś we mnie drgnęło i bez zastanowienia ją przytuliłam. Nie sądziłam, że o to właśnie mogło jej chodzić. Poza tym, po co miałaby się wstydzić mówić o tym przy Łukaszu? Nie potrafiłam wyzbyć się uczucia, że wcale nie to chciała mi powiedzieć. 


   Czas przelatywał mi przez palce w takim tempie, że nie potrafiłam już dobrze określać mijających dni. Nim zdążyłam się obejrzeć było już sobotnie popołudnie, miałam na sobie różową sukienkę w fioletowe kwiaty i czarne botki na obcasie, a w dodatku siedziałam już w samochodzie razem z rodzicami. 
   Ostatnim razem odwiedzaliśmy rodzinę mojego przyjaciela przed wakacjami. Wtedy towarzyszyła nam także Izabela, kiedy sobie o tym przypomniałam zrobiło mi się smutno. Owszem cieszyłam się, że spędza czas z mamą w taki sposób, jaki od dawna chciała, jednak bez niej to już nie mogło być to samo. Pomimo tego, chciałam spędzić te chwile jak najlepiej. 
   Do domu Łukasza nie było daleko, mimo wszystko moi rodziciele postanowili wybrać się tam samochodem. Może głownie dlatego, że mama upiekła karpatkę i nie chciała, żeby po drodze coś się z nią stało, albo po prostu nie mieli ochoty iść? Osobiście uważałam, że krótki spacer jeszcze nikomu nie zaszkodził, ale nie zamierzałam na ten temat z nimi dyskutować. 
   — Jak tam w szkole? — zapytał tata. 
   Jeśli nie spojrzałabym na niego w momencie, kiedy o to spytał, mogłabym odnieść wrażenie, że tak naprawdę nic nie powiedział, a mnie się przesłyszało. Kierował, skupiony na drodze. Jedynie jego usta poruszyły się nieznacznie, nawet jego obojętna mina nie uległa zmianie. 
   To nie było tak, że się nie dogadywaliśmy, albo on był złym ojcem. Po prostu wyrósł pomiędzy nami mur, którego nie potrafiłam, ani też nie chciałam burzyć. Wiem, że zachowywałam się skandalicznie, biorąc pod uwagę już samo myślenie o tej sytuacji w taki sposób. Jednak zamiast się tym zadręczać wolałam zwalić to wszystko na dojrzewanie. On sam po jakimś czasie też postanowił zrzucić winę na tak zwany „okres buntu” i od tego momentu nasze rozmowy ograniczały się do tych dotyczących między innymi szkoły. Żadne z nas nie chciało tego zmienić. 
   — W porządku — odpowiedziałam zdawkowo. 
   Wpatrywałam się w widoki za oknem. Przez chwilę mogłam dostrzec sklep, bloki, a później kilka drzew i pojedynczych domów, które oddzielała coraz większa przestrzeń. 
   — To dobrze — rzekła rodzicielka i odwróciła się, posyłając mi delikatny uśmiech. Odwzajemniłam go bez zastanowienia. 
   Nie wiedziałam z czego wynikała różnica pomiędzy relacjami moimi z tatą, a tymi z mamą. Może jakąś małą rolę odgrywał w tym wszystkim mój podziw względem rodzicielki? Od dłuższego czasu chciałam być taka jak ona. Ułożona, szczera, prawdziwa i serdeczna. Była moim autorytetem. Natomiast tata był dla mnie po prostu tatą. Spełniał swoją rolę bardzo dobrze, jednak z nim było jakoś inaczej. Nie potrafiłam tego wyjaśnić. 
   — Jesteśmy. 
   Odpięłam pasy i chwyciłam w ręce placek, który leżał na siedzeniu obok. Znajdował się w pojemniku, ale mimo tego i tak czułam jego słodki zapach. Był moim ulubionym, więc nie dziwiłam się, że mój umysł sam przywołał jego cudowny zapach. 
   Wysiadłam z auta, a moim oczom ukazał się niewielki, biały domek z ciemnym kolorem dachówki. W oknach rozwieszone były białe firanki i poprzyklejane ozdoby. Pomyślałam, że stoi za tym młodsza siostra Łukasza. Na posiadłość prowadził krótki chodnik, a na samym jego początku stał drewniany płot z furtką w samym środku. Obok chaty, po lewej stronie znajdował się ogródek, w którym rosły chryzantemy. O tej porze roku wyglądały niezwykle pięknie. 
   Ruszyłam przodem i w mgnieniu oka znalazłam się przy drzwiach. Ostrożnie, trzymając jedną ręką pojemnik, zapukałam. Po niespełna minucie drzwi się otworzyły, a w progu stanęła rodzicielka mojego najlepszego przyjaciela – pani Anna. Miała na sobie biały fartuch, a pod nim długą sukienkę. Domyśliłam się, że trzeba będzie pomóc w przygotowaniach. Jej twarz pokrywały malutkie zmarszczki ujawniając, że ma już swoje lata, jednak kiedy spojrzało się w jej błękitne jak ocean oczy, można było dostrzec młodość ducha. 
   — Witaj, skarbie — przywitała się, całując mnie w policzek. — Zanieś to do kuchni, dobrze? — dodała po chwili i zrobiła mi miejsce, abym mogła przejść. 
   — Dzień dobry, oczywiście. 
   Nie czekając ani chwili, przeszłam przez korytarz i od razu znalazłam się w kuchni. Zaraz obok ulokowany był obszerny salon, jednak jego głównym przeznaczeniem było spędzanie czasu na oglądaniu filmów i siedzeniu na sporej kanapie. Postawiłam placek na stole, który znajdował się w centrum pomieszczenia, po czym zdjęłam nakrycie. Z prawej strony, gdzie ulokowane były szafki i kuchenka. W środku panował przyjazny klimat, czerwono-szare kolory idealnie ze sobą współgrały. 
   — Witaj, Zosiu. — Usłyszałam niski głos, który należał do ojca trójki dzieci. 
   Odwróciłam się i ujrzałam starszego mężczyznę. Był ubrany w granatową koszulkę i jasne, krótkie spodenki. Uśmiechał się szeroko, a z jego oczu, aż biła radość. To właśnie po nim Łukasz odziedziczył tak cudowny uśmiech, nie miałam co do tego wątpliwości. 
   — Dzień dobry — odpowiedziałam i uścisnęłam jego wyciągniętą dłoń. — Może w czymś pomóc? 
   — Zaraz powinna przyjść Anna, więc jeśli czegoś będzie trzeba z pewnością poprosi. — Uśmiechnął się. — Gdyby żona pytała gdzie podziewa się jej niezastąpiony mąż odpowiedz, że poszedł na dwór rozpalić grilla — powiedział, po czym skierował się w stronę drzwi tarasowych, które były połączone z salonem. 
   — Oczywiście — zachichotałam i patrzyłam na jego znikającą sylwetkę. 
   Po krótkiej chwili do kuchni przyszedł, a raczej wbiegł Łukasz. Chyba był świeżo po kąpieli, ponieważ pachniał żelem pod prysznic, a do tego zbiegł z góry, gdzie znajdowały się sypialnie i łazienka. 
   — Siema — rzucił i dorwał się do karpatki. Wyciągnął z szafki nóż i ukroił sobie kawałek, po czym bezproblemowo ugryzł za jednym razem połowę. — Pyszności. 
   — W końcu moja mama go piekła, czegoś się spodziewał? — zażartowałam. — Mógłbyś włożyć go na talerz? 
   — Jasne — powiedział, mieląc w buzi placek. 
   — Dzięki. 
   W tym samym momencie przyszła jego mama i poprosiła mnie o pomoc przy dokończeniu sałatki i rozłożeniu talerzy. Z racji tego, że lubiłam przyrządzać takie dania, przyszło mi to niesamowicie szybko. 
   — Gdzie Wiktoria? — zapytałam przyjaciela. 
   — Pomaga ojcu na dworze, a jeśli szukałabyś swoich rodziców to również tam są — odpowiedział na jednym oddechu. 
   — Spokojnie, nie jestem córeczką tatusia, ani nic z tych rzeczy. 
   — Wiem — odparł krótko i zamilkł. 
   Chyba był dzisiaj nie w sosie. 
   — Dobra, Zosiu przygotujesz talerze? A ty synu, chodź, przestawimy stół i krzesła — zarządziła kobieta i wskazała Łukaszowi, że ma udać się za nią. Przewrócił oczami, jak to miał w zwyczaju i ruszył za mamą. 
   Ja w tym czasie podeszłam do szafki i wyjęłam z niej odpowiednią ilość talerzy. Do moich uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi, pomyślałam, że to brązowooki, dlatego bez zastanowienia zawołałam, żeby mi pomógł. Po kilku sekundach, owszem w kuchni zjawił się brązowooki, ale nie ten, którego się spodziewałam. 
   Po tylu latach w końcu dane mi było go zobaczyć. 
   — Cz-cześć, Miłosz — wydukałam. 
   Jego twarz miała obojętny wyraz, a ja szczerzyłam się jak idiotka. Chyba po prostu się stęskniłam. To musiało być to. 
   — Cześć. 
   Jego głos brzmiał dokładnie tak samo jak go zapamiętałam. Niski, który w niewyjaśniony dla mnie sposób sprawiał, że przeszywał mnie dreszcz. Miał na sobie garnitur, co było dla mnie abstrakcyjne. Kto ubierał się służbowo na praktycznie rodzinne spotkanie? Nie potrafiłam jednak zaprzeczyć, że wyglądał w nim naprawdę dobrze. Jego brązowe włosy nie były tak długie, przez co nie posiadał już grzywki, która kiedyś opadała mu na czoło. Zagryzłam usta, uświadamiając sobie gdzie brnęły moje myśli. 
   Mój oddech był przyspieszony, a serce biło tak szybko, że miałam wrażenie, iż zaraz wyfrunie mi z piersi. Dlaczego to się ze mną działo? Przecież to tylko brat Łukasza. Tylko starszy brat Łukasza. Tylko niedostępny dla mnie brat Łukasza.



Cześć!
Dziękuję za każdy komentarz po poprzednim rozdziałem! To one w dużej mierze motywują mnie do pisania ^-^. 

Ileż miałam problemów przy pisaniu tego rozdziału! Tyle zmieniałam, tyle usuwałam, że aż zabrakło mi do tego nerwów. Cały czas coś mi nie pasowało, nie podobało się, ach. Na szczęście jakoś mi się udało i o to jest! (Sama się dziwię, że w miarę regularnie dodaję. xd)
Nie wiem kiedy skończę następny. Potrzebuję porządnie się zastanowić jak chcę Wam przekazać jego treść. 
Chyba każdy kto pisze musi się mierzyć z tym, że czasem ma ochotę usunąć wszystko co wcześniej napisał, bo mu się to nie podoba. Właśnie mam taki moment. Ale spokojnie, dobrze rozplanuję akcję i to coś mi minie. 

A tymczasem kończę już tę notkę, bo zaraz będzie dłuższa od rozdziału.
Tulę, Shoshano. 

12 komentarzy:

  1. Coraz bardziej, zastanawia mnie zachowanie Izy. Wydaje się ostatnio bardzo tajemnicza i skryta. Nieustannie błądzi gdzieś myślami, jakby miała jakieś problemy.
    A w końcu przed najlepszą przyjaciółką nie powinna mieć sekretów. Moim zdaniem powinna bardziej ufać Zosi.
    Strasznie mnie ciekawi, co takiego chciała jej powiedzieć, kiedy przerwał im Łukasz.
    Czyżby było to coś, co dotyczy także niego? Coraz bardziej nabieram przekonania, że połączyło ich coś więcej niż tylko przyjaźń. Ale może się mylę.
    Szkoda, że Izabela nie mogła pojawić się na grillu. Cała trójka spędziłaby trochę czasu razem, którego ostatnio nie mają. Ze względu na szkole obowiązki i zainteresowania.
    Ale spędzanie, czasu z mamą, także jest ważne. Więc w pełni rozumiem jej decyzję.
    Pojawił się także starszy brat Łukasza - Miłosz. Który prawdopodobnie odegra tutaj znaczącą rolę. Świadczy o tym, chociażby reakcja Zosi na jego widok. Czyżby on się jej podobał? A może to tylko zwykła fascynacja, która zniknie tak samo szybko, jak się pojawiła.
    Mam, coraz więcej pytań. Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejną część. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Witaj kochana!

      Jejku, jestem okropna. Wydaje mi się, że nie skomentowałam nawet pierwszego rozdziału, choć mówiłam że wrócę, ech. Przepraszam Cię bardzo, jakoś tak wszystko szybko się działo.
      Swoją drogą nie wierzę, że już połowa lipca za nami ;( Dla mnie co prawda była ona dosyć intensywna (zwłaszcza weekendy, hah) no ale wakacje mogłyby trwać wiecznie.

      No co mogę Ci powiedzieć, historia jest super. Co prawda taka 'nie w moim stylu', bo zazwyczaj czytam jakieś romansiki, dramaty etc. ale o dziwo mi się podoba.

      Yay, może wreszcie przejdę do tego cuda u góry. Upragniony dla mnie moment w każdym opowiadaniu - spotkanie dwóch głównych duszyczek. Kto by pomyślał, że Zosia tak zareaguje na starszego brata najlepszego kumpla. Mam nadzieję, że podczas tego wieczoru pogadają i poznają się bliżej.

      Okay, będę kończyć, ponieważ muszę nadrobić cały trzeci sezon 'Lucyfera' do jutra. Mam dużo pracki!

      Buziaki,
      Leah

      Usuń
    2. Ajj, bym zapomniała!!
      Najczęściej (zawsze) czytam Twoje rozdziały na telefonie i moje oczy potwornie się męczą przy białym tekście na czarnym tle. Mogłabyś zmienić to w ustawieniach? Byłabym wdzięczna!!

      Usuń
    3. Zgadzam się!! Oczy się męczą mega (bynajmniej moje xD).

      Usuń
    4. Rozumiem, ja sama lubię czytać na telefonie :).
      Dajcie znać, czy teraz wszystko gra. Początkowo miałam małe problemy, ale teraz chyba powinno być okej <3

      Usuń
    5. Teraz jest już super, dziękuję!! ❤

      Usuń
  3. Jestem zajebista i komentuję chyba po raz pierwszy lol

    Ogólnie chciałam sobie zająć i 'wrócić jutro' ale jestem taką osobą, że raczej byś się mnie nie doczekała, także no. Jak teraz tak wszyscy wracają na tego bloggera to aż sama nabieram chęci na rozpoczęcie jakiejś historii xD Tak trochę zdradzę (huhu tajemnica) że nawet napisałam już 6 rozdziałów, ale nie mam jakoś pomysłu na dalszy ciąg, także jak zwykle bagno i nic z tego nie wyjdzie.

    ALE DOBRA, ROZDZIAŁ
    Hm, no fajna historia. Nie czytałam chyba nigdy nic o polskich nastolatkach, więc coś nowego. Mamy fajną paczkę przyjaciół, przystojnego brata kumpla. Tylko odnoszę wrażenie, że główna bohaterka jest strasznie nudna. To znaczy absolutnie nie czepiam się tutaj Ciebie, bo możliwe że tak właśnie chciałaś wykreować tą postać. Po prostu w moim mniemaniu (dobra zamknij się już K. xD) jest cholernie przeciętna.

    Czekam na kolejny rozdział, a i co do notki NIE PODDAWAJ SIE I MAM NADZIEJĘ, ŻE CI PRZEJDZIE.

    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 6 rozdziałów... a gatuneczek jaki? :D
      Stwórz bloga, dodaj je, a jak przyjdą komentarze czytelników to wena sama się pojawi z pomysłami ❤❤

      Usuń
  4. super rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Garnitur na grila hahahah XD padłam 😂 oj niedostępny Miłoszu. To może jakby Zosia założyła szpilki to byłby bardziej dostępny? Teraz mam rozkmine
    Ogólnie to jestem spóźniona ale cóż wakacje i komentuję bedac w podróży więc wybacz mi wszystko 😊
    Ta Izabela to nadal zagadka przynajmniej dla mnie. Niby jest taka normalna i zachowuje się jak przyjaciółka, ale zawsze jak o niej czytam to mam jeden pytajnik w głowie czyli o co jej chodzi, bo jej coś zawsze nie pasuje, jest taka tajemnicza i w ogóle dziwna lol. Ciekawe co ona ukrywa! Ogólnie to lekko ubolewam ale zaznaczam że lekko nad nieobecnością Izy u Łukasza, bo to stracona szansa na wspólny czas z przyjaciółmi, ale kino z mamą też fajna sprawa. Czasem mi się trafi XD
    Łukasz zrezygnował już z piłki nożnej 😆 szybki jest hahaha uśmiałam się z tego, dobrze że zrehabilitowal się organizacja tego grilla bo miałby u mnie minusa gdyż iż nie lubię slomianego zapału.
    Ogólnie to niesamowite jak kilka wyrazów tworzących rozdział może przenieść w inna rzeczywistość 😊😍 Pozdrawiam i życzę weny,
    N

    OdpowiedzUsuń

layout by oreuis