poniedziałek, 9 lipca 2018

Rozdział 2


   Ostatnie dwa tygodnie minęły mi niezwykle szybko. Mogłam je przyrównać do przysłowiowego pstryknięcia palcami. Wydawało się, że wpadłam w pewnego rodzaju rutynę, taką, którą niektórzy nazywali szkolną. Składały się na nią lekcje, powroty do domu, nauka, sen i tak w kółko. Nie przepadałam za czymś takim, ale w pewien sposób dawało mi to poczucie stabilizacji. 
   W szkole póki co irytował mnie jedynie fakt, że nauczyciele już od samego początku rozpoczynali solidną pracę, co dla mnie i pozostałych uczniów oznaczało nawał nauki, ale jakby nie patrzeć po to właśnie uczęszcza się na zajęcia. 
   Pomimo dziwnej atmosfery w oficjalny dzień rozpoczęcia, która była naprawdę nie do zniesienia, udało mi się poznać wiele przyjaznych osób. Przede wszystkim Monikę, z którą siedziałam na większości lekcji. Reszta osób przedstawiła się, ale ich imiona zlały się w jedno w moim umyśle i w konsekwencji nie zapamiętałam nikogo poza nią. Rozmawiałyśmy w bardzo naturalny i niewymuszony sposób, co niesamowicie mnie zaskoczyło. Zachowywała się tak, jakbyśmy znały się od naprawdę długiego czasu, podczas gdy w rzeczywistości nigdy wcześniej nie udało się nam porozmawiać. 
   Nosiła okulary z ciemnofioletowymi oprawkami i okrągłymi szkiełkami, co w uroczy sposób podkreślało jej urodę. Jedną dosyć ważną cechą, jaką ją wyróżniała, był kolor jej czupryny. Włosy sięgające do ramion, wiśniowo-czarne, a jeśli patrzeć na nie pod światło można było dostrzec odcienie ciemnego fioletu. Zazwyczaj nie przyglądałam się sylwetce, jednak u niej nie można było tego pominąć. Jej wzrost nie odzwierciedlał wieku. Sama nie należałam do najwyższych, ale ona nie dość, że była niższa (sięgała mi zaledwie do brody!) to jeszcze sprawiała wrażenie bardzo kruchej. Natomiast jej pewne siebie spojrzenie, które posyłała tymi swoimi piwnymi oczami, zapewniało, że lepiej nie wątpić w liczby, które podaje. Jakby głębiej się nad tym zastanowić, była na tyle wyjątkowa, że chyba każda jej cecha zasługiwała na wyróżnienie.
   W każdym razie cieszyłam się, że mogłam ją poznać. Dzięki temu nie byłam skazana tylko i wyłącznie na własne towarzystwo, choć nawet w takim przypadku nie mogłabym narzekać, bo jakoś bym sobie poradziła. Miałam przecież jeszcze Izabelę i Łukasza, których widywałam na przerwach. 
   W mojej klasie w większości znajdowały się osoby, które już znałam z twarzy, cóż się dziwić, chodziliśmy do tej samej szkoły przez rok, prędzej czy później musiałam ich minąć na szklonym korytarzu. Jedynym chłopakiem, którego widziałam po raz pierwszy, był wysoki brunet o ciemnych jak nocne niebo oczach. Wydawało mi się, że jest kolejnym z tych, o których dużo się mówi i, do których dziewczyny lgną jak ćma do światła. Uznałam, że nie warto się nim interesować, choć nie potrafiłam zaprzeczyć, że swoją postawą i tajemniczością przyciągał uwagę, a już zwłaszcza takich fanatyków mrocznych klimatów jakim byłam ja. Szybko jednak opamiętałam się i zapomniałam, że ktokolwiek taki rzucił mi się w oczy. 

   Wzięłam plecak, do którego przed chwilą schowałam książki i przewiesiłam go przez ramię. Upragniony dzwonek po dłużącej się lekcji biologii, rozbrzmiewał jeszcze w moich uszach, a ja z uśmiechem na ustach udałam się na przerwę. 
   Na korytarzu roiło się od ludzi, wszyscy zabiegani, zamknięci w swoim świecie. Podobnie jak ja. Wyobraziłam sobie tę scenę z lotu ptaka: idę środkiem korytarza, otaczają mnie mrówki (bo ludzie z takiej wysokości przypominają te mikroskopijne, a jednak silne zwierzątka) i wszystkie jakoś suną do przodu. Zamrugałam szybko i zaśmiałam się pod nosem w reakcji na własne myśli. 
   — Z czego się tak cieszysz, hm? 
   Przystanęłam w miejscu, zaskoczona tak nagłym pytaniem. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się nie kto inny jak Łukasz. Uśmiechał się od ucha do ucha i trzymał w jednej ręce torbę sportową. Zmarszczyłam brwi, kiedy dotarło do mnie do czego może jej potrzebować. On nigdy nie nosił takiej torby, wolał ubrania na wychowanie fizyczne nosić w plecaku, sądził, że w ten sposób mniej się nadźwiga. Przysunęliśmy się do dużego okna, przez które było widać delikatnie zachmurzone niebo i powiewające na wietrze korony drzew. 
   — Z niczego ważnego — odpowiedziałam szczerze. — A tobie po co ta torba? Będziesz nabierał laski, że ćwiczysz na siłowni czy coś?
   Prychnął na moje słowa i machnął wolną ręką. 
   — Ta, bo jestem na tyle przebiegły, żeby wpaść na coś takiego. — Wzruszyłam ramionami na co on tylko przewrócił oczami. — Zapisałem się do drużyny.
   Jego głos był przesiąknięty dumą i pewnością siebie. Przekrzywiłam nieznacznie głowę i wskazałam palcem na torbę. 
   — Więc to jest na prawdziwy trening?
   Nie potrafiłam tego zrozumieć. Przez te wszystkie lata, kiedy się przyjaźniliśmy nigdy nie wspominał, że interesuje się jakimkolwiek sportem, a tym bardziej, że chciałby się w jakiś bardziej zaangażować. Jeśli to ma jakieś znaczenie, jeszcze w podstawówce nie lubił ćwiczyć. Mimo tego nie wyglądał ani na zbyt chudego, ani na grubego. Był przeciętnej wagi i chyba mu to odpowiadało. Chociaż w tamtej chwili nie byłam tego taka pewna. Może chciał zacząć w coś grać, bo chciał jakoś wyrzeźbić sylwetkę, albo coś w tym stylu. Kto wie jaki szalony pomysł mógł mu przyjść do głowy?
   — Ech, nie nazwałbym tego treningiem. To będzie takie sprawdzenie czy się nadaję, no wiesz… 
   — Do jakiej w ogóle drużyny dołączyłeś? — spytałam, widząc, że już nic więcej nie powie. 
   Posłał mi podekscytowane spojrzenie. Dawno nie widziałam w nim tyle determinacji co w tamtej chwili. 
   — Piłki nożnej. 
   Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a ja sama nie mogłam go nie odwzajemnić. 
   — To fajnie, ale dlaczego akurat ona?
   — Adrian mnie przekonał. 
   Adrian – kuzyn Łukasza. Sam grał w drużynie piłkarskiej, kiedy był w liceum. Z tą różnicą, że on chodził do liceum sportowego i było to jego prawdziwą pasją. Nie potrafiłam wyzbyć się przeczucia, że Łukasz robił to tylko ze względu na niego. 
   — On? Niby jak? 
   Zadałam to pytanie, choć dobrze znałam odpowiedź. 
   — Stwierdził, że mi to pomoże. — Wzruszył ramionami.
   — Myślisz, że lepiej to będzie wyglądało jak będą cię przyjmowali na studia? 
   Zrobił głupkowatą minę. 
   — Śmieszna jesteś. — Pstryknął mnie w czubek nosa. — Pomoże mi wyrwać jakieś laski.
   Tak myślałam. 
   — Od kiedy skończyłeś trzynaście lat tylko o tym myślisz. Poza tym nie potrzebujesz piłki, żeby na ciebie „poleciały” — odparłam, akcentując ostatni wyraz.
   Spojrzał na mnie w przedziwny sposób i położył dłoń na parapecie. Nie potrafiłam rozgryźć tego spojrzenia, było jakieś inne, nowe. 
   — Czyżbyś była zazdrosna? 
   Uniósł brwi i zagwizdał. Kilkoro uczniów zwróciło w naszą stronę głowy. Żachnęłam się i walnęłam go w ramię. Nie wiedziałam skąd taki pomysł w ogóle pojawił się w jego umyśle.
   — Jesteśmy przyjaciółmi — oświadczyłam dobitnie. — A tak w ogóle to nie mam powodu by być zazdrosna. 
   — Oczywiście. — Puścił mi oczko. — Dobra, lecę. 
   — Narka — odpowiedziałam i udałam się w kierunku klasy, w której za chwilę miały rozpocząć się zajęcia. 
   — Zosia, jeszcze jedno!
   Odwróciłam się i przeniosłam ciężar ciała na jedną nogę. Ludzie mijali mnie jak gdyby nigdy nic. Chyba byli zbyt zajęci sobą. Nawet nie zwracali uwagi na dwóch głupków stojących po środku korytarza i praktycznie krzyczących do siebie. Za to na gwizd zareagował prawie każdy. Dziwaczne.
   Łukasz wydawał się w tamtym momencie nieco mniej pewny siebie, jakby coś z niego uleciało, a ja za diabli nie wiedziałam dlaczego miałam takie wrażenie. 
   — Moja mama zaprasza was na kolacje w tę sobotę. Będzie grill i inne takie, wiesz jak to zawsze bywa. — Przewrócił oczami. — Mam nadzieję, że przyjdziecie.
   Uśmiechnęłam się i potrząsnęłam twierdząco głową, po tym geście każdy poszedł w swoją stronę. 
   Gdy dotarłam pod klasę, jakoś po minucie podeszła do mnie Monika. Trzymała w dłoniach zeszyt z pomarańczową okładką i nagle zaczęła się nim wachlować. Zachichotałam na ten gest. 
   — Przecież dzisiaj jest chłodno — odezwałam się i oparłam plecami o ścianę. 
   Spojrzała na mnie spod byka, co wydało mi się niesamowicie zabawne, ledwo powstrzymałam się przed wybuchnięciem śmiechem. 
   — Może i tak, ale kiedy widzę takiego przystojniaka to się we mnie gotuje — odpowiedziała i potrząsnęła głową w lewą stronę, dając mi niemy znak o kim mówi. 
   Zerknęłam w tym kierunku. Szukałam kogoś, kto mógł ją zainteresować. Na końcu korytarza maszerowała dwójka, która o czymś żwawo rozmawiała. Spostrzegłam, że jeden z nich to ten sam tajemniczy chłopak, na którego zwróciłam uwagę jakiś czas temu. Jego granatowa koszulka przylegała do ciała, ukazując dobrze wyrzeźbione ciało. Włosy postawione na żel, albo gumę, przynajmniej tak myślałam, bo prawdę mówiąc nie byłam znawcą w tej dziedzinie. Plecak przewiesił przez jedno ramię. Akurat kiedy na niego patrzyłam drapał się po karku i mówił coś do chłopaka obok niego, ale ten drugi nie przykuł mojej uwagi.
   — Ten w granatowej? — spytałam.
   Monika nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Owszem, nie mogłam zaprzeczyć, że był przystojny, ale jakoś nie wywarł na mnie ogromnego wrażenia. Mogłam śmiało powiedzieć, że z każdym kolejnym spojrzeniem na niego mój zachwyt wywołany jego osobą malał.
   — No przecież nie ten pryszczaty — prychnęła.
   Osobiście nic nie miałam do „pryszczatych”. Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam do plecaka po butelkę wody. Dziewczyna poirytowana moim zachowaniem walnęła mnie w ramię.
   — No nie powiesz, że nie jest przystojny. 
   Wywróciłam oczami i odkręciłam nakrętkę, po czym wzięłam duży łyk. Zauważyłam, że wywróciła w tym momencie oczami.
   — No nie powiem tego — przyznałam w końcu. — Czyli taki jest twój typ? Przystojniak, który zapewne ma móżdżek wielkości orzeszka? 
   — Nie, myślę, że jego inteligencja jest na odpowiednim poziomie — powiedziała pewnie i podążała za nim wzrokiem. — Z tego co słyszałam nazywa się Dawid, nie pamiętam nazwiska. Ponoć przeniósł się tutaj, bo wyrzucili go z poprzedniej szkoły, no i powtarza rok. 
   — Przed chwilą powiedziałaś, że ma inteligencje na odpowiednim poziomie — zaczęłam. — A zaraz po tym dodałaś, że powtarza rok. 
   Zrobiła zdziwioną minę i odwróciła się w moją stronę. Najpewniej chłopak zniknął gdzieś za zakrętem. 
   — Ach, no niby tak… Ale wiesz, nie można oceniać książki po okładce. 
   Skrzywiłam się. Dopiero przed chwilą oceniła chłopaka, który miał małą skazę na twarzy, a zaraz po tym mówiła takie rzeczy. 
   — Jasne, masz rację — rzuciłam tylko i schowałam butelkę. — A tak na serio to jak bardzo ci się podoba?
   Na jej twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
   — Tak, że mogłabym się na niego rzucić nawet tutaj.
   Zaśmiałam się. Zdecydowanie każda jej cecha zasługiwała na wyróżnienie.

   Lekcje ciągnęły mi się w nieskończoność, dlatego kiedy nareszcie się skończyły mogłam ze spokojem wziąć głęboki oddech i wyjść z budynku. Akurat tego dnia miałam najwięcej zajęć, biorąc pod uwagę naszą „paczkę”, a raczej „trio” czy jakkolwiek by nas nazwać, przez co byłam zmuszona wracać do domu sama. Powolnie, ciesząc się chłodnym popołudniem, udałam się na przystanek. Do przyjazdu autobusu miałam jeszcze dziesięć minut, więc teoretycznie nie musiałam się śpieszyć. Pozwoliłam sobie po prostu przeżywać ten krótki spacer i czas spędzony na przystanku w ciszy.
   Przyglądałam się drzewom, wsłuchiwałam w otaczający mnie świat. Mimowolnie przypomniałam sobie jak kilka lat temu razem z rodzicami pojechaliśmy nad jezioro. Nie była to jeszcze pora na kąpiele, dlatego byliśmy tam praktycznie sami. Świeże powietrze, szum wody i wydzierające się spod delikatnych chmur słońce. Tata rozłożył wtedy dwa koce i wyjął z bagażnika reklamówkę z narysowaną ziemią i znaczkiem recyklingu. Wyciągnął z niej przyszykowane wcześniej kanapki, zapewne przez mamę. Ten wyjazd był dla mnie niespodzianką, dlatego byłam zaskoczona, że włożyli w to tyle wysiłku. Może i byłam jedynaczką, ale nie oznaczało to, że cały czas dostawałam to czego tylko zapragnęłam czy też jeździłam regularnie gdzieś daleko na wakacje. Dlatego też wspomnienie tego kwietniowego popołudnia ukryłam głęboko w sercu i młodsza wersja mnie zapragnęła już nigdy o nim nie zapomnieć.
   Aktualnie może powietrze nie było tak świeże, szum wody zastępował ryk, poruszających się po ulicy samochodów, a delikatne słońce praktycznie całe było skryte, ale i tak mogłam poczuć to cudowne uczucie, które mi wtedy towarzyszyło. Spokój i radość ducha. To było coś, czego nikt nie mógł mi odebrać, a sama nie chciałam tego nikomu oddawać. 
   Nim się obejrzałam autobus zdążył podjechać na przystanek, a dwie inne osoby, które dopiero w tamtej chwili rzuciły mi się w oczy, wstały i ruszyły w jego kierunku. Nie chcąc zostać w tyle uczyniłam to samo. Wchodząc do pojazdu, już po podaniu biletu, rozejrzałam się po wnętrzu. Zazwyczaj kiedy przychodziło mi być samej, lubiłam zwracać uwagę na szczegóły, które na co dzień nie zainteresowałyby mnie. Siedzenia nie były najlepszej kondycji, miejscami porozdzierane, gdzieniegdzie wyblakłe, jednak ciągle spełniały swoją rolę. Usiadłam prawie na samym końcu przy oknie. Spoglądałam przez nie w podobny sposób co Izabela. Nie wiedziałam jednak co w takich momentach działo się w jej głowie. Może myślała o zadaniu z matematyki, o niepościelonym łóżku, o dopiero co wypitej herbacie, a może o powrocie do domu i zjedzeniu ciepłego obiadu. Tak naprawdę mogła myśleć o wszystkim. Może nawet myślała o mnie tak samo, jak ja myślałam w tym momencie o niej.


Cześć!
Nawet nie wiecie jak się cieszę, że rozdział 1 Wam się spodobał. Nie wiem jak mam podziękować za tak cudowne komentarze, jesteście wspaniali <3. 
Rozdział nie został jeszcze porządnie sprawdzony, więc mogą pojawić się błędy, postaram się jak najszybciej je poprawić. 
Mam nadzieję, że ten rozdział spodobał Wam się równie mocno, choć w rzeczywistości nie dzieje się tutaj za wiele. Prawdę mówiąc większą akcję planuję dopiero na 4 rozdział, wtedy powoli wszystko będzie się rozkręcać. Wierzę, że wytrwacie do tego czasu :). 
A tymczasem życzę Wam miłego tygodnia.
Tulę, Shoshano. 

9 komentarzy:

  1. JESTEM GŁUPIA I NIE SKOMENTOWAŁAM JESZCZE POPRZEDNIEGO ROZDZIAŁU, ALE TU JAK NAJSZYBCIEJ WRÓCĘ

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. " — Może i tak, ale kiedy widzę takiego przystojniaka to się we mnie gotuje — odpowiedziała i potrząsnęła głową w lewą stronę, dając mi niemy znak o kim mówi." - O jeju! A ja już myślałam, że Monice chodzi o Łukasza! xD To by była akcja. Łuki chce wyrywać laski? O nieeee, nie zgadzam się. Drogi Łukaszu, masz się zainteresować Zosią! Swoją drogą wyparłam to jak bohateraka ma na imię i w pewnym sensie zapomniało mi się, a tu potem patrzę: ZOŚKA! I się załamałam :')
      Rozdział świetny, długi, boski!
      Czy tylko ja nie potrafię pisać długich rozdziałów? Jak dojdę do 1 tyś. Słów to jakoś automatycznie tracę weny na ten rozdział... :(
      Idę dalej nadrabiać zaległości!

      Usuń
  3. Rok szkolny rozpoczął się na dobre, a wraz z nim zachodzą dalsze zmiany w życiu bohaterów.
    Na szczęście Zosia jakoś odnalazła się w nowej klasie i znalazła nową koleżankę Monikę. Zaczynam lubić tę dziewczynę. Wydaje się pozytywną osobą, ale to na razie dopiero pierwsze odczucia.
    Łukasz zaskoczył swoją przyjaciółkę pomysłem o dołączeniu do szkolnej drużyny. Tym bardziej, że zawsze stronił od sportu, co więc się zmieniło. Chce komuś zaimponować?
    Zastanawiający jest też ten tajemniczy chłopak, który tak podoba się Monice. Na razie praktycznie nie wiele o nim wiemy, ale może odegrać tu jakaś znaczącą rolę.
    Ten grill, na który została zaproszona Zosia i inni znajomi Łukasza, może przynieść wiele interesujących wydarzeń.
    Czekam na następny rodział. Życząc dużo weny. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, że nie wróciłam pod poprzednim, ale obiecuję, że dzisiaj skomentuję jak tylko przeczytam!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach to szkolne życie :) rozdział przeniósł mnie w tą atmosferę pełną zadań i ambicji nauczycieli, którą niedawno zostawiłam za sobą. Oj wyszło Ci to, bo serio się cofnęłam w czasie i tak samo jak Zosia czekałam na ten upragniony i wyczekiwany dzwonek, kończący mordęgę.
    Mamy kolejną postać Monikę, która wydaje się spoko. Taka typowa, wesoła i pozytywna koleżanka z klasy, z którą raczej nie utrzymuje się więcej kontaktu niż w szkole XD Ale ogólnie to taka osoba była potrzebna, żeby ułatwić głównej bohaterce wejście w nowy rozdział (bez Izy i Łukasza).
    Chyba przejdę teraz do 'pana tajemniczego', o którym chodzą różne plotki, jak to w szkole XD każdy dodaje swoje i powstaje scenariusz godny Oskara hahaha, ale co do tego gościa, to chyba okaże się kimś ważnym albo przełomowym skoro Zosia już wcześniej zwróciła na niego uwagę, ale trochę się go obawiam...Wyrzucenie ze szkoły i powtarzanie klasy? Liczę na to, że to tylko ploteczki.
    A co do Łukasza i jego zmiany w 'piłkarza', który z piłką nożną raczej nie miał styczności, to to mnie akurat rozbawiło. Jak ta szkoła i wpływ innych ludzi działają na innych, ech. Ciekawe czy go w ogóle przyjmą skoro nigdy nie był za sportem, to chyba też kondycji nie ma, ale źle mu nie życzę. Niech się chłopak dostanie i potem szpanuje, że kim on to nie jest :')
    Czyżby w trzecim rozdziale szykował się grill? Pewnie pojawi się tam też Iza, której nie było w rozdziale. Cóż, nie mogę napisać, że mi jej brakowało, bo bez niej czy z nią i tak przyjemnie się czytało.
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie. Wcale mi się nie usunął superdługi komentarz.
    Nope.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od tego, że zaraz się wkurzę. A skończę na tym, że to już chyba nastąpiło. Ten komputer jest jakiś upośledzony! ;-;
      No dobra, nie ważne.

      Twoja nowa historia - I like it <3
      Mam na myśli fakt, że jest taka poukładana. Wszystko do siebie pasuje, wszystko na swoim miejscu no i przyjemnie się czyta przede wszystkim! Miłe oderwanie od rzeczywistości. Ale kobieto, chcesz mnie zabić? ;o
      Dopiero skończył się rok szkolny, a Ty mi tu o rozpoczęciu. No błagam. Myślałam, że zejdę na zawał :D Dobra, żartuję. Zapowiada się nieziemsko! Aczkolwiek wkręciłam się w angielskie imiona i cały czas zapominam, że Ty tutaj użyłaś polskich. Sorry, wkręca mi się angielski... Ja czasem nawet myślę po angielsku - to przerażające. Tak jak moje długie, bolące paznokcie od pisania na klawiaturze - dlatego szybko do pisania nie wrócę, no chyba, że skrócę te szpony... przemyślę to :D

      We wstępie była wzmianka o jakimś bracie Łukasza. Ja się grzecznie pytam. Gdzie on jest?! Ogólnie, klimaty szkolne całkiem spoko. Ale mowię Ci, Łukasz z tą Izka coś kręcą. Stawiam na nich. I nie przegram ^^ Ewidentne kręcą ze sobą! Przecież piszą, a to już jakaś podstawa!

      Dobra, muszę kończyć, bo mnie aż paznokcie bolą. Zaraz sie wkurze i je skrócę o połowę ;-;
      Uwielbiam Tą historię i czekam na więcej! ♥

      Tulę, Cherry <3

      Usuń

layout by oreuis